Rozdział XXI - Sprawisz, aby wrócił ze mną do domu

321 11 24
                                    

Aurelia powoli otworzyła oczy. Wpadające do pokoju światło oślepiało ją niemiłosiernie. Każdy oddech sprawiał jej ból. Spojrzała na swoją klatkę piersiową i aż się wzdrygnęła. Pokaźnych rozmiarów rana była wystarczająca, aby powodować tak ogromny ból. Głowa dziewczyny opadła bezradnie na miękką szpitalną poduszkę. Nie pamiętała, jak się tu znalazła. Nie pamiętała, jak wkłuwano jej te wszystkie kroplówki, do których teraz była podłączona. Ostatnie co pamiętała to wściekłe oczy Poe wpatrujące się w nią z nienawiścią... Poe... Sama myśl o nim przywoływała ból jeszcze większy niż ten spowodowany raną. Chociaż ją skrzywdził, choć próbował zabić, Aurelia była gotowa mu wybaczyć... Ale po tym co zrobił dziewczyna wiedziała, że nie może liczyć na podobne uczucia z jego strony.

&&&

- Luke! - krzyknęła wyraźnie poruszona Izabelle komunikatem, który otrzymała ze skrzydła szpitalnego - jeśli te informacje nie są fałszywe, Aurelia zaczęła się przebudzać!

Luke popatrzył na nią zdziwiony

- Szanse na przeżycie były prawie zerowe. Nie rozumiem jak... Ktoś w bazie musiał się pomylić!

- Nie słuchałeś lekarza? W szale Dameron nie trafił Aurelii w samo serce. Zaledwie pięć milimetrów i nie byłoby szans na ratunek... Racja, jej stan był krytyczny, groziła jej smierć, ale też była szansa na ratunek! Och, Luke, powinniśmy zaraz tam się udać.

Jej mąż uśmiechnął się.

- Dobrze, najdroższa, skoro taka jest twoja wola. - szczęśliwa kobieta złapała męża za rękę i obydwoje udali się do skrzydła szpitalnego.

Kiedy kilka minut później przekraczali próg kwatery, w której przebywała Aurelia, zastali ją w otoczeniu lekarzy.

- Doktorze, proszę mnie przepuścić! To moja córka! - wykrzyknęła Izabelle.

- Oczywiście, oczywiście - powiedział zmieszany lekarz - sądzę, że zainteresują panią wyniki badań... - przerwał na chwilę, a gdy dostrzegł pytające spojrzenie kobiety, kontynuował - córka dojdzie do siebie, to nie ulega wątpliwości. Musi jednak jeszcze jakiś czas poleżeć pod kroplówkami. Kwestia dwóch tygodni i będzie mogła wrócić do dawnego trybu życia.

- Dziękuję doktorze - pod wpływem impulsu kobieta rzuciła mu się na szyję - nie mieliśmy już nadziei... - nie dokończyła, ponieważ przerwał jej głos Aurelii

- Mama...? Miło, że przyszłaś. Czuję się całkiem dobrze... Gdzie Rey? Co teraz robi? I co się stało z... Z Poe? - dziewczyna posmutniała

- Poe jest w śpiączce. Zaraz po zadaniu ci ciosu zemdlał. Lekarze twierdzą, że jego zachowanie było chwilowym atakiem z powodu stresu oraz presji. Wybudzi się za parę dni taki, jak dawniej. - Odparła spokojnie kobieta. - Jeśli chodzi o Rey aktualnie jest na jakiejś drobnej misji. Powinna wrócić pod koniec dnia.

&&&

Zbliżała się północ, kiedy statek Rey wylądował w hangarze. Dziewczyna wydała z siebie westchnienie ulgi: była zmęczona i spocona, przez cały dzień nie marzyła o niczym więcej niż chłodnym prysznicu. Hangar był pełen statków, lecz nie było w nim ani jednej żywej duszy: wszyscy piloci wrócili już ze swych misji. Toteż wielkim zaskoczeniem był dla Rey widok matki, która wyskoczyła zza jednego z pojazdów.

- Aurelia się obudziła! - Krzyknęła Izabelle. - Za jakieś dwa tygodnie, lub nawet mniej będzie w stanie uczestniczyć w misjach jak dawniej.

Rey zamrugała dwa razy. Była zszokowana wiadomością matki.

- To... Wspaniale. Mam nadzieję, że będziemy mogły powtórzyć moja dzisiejszą misję. Ze zmęczenia nie udało mi nie poprawnie zniszczyć centrum dowodzenia.

Where are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz