Rozdział VI - jestem tu cz.2

277 23 14
                                    

Tajemniczy gość musiał być za tym rogiem. Przynajmniej tak wskazywał nadajnik. Wystarczy, że Rey wychyli się i.... i wtedy zobaczy tego kogoś. Dobrze, Rey, oddychaj. Dasz sobie radę. Dziewczyna bezszelestnie odbezpieczyła swój miecz świetlny. Czuła zakłócenia w mocy. Mocne zakłócenia. Wyszkolonego Jedi. Wyszła zza rogu.

Ujrzała tam młodą dziewczynę. Miała ona kasztanowe włosy i zielone oczy. Ubrana była w prostą, czarną i wygodną sukienkę. Rey jednak po chwili przestała skanować ją wzrokiem i przeszła do działania.

-Kim jesteś ?! - wykrzyknęła, unosząc miecz świetlny. Dziewczyna podniosła ręce w geście obrony. Rey wyłączyła miecz świetlny.

- Eeee... cóż, to dziwna sytuacja. Kim jestem i jak tu się znalazłam mogę powiedzieć tylko Jedi. - powiedziała dziewczyna niepewnie. Uniosła głowę, co miało oznaczać, że Rey na pewno sie tego nie dowie. Nie miała jednak żadnej przerwali wiekowej. Na oko miała była w wieku Rey.... no, może o około trzy lata starsza.

- A myślisz, po co mi to światełko? - Rey wskazała wzrokiem na miecz świetlny.

-Jesteś... Jedi. Ale proszę, powiem ci wszystko, ale nie tutaj. W jakiejś kwaterze, bez monitoringu!

- Dobra. Chodź za mną - powiedziała Rey chłodno. Nie podobały jej się wymagania tej dziewczyny. Ale mimo to podążyła bocznym korytarzem, tak, aby wedle życzenia intruza nie rzucać się w oczy.

&&&

-Pani - odezwał się głos jednego ze szturmowców - gdzie byłaś?!

- Nie powinno cię to obchodzić. - odpowiedziała Isabelle do komunikatora na statku.

-Renowie... wszyscy oni... -szturmowiec ściszył głos- wiedzą o twojej zdradzie . Musisz jak najszybciej uciekać. Nie mogą cię znaleźć. Przekazuje ci tą wiadomość, ponieważ zawsze dobrze mnie traktowałaś i...

- Kto cię upoważnił do komunikowania się z nią?! - w komunikatorze odezwał się drugi głos - zdrajco! - Isabelle usłyszała strzał. Po jej policzku spłynęła łza. Ciemna strona.... mściwi, bezduszni ludzie. Gdzie się podziała ta potęga? Ta, którą zachęcają wszystkich?

-Jesteś nam potrzebna. Rebelianci planują atak.

- Uhm, jasne, już lecę.

-Ale pamiętaj, że będziesz się musiała ostro tłumaczyć.

Isabelle się rozłaczyła. Nie chciała dłużej tego słuchać. Miała już wymówkę - poleciała wyrzucić ciało Aurelii. Renowie w to uwierzą. Bezmyślne roboty. - kobieta prychnęła pod nosem. A co do zdrady - będzie uważała. Tyle.

&&&

Rey i jej tajemniczy gość, lub intruz siedziały w salonie. Przez kilka minut panowała niezręczna cisza. Pierwsza przerwała ją Rey.

- Zrobiłam wszystko, jak chciałaś. W kwaterach nie ma monitoringu. To co powiesz, zostanie wyjawione tylko Jedi. Ale... powiedz to! Inaczej uznam cię za intruza.

-Dobrze - dziewczyna odezwała się chyba po raz pierwszy od ich przyjścia tutaj. - A więc mam na imię Aurelia - Rey niespokojnie się poruszyła - nie mam rodziców.

...

Po usłyszeniu całej historii, Rey zamurowało. Nie wiedziała, co robić, ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Aurelia... ona... ona żyje.... Rey miała rację.... a dodatkowo.... ona... jest tutaj, siedzi przed nią.

-Ale... jak to? Ty jesteś tą... tą.... której szukałam? Jesteś tu tak po prostu - głos Rey trochę się załamał.

-Szukałaś mnie? Ty? Czemu? Kim ty właściwie jesteś?

-Ja.... nazywam się Rey... Rey Skywalker.

Tym razem to Aurelia szeroko otworzyła usta.

- Ty... wiesz o tym, że ja istnieję? - jej oczy zalały się łzami.

-A jak miałabym nie wiedzieć! Przecież jestem Jedi! Czuję to!

Oh, Rey... - obydwie już płakały. Były to jednak łzy szczęścia. Jedi mocno się uścisnęły

Trwały w uścisku, płacząc kilka minut, aż w końcu odezwała się Rey :

-No, już, Jedi nie płaczą.

-Nie jestem Jedi. Byłam kiedyś szkolona, ale... potem Ren mnie porwał, byłam chowana w celi przez kilka lat... i zmuszana do przejścia na ciemną stronę. Ale pewnego dnia, czyli dziś, stało się coś takiego.... powiedz, że tu nie ma kamer.

-Nie ma. I Jedi szkolenia nie zapomina. Mów, śmiało.

-Przyszła do mnie kobieta. Czarnowłosa, niebieskie oczy... skrywała w sobie jakiś... mrok. Była Renem. Kiedy przyszła po mnie, myślałam, że mnie zabije. Pewnie Kylo Ren stwierdził, że skoro i tak mnie nie przekona do przejścia na ciemną stronę mocy, to nie jestem mu potrzebna. Zdziwiłam się, kiedy kazała mi ubrać strój szturmowca. Przecież mogli mnie rozstrzelać bez zbroi. W końcu jednak zrobiłam to, o co mnie prosiła. Następnie podążyłyśmy korytarzem. Weszłyśmy to ogromnego statku, gdzie mogłam zdjąć z siebie zbroję. Kobieta powiedziała mi tylko, że droga będzie długa. I że odwozi mnie do bazy rebeliantów. W pewnej chwili zaczęła rozmowę. Zaczęła się o coś pytać... aż w końcu powiedziała coś o sobie.... coś.... co mogę powiedzieć tylko Jedi.

-To dlatego mnie o to prosiłaś. Ale co to takiego?

-Otoż ona powiedziała że... - Aurelia zbliżyła twarz do twarzy Rey - że jest moją matką. Przybraną. To powód, dla którego mnie ratuje.

-Nie! Ona.... ona żyje? Nie zabito jej?! - reakcja Rey była dosyć.... chaotyczna. - Idę powiedzieć....

-Nie!!!! Miałam nie zdradzać tego nikomu prócz Jedi!

-Jasne. Zostańmy tu. Nie dokończyłaś opowiadania. Co się stało potem? - Rey już trochę ochłonęła.

- Więc potem... wylądowała, ale bardzo ostro. Właściwie, to myślałam, że się rozbijemy. No, cóż, w końcu ruch oporu nas namierzył.

-Ach, więc to był jej statek! A my już powiadamialiśmy generała!

-Taaaaaak, zauważyłyśmy. A więc po wylądowaniu kazała mi szybko biec do waszej bazy. Właściwie, to nie wiedziałam zbytnio jak do niej wejść. Jakimś cudem się dogadałam z droidem.

-Masz szczęście, że nie strzelał. - mruknęła Rey.

-Uhmmmmm no, niby tak. Weszłam. Ciąg dalszy juz znasz.

&&&

Lily nadal siedziała w swojej celi. Jak to?! Czemu ja zabili? Lilianna przejdzie na ciemną stronę, aby zająć miejsce tej kobiety. Zemścić się, pogrążyć ją. Ren musi tu tylko przyjść. I wtedy Lilianna do niego dołączy. Jak do brata, którym przecież jest.

&&&

-Nie powiesz nikomu? - spytała się Aurelia, kiedy skończyła swoją opowieść.

-A Jedi?

-Mo... może...

-A więc chodźmy - dziewczyna na chwilkę przerwała - do Luke'a Skywalkera.

Where are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz