11

427 37 56
                                    

Dwa dni później.

12.00

Nya

Dzisiaj mamy zajęcia w terenie. Ponieważ Pani Dicka stwierdziła, że nic tylko siedzimy w tym pałacu, i że przyda nam się trochę ćwiczeń. A żeby było ciekawiej, tam gdzie mają się odbyć zajęcia idziemy na piechotę. Ale przecież to tylko czterdzieści pięć minut drogi. Co to dla nas? (Wyczuj ten sarkazm)

- Ja nie chcę ćwiczyć! W tamtym roku miałam dwójkę z wf-u! - krzyknęła Pixal.

- Oj weź, nie narzekaj. Od paru tygodni siedzisz i żresz te chipsy - powiedziałam spokojnie.

- Nya! Weź się przymknij!

- Ej, ale co tak wrednie? Ja tylko mówię jak jest. A po za tym pomyśl. Słyszałam, że chłopaki też mają tam być.

- Chłopaki?! Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś? 

- Ponieważ kiedy dowiedziałaś się o zajęciach na dworze przestałaś słuchać pani, która o tym wspominała.

- O czym tak rozmawiacie beze mnie? - wtrąciła się Skylor.

- Obgadujemy cię - powiedziała Pixal po czy obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

- Ha! ha! Bardzo śmieszne!

- Co nie? 

- Nya nie denerwuj mnie!

- Ale co ja ci zrobiłam? Dlaczego wszyscy macie do mnie o coś pretensje?

- Bo tak - powiedziała Skylor.

- O patrzcie już jesteśmy. Tam są chłopaki - Pixal pokazała na dużą polanę, na której byli nasi przyjaciele.

- No dziewczynki. Już jesteśmy na miejscu - oznajmiła Pani Misako podchodząc do Pana Garmadona - Teraz macie dziesięć minut przerwy a potem zaczynamy zajęcia.

Kiedy Pani Misako skończyła swoją wypowiedź, zobaczyłam chłopaków idących w naszą stronę.

- Elo dziewczyny - powiedział Kai po czym ruszył w stronę Skylor aby ją przytulić.

- Elo chłopacy - odpowiedziała mu Pixal.

- Ale się cieszę z tych zajęć w terenie, bo Pan Garmadon powiedział, że pogramy w gałę - oznajmił optymistycznie Jay.

- A ja się nie cieszę. Wręcz się smucę! - krzyknęła Pixal.

- Yyy... Aha.

- Dobra Pixal cicho bądź, bo ja już mam dość twojego narzekania! - powiedziałam zdenerwowana.

- Dobrze już się nie odzywam.

- Powiedziałaś, że już się nie odzywasz a przed chwilą to zrobiłaś - oznajmił Jay bardzo denerwując Pixal swoją wypowiedzią.

- Usiądźmy gdzieś, bo nie chce mi się tak stać - powiedziała Seliel.

Wszyscy ruszyliśmy za Seliel, która szła w stronę przewalonego pnia jednego z drzew. Wszyscy sobie na nim usiedliśmy, chociaż był bardzo twardy. Ale wolę siedzieć na pniu niż na ziemi.

- To co robimy? - zapytał Cole.

- Pogadajmy o czymś - zaproponowała Skylor.

- Ok, ale o czy? - zapytałam.

- A nie wiem. Po prostu nie chcę siedzieć w takiej ciszy.

- O patrzcie, Dareth zarywa do tej pindy. Jak jej tam było? Dope czy coś takiego - powiedział Jay.

- Hope. A tak w ogóle kim jest ten Dareth? - zapytała Skylor.

- A taki nasz kolega - oznajmił Lloyd.

- Aha... Ale jak tak popatrzeć nawet do siebie pasują - powiedziałam po czym zaczęłam się śmiać.

- Uwaga! Zaczynamy zajęcia! - krzyknęła Pani Dicka.

Wszyscy ustawiliśmy się w rzędzie. A nasze mentorki i mentorzy chłopaków wybrali cztery osoby, które będą liderami drużyn. Były to Pamelka, Hope, Zane i taki chłopak, który moim zdaniem miał więcej niż trzydzieści lat (chodzi mi o Karloffa). Ja byłam w drużynie Pameli. W skład naszej grupy wchodzili: Pamelka, Ja, Pixal, Jay, Viera i Cole, żeby Jayowi nie było smutno, że jest jedynym chłopakiem w drużynie. Najpierw graliśmy w zbijaka, potem w nożną a na końcu w siatkówkę. Oczywiście w żadnej z tych gier nie wygraliśmy, bo Pixal ciągle tylko chodziła po boisku i nic nie robiła. Pamela i Viera też cały czas plotkowały. Więc tak naprawdę to tylko ja Jay i Cole coś robiliśmy. 

18.00

Przed chwilą wróciłyśmy do pałacu. Na szczęście przywiózł nas bus, bo na piechotę nie dałybyśmy rady dojść. Teraz siedzimy przy stole i czekamy na obiadokolację. Ciekawe, co dzisiaj nam przygotują.

- Dobrze dziewczynki. Zanim jedzenie zostanie przyniesione powiedzcie jak wam się podobały zajęcia? - zapytała Pani Misako.

- Było bardzo fajnie - oznajmiła Pamela.

- Cieszę się, że się wam podobało. O proszę już jest nasza kolacja.

Dzisiaj jak zwykle było wytwornie. A mianowicie był łosoś w sosie śmietanowym. 

18.59

Siedzimy w naszym pokoju a Pixal cały czas narzeka, że ją wszystko boli. Zaczyna mnie już wkurzać. Nagle zadzwonił mój telefon i tradycyjnie poszłam do łazienki żeby go odebrać. Dzwonił mój tata. Na pewno bardzo się stęsknił.

- Hej tato - powiedziałam radośnie.

- Witaj córeczko. Dzwonię ponieważ mam dla ciebie straszną wiadomość - po jego głosie można było wywnioskować, że powstrzymuje się od łez - Mama ona... Nie żyję...



Projekt Lady | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz