14

293 33 10
                                    

Dzień wylotu 6.00

Seliel

Jesteśmy na lotnisku i czekamy na odprawę. Na szczęście nie było przypału z Dicką, bo ściemniłyśmy, że to ktoś z poza szkoły. Najdziwniejsze jest to, że nam uwierzyły.

- Nudzi mi się - oznajmiła Pixal po czym oparła głowę na moim ramieniu - Ile jeszcze będziemy tu siedzieć?

- Tyle ile potrzeba - powiedziałam obojętnie.

- Ale ja chcę już! - krzyknęła.

- Oj dobra weź nie zachowuj się jak dziecko.

- Każdy jest dzieckiem swoich rodziców - oznajmiła i zaczęła się śmiać - Ale ci pocisnęłam.

- O nie. I co ja teraz zrobię? - powiedziałam udając smutek.

- Właśnie Seliel. Miałam ci powiedzieć, że jednak nie będę z tobą siedziała w samolocie, bo umówiłam się już z Kaiem - wtrąciła się Skylor.

- Ok. Rozumiem. Usiądę z kimś innym.

7.00

Wszyscy siedzimy już w samolocie i czekamy na odlot. Wcześniej Pan Wu zaproponował mi żebym usiadła z Colem. Zgodziłam się, bo w sumie to nic do niego nie mam. On też nie miał nic przeciwko.

- Jak tam? Latałaś już kiedyś? - zapytał Cole.

- Nie. A ty?

- Ja też nie. A tak w ogóle to...

Później Zane

- Ta na pewno. Już ci wieżę, że urodziłeś się w Chinach. 

- Jak nie jak tak - oznajmił mój rudowłosy przyjaciel.

- Jay od kiedy my się znamy? - zapytałem.

- No od urodzenia nie.

- Właśnie więc nie mogłeś się urodzić w Chinach, bo ja wtedy też musiał bym się tam urodzić.

- A skąd wiesz, że to ja kłamie a może to tobie ojciec nie powiedział, że się urodziłeś w Chinach?

- Jay ogar.

- No dobra. To o czym gadamy?

- Wiem mam dla ciebie taki chellenge.

- Super jaki?! - krzykną radosny.

- Do końca lotu ani razu się już nie odezwiesz ok?

- Dobra - oznajmił pewnie.

- Start.

Ok mam go z głowy. Nie mogłem już wytrzymać tego, że ciągle mu się gęba nie zamykała. Ale w sumie to trochę się z nim podroczę. Tylko co by tu wymyślić... Wiem! Och a kto to za nami siedzi... Czyżby to Pixal i Nya...

Odwróciłem się w stronę dziewczyn i zacząłem z nimi gadać. Jay na pewno za chwilę się złamie i przyłączy się do rozmowy. Ha ha ha ha. Ale ja jestem zły.

18.00 

Jesteśmy już na miejscu. Oczywiście Jay złamał się dosłownie po dziesięciu minutach od kiedy zacząłem gadać z dziewczynami. Złamas. Ale w każdym razie jesteśmy już na miejscu. Zimą Paryż jest taki piękny. Jeszcze do tego wieczorem... Nasz hotel znajduje się koło wieży eiffla. Pan Garmadon powiedział, że jutro się na nią wybierzemy. W sumie to dobrze, że mnie ojciec zapisał do tej budy. Wycieczki za granicę. Nie muszę się uczyć a na studiach a tak bym musiał. Tylko tyle, że muszę się zachowywać z klasą. Ale to da się przeżyć. Oczywiście w pokojach jesteśmy tak jak normalnie. Biedny Lloyd liczył na to, że w końcu nie będzie musiał być z Daretem i spółką. 

Następnego dnia 9.00 Pixal

Dzisiaj o dwunastej idziemy na wieżę eiffla. Nya nie może się już doczekać ciągle tylko gada jak tam będzie pięknie. Ach ta Nya. O dzwoni mój tata. Na pewno się stęsknił. 

- Hejka tato.

- Cześć córeczko. Jak tam na wycieczce? Podobna ci się Paryż?

- Tak jest cudowny a zwłaszcza nocą.

- To dobrze, że ci się podoba. Mam nadzieję, że na święta będziesz w domu?

- Tak.

- To dobrze muszę już kończyć do usłyszenia.

- Pa kocham cię tato.

- Ja ciebie też. 



Piosenka w mediach ostatnio utkwiła mi w głowie i dlatego ją tu dałam. 

Tym takim pochyłym pismem będę zapisywała albo myśli bohaterów albo rozmowy telefoniczne jakby co.

Wiem, że rozdział nudny ale następny powinien być fajniejszy. Przynajmniej tak sądzę.

Słuchajcie! Taka sytuacja. W simsach zrobiłam sobie rodzinkę ninja. Wiecie tam Jay, Nya, Kai, Skylor i ich dzieci. No i poszli sobie całą rodzinką do restauracji i tam kucharzem była Seliel autorstwa TH_Sharia. No i se zjedli i potem se jeszcze zamówili serniczek i jak Nya go jadła to miała na strojnik, że zatruła się jedzeniem. Seliel chciała otruć! Ale ona bardzo mądra dostała odszkodowanie i zrzygała im się na podłogę.

I to tyle elo.

Projekt Lady | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz