- Ty weź się skup! - krzyczałam na niego kolejną godzinę. A dokładniej drugą godzinę. Drugą godzinę, czternastą minutę i czterdziestu-drugą sekundę.
- Skupiam się, skupiam. - zaśmiał się tarzając po podłodze. Ta... Widzę.
- Ale nie na tym co trzeba! - warknęłam rzucając w niego ciastkiem. Wziął je i ugryzł. - No nie patrz się!
- Moja wina, że jesteś piękna? - mrugnął do mnie przełykając kęs ciastka. Zmrużyłam oczy.
- CHYBA MOJE CYCKI!
- A nie narzekam...
- Ty mały...!
- Nieee! - krzyknął i uciekł do mojej szafy. Przekręciłam oczami. Wracamy do swojego zajęcia. Trzeba napisać te informacje... - Będziesz biła? - usłyszałam głos z szafy.
- Nie.. - zaprzeczyłam głową. Blondyn wyszedł i przysunął sobie do mnie krzesło. Chwycił kartkę. Zaczął wypisywać jakieś informacje. Dostaliśmy jakiś dziwny temat.. Nie naukowy czy coś.. Naszym tematem było "Rówieśnicy i ich wpływ na nasze życie.".. No okey.. Tylko co to ma z nauką?
- Może opiszemy nasz przypadek? - zapytał.
- W sensie? - spojrzałam na niego. Właśnie przymierzał się do odpowiedzi kiedy zawołała nas moja mama.
- Obiad! Chodźcie! - krzyk rozniósł się po całym domu. Rzuciliśmy wszystko i po schodach udaliśmy się do jadalni. - Mam nadzieję, że jesteście głodni. Zrobiłam pieczonego kurczaka z warzywami w ziołach oraz sałatkę polaną delikatnym sosem. A na deser mam ciasto. W polewie. Czekoladowej. Tak jak lubisz Mari. - pokiwałam głową na słowa rodzicielki.
Usiedliśmy do stołu. Dostaliśmy swoje porcje. Moja mama usiadła razem z nami. Zaczęliśmy jeść w ciszy. Rozkoszowałam się smakiem. Nie pamiętam kiedy ostatnio mama gotowała coś takiego...
- To jest naprawdę świetne! - krzyknął Adrien z pełną buzią, a ja o mało nie zakrztusiłam się ze śmiechu.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się do niego kobieta.
- Następnym razem połknij. - uśmiechnęłam się do niego. A on pokiwał głową.
- To kto chce deser? - zapytała rodzicielka zabierając od nas puste już talerze. Podniosłam rękę do góry. Podobnie jak blondyn. - Ehh już Wam tak od tej szkoły zostanie. - powiedziała i zniknęła za drzwiami kuchni.
- Nie poznaję Cię. - powiedział do mnie blondyn opierając się na ręce. Spojrzałam na niego zdziwiona. - Jesteś miła. Nawet bardzo! To jest aż przerażające! Nie wiedziałem, że taka możesz w ogóle być... Czemu nie jesteś taka na co dzień?
- Mam swoje powody. - wzruszyłam ramionami. - Jesteś jednym z nielicznych, którzy zobaczyli moje prawdziwe "ja" w połowie.
- W połowie?
- Jeszcze wiele ukrywam. - szepnęłam. Spojrzał na mnie zaciekawiony. Jakby czekał na ciąg dalszy jakiejś ciekawej historii. - To już powinno Cię nie interesować. To moja tajemnica i tyle. Tego to nawet nikt nie wie.
- A kiedyś mi zaufasz? - zapytał.
- Wątpię. Może. - mruknęłam cicho by chłopak nie usłyszał. Do jadalni weszła moja mama z ciastem.
- Mam nadzieję, że będzie smaczne. - popatrzyła na mnie. Kiwnęłam głową.
- Na pewno. - zaśmiałam się. - Jak zawsze..
Rozkoszowałam się smakiem ciasta. Jak zawsze puszyste i delikatne ciasto czekoladowe spowodowało, że zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu wzdychając. Usłyszałam śmiech blondyna. Spojrzałam na niego spod przymrużonych oczu.
- Już wiem jak Ci zaimponować. - mrugnął do mnie, a ja mu pokazałam język. - Nauczy mnie pani?
- Jasne Adrien! - odpowiedziała z uśmiechem. Spojrzałam na nią wystraszona i zaprzeczyłam głową. - Marinette się ucieszy!
Dziękuję mamo... Dziękuję.
***
Hey!
Następny xD Oj jak to szybko leci... ;-;
Dziękuję za wszystko ^^
Zostawcie po sobie ślad :D
Sashy ;3
CZYTASZ
✖ Tonight.. I Not Gonna Save The World : \\MIRACULOUS//
FanfictionAdrien Agreste i Marinette Dupain-Cheng to nastolatkowie, których spotkała tragedia. Adrien z pomocą swojego opiekuna Plagg'a poradził sobie z żałobą. Jednak Marinette nie pomogło nawet jej Kwami szczęścia. Stała się chłodna, wredna i bez uczuć. Ign...