Bezwarunkowy, bezwarunkowo.
Będę Cię kochać bezwarunkowo,
Teraz już nie ma obaw,
Odpuść i po prostu bądź wolny,
Będę Cie kochać bezwarunkowo.
~~*~~
W pomieszczeniu rozbrzmiał gwar rozmów, nikt nie wiedział po co wszyscy zostali tu zebrani. Przybyli tu Zmiennokształtni ze swoimi rodzinami, poinformowani przez starszyznę o zebraniu w Gerahomie. Nagle do Sali weszła Starszyzna złożona z czwórki mężczyzn. Znajdował się tam miedzy innymi ojciec Alexandra , Rena i Erika White - Matthew White.Za Starszyzną weszła matką i jej trójka dzieci. Ojciec pokazał im żeby usiedli a matka posłusznie poszła za swoim mężem. Starszyzna usiadła na fotelach. Matthew White jako przewodniczący Starszyzny rozpoczął zebranie.
-Witajcie .Pewnie zastanawiacie się dlaczego was wszystkich tutaj zebraliśmy. Mamy dla was ważną informację .Wyczuliśmy na naszym terenie nowego Zmiennokształtnego. Samicę. I to nie byle samicę. To potomkini jednej z najpotężniejszej Zmiennokształtnej - Estery McConnary. Musimy ją jakoś do nas sprowadzić.
W Sali zabrzmiał śmiech a potem z tłumu wyłonił się Paulus Steward przybyły z miasta Sparktown.
- A czy dziewczyna wie że ma niespotykaną dotąd moc? - spojrzał na Matthewa
-Oczywiście że nie. Moi synowie zdążyli już ją poznać. I powiadają że zachowuje się normalnie. Paulus parsknął wracając na swoje miejsce. - A do tego ta młoda wilczyca jest Partnerką mojego najmłodszego syna. - uśmiechnął się do syna.
W Sali znowu zrobiło się głośno. Matthew szybko uciszył wszystkich. Najstarszy ze Starszyzny podniósł się z fotela , położywszy dłoń na jego ramieniu. Najstarszy zwany Wilhelm zwrócił się do Matthewa.
-Jeżeli Potomkini jest Partnerką Alexandra, to uważam że to on powinien sprowadzić ją tutaj. Tylko jemu mogłaby tak naprawdę zaufać. - odszukał wzrokiem Alexa i podszedł do niego - Alexandrze zgadzasz się na taki układ ?
Chłopak chwilę myślał czy się zgodzić czy nie , lecz po chwili pokiwał potakująco głową .Wilhelm uśmiechnął się szeroko i wrócił na poprzednie miejsce.
-A teraz opowiedz nam coś o owej dziewczynie .
~~*~~
Upragniony od kilku dni śnieg, wreszcie zawitał w mieście wywołując szerokie uśmiechy na twarzach dzieci.
Bianka także się cieszyła ,ponieważ zima była jej ulubioną porą roku .Dziewczyna od samego rana chodziła w skowronkach po całym domu , przygotowując go do nadchodzących świąt. Jednak perspektywa spędzenia ich samej nie napawała ją zbytnio radością. W domu dziecka w Cambridge ,zawsze spędzała je ze swoimi rówieśnikami .Kilka razy zostawała namawiana przez Amy do spędzenia ich z jej rodziną, leczBianka jej ciągle odmawiała. Nie chciała wpraszać się do kogoś do domu i to jeszcze w święta. Wolała spędzić je sama. Po południ u postanowiła pójść na pobliską łąkę, uczcić zimę poprzez ulepienie bałwana ze śniegu. Ubrała ciepłą kurtkę, czarne kozaki, czapkę i rękawiczki po czym rozpuściła swoje rude włosy pozwalając by rozlały jej się po ramionach. Pracując nad swoim dziełem nie wiedziała że jest przez kogoś obserwowana.Nie wyczuła niczyjej obecności.
Postać przypatrywała się jej z uśmiechem na twarzy ,obserwując jej niezgrabne ruchy, kiedy to próbowała doczepić marchewkę jako nos do głowy bałwana. Zaśmiał się cicho , kiedy dziewczyna ze złości prawie zgniotła warzywo w swojej ręce.Ruda szybko wyłapała śmiech i szybko odwróciła się szukając wzrokiem intruza. Osoba stała w cieniu więc nie mogła dojrzeć jego twarzy. Szybko zmieniła się w wilka o białej sierści.
Warknęła ukazując swoje uzębienie. Cofnęła się kilka kroków i najszybciej jak mogła uciekła z łąki. Słyszała jak osobnik zrywa się do biegu za nią. Nie wiedziała kto to, ponieważ nie wyczuła jego zapachu. Wyostrzyła swój wzrok szukając jakiejkolwiek kryjówki .Pobiegła do najbliższej jaskini i schowała się w ciemnym kącie, nasłuchując. Słyszała jak przebiega koło jej kryjówki. Wstrzymała oddech .Siedziała chwilę słuchając ,kiedy na ścianach jaskini pojawił się cień .Patrzyła zielonymi oczami jak sylwetka przybliża się do niej. Głębiej schowała się w cieniu i wydała z siebie ostrzegawczy warkot. Osobnik wyciągnął przed siebie ręce i przykucnął .Poznała Alexa. Uśmiechał się do niej dając jej do zrozumienia że nic jej nie zrobi.
-Nie bój się. - zwrócił się do niej siadając na zimnej podłożu - Przepraszam że cię przestraszyłem.
Wilk przed nim nie wydał żadnego dźwięku. Chłopak spróbował jeszcze raz.
-Wiesz byłoby łatwiej gdybyś się przemieniła w dziewczynę. - Alex uśmiechnął się do niej chcąc w jakiś sposób ją przekonać do zmienienia postaci.
Dziewczyna z lekkim wahaniem przemieniła się ,ale dalej została w kącie. Chłopak nie spuszczał wzroku z sylwetki dziewczyny odznaczającej się w ciemności. Zapanowała straszna cisza. Nikt nie wiedział od czego tak dokładnie zacząć rozmowę. Alexander podejmował decyzję czy rzucić w jej stronę jakimś żartem czy może przejść od razu do sedna czyli wyznać jej swoje uczucia. Natomiast Bianka nie mogąc znieść grobowej ciszy postanowiła pierwsza zapytać.
-Dlaczego tu jesteś? Po co pobiegłeś za mną? Dlaczego w ogóle ostatnio często pojawiasz się na mojej drodze? Czy nie mógłbyś mnie do cholery zostawić w spokoju? - jej głos chociaż brzmiał na opanowany tak naprawdę chciała to wszystko wykrzyczeć. Dlaczego zwracał swoją uwagę na taką dziewczynę jak ona?
Chłopak odchrząknął nie wiedząc jak dobrać słowa. Była jego i tylko jego. Zostali stworzeni dla siebie. Alex jak miał jej to wytłumaczyć ?Przecież pewnie go wyśmieje. Nie uwierzy.
Dziewczyna wpatrywała się w niego czekając na odpowiedź .Nie wiedziała czego chce chłopak. Wolała trzymać się z dala od innych przedstawicieli jej gatunku a co dopiero mężczyzn. Była dzikim wilkiem ,nie dawała się dotknąć a odzywała się tylko kiedy musiała. Zawsze taka była .Nigdy nie pasowała do swoich rodziców. Ojciec Rick był gburowatym człowiekiem , który czepiał się nawet o to że obiad mu nie smakuje, często żądał od swojej żony nowej potrawy. Matka Bianki Theresa była uosobieniem czystej energii oraz hartu ducha. Zawsze uśmiechnięta, rozświetlała twarze ludzi, opowiadająca jakiś kawał. Na wspomnienie rodziców oczy zaszkliły się by potem wypuścić kilka łez. Dziękowała Bogu że dalej siedziała w kącie, w cieniu gdzie Alex nie mógł ujrzeć jej łez spływających po jej zaróżowionym policzku. Nie chciała litości. Cisza dalej unosiła się w jaskini .Rudowłosa tracąc nadzieje na odpowiedź podniosła się do pozycji stojącej ,wcześniej wycierając mokre ślady z policzków. Kiedy już chciała go ominąć i wrócił do domu , chłopka chwycił ją za nadgarstek, ciągnąc w swoją stronę powodując że dziewczyna uderzyła głową w jego klatkę piersiową .Chwycił ją za podbródek ,podnosząc jej głowę do góry w czego efekcie musiała na niego spojrzeć. Patrzył na nią z troską wymalowaną na twarzy ,ponieważ pomyślał że to on jest powodem jej łez.
-Płakałaś - to nie było pytanie lecz stwierdzenie. Otarł palcami jej spływające w dół jej szczęki łzy. - Coś się stało?
-Nic się nie stało. - dziewczyna wyrwała się z jego rąk ,nie mogąc dłużej patrzeć na jego twarz. Współczucie. To widziała na jego twarzy .I to ją tak bardzo zdenerwowała .Musiała być silna chociaż tak bardzo chciałaby się w tej chwili do niego przytulić. - A po za tym to nie twoja sprawa. Zostaw mnie w spokoju. - dodała po czy biegiem ruszyła do swojego domu chcąc się tam zamknąć i rozpłakać się jak dziecko.
Chłopak stał osłupiały w miejscu .Patrzył się jak jego partnerka oddala się i w końcu znika mu z oczu .Z jednej strony chciał za nią pobiedz ,a z drugiej wiedział że powinien dać jej chwilę spokoju. Chciał poznać ją jak najlepiej , przytulić, posmakować jej bladoróżowych ust, pokazać co to radość i miłość. Chciał pokazać jej jak bardzo jest dla niego ważna. Lecz dziewczyna odpychała go przy każdej okazji kiedy się z nią widział. Gniew przepełnił go całego powodując mocne uderzenie jego pięści w kamienną ścianę. Chłopak wybiegł z pomieszczenia zmieniając się w wilka o kasztanowej sierści z błękitnymi oczami. Zniknął w głębi lasu.
CZYTASZ
Przetrwanie
WerewolfŻycie Bianki McConnary zmieni się nie do poznania kiedy zamieszka w Gerahomie. Pozna smak miłości i pożądania. Dowie się o swoim dziedzictwie i o tym co w sobie nosi. Będzie musiała stawić czoła swoim lękom. A do tego niektórzy będą chcieli zarobić...