Rozdział 17

6.1K 413 26
                                    

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Kilka dni później.

-No nie przesadzaj.

-Żaden zakichany kocur nie będzie mieszkał w moim domu.

Bianka od kilku minut kłóciła się z Alexem co do tego że Mruczuś zamieszka razem z nimi. Dziewczynie nie przeszło nawet przez myśl żeby porzucić tego kotka.

Brunet zwyczajnie nie lubił kotów. Z założonymi rękami i naburmuszoną miną ,ciskał w Biankę piorunami.

-Ale dlaczego? -zajęczała.

-Ponieważ to kot a my jesteśmy Zmiennokształtnymi.

-No i co z tego?! Ja jakoś mieszkałam z nim i nic mi się nie stało.-prychnęła.

Chłopak pokręcił głową.

-No proszę.- popatrzyła na niego,robiąc dziubek i zaczęła mrugać.

-Nie, nie i nie! -krzyknął - I nie patrz się tak na mnie.

Dziewczyna nie przestawała.

Kiedy tak na nią patrzył nagle cały opór zniknął. Tak jakby wzięła nad nim kontrolę i robiła z nim co zechce.

Westchnął zrezygnowany.

-No dobra.

Głośny pisk z ust Bianki doprowadził do zakrycia przez Alexa uszu. Dziewczyna zaczęła śmiesznie podskakiwać i klaskać.

Szybko przestała kiedy zauważyła że brunet patrzy się na nią rozbawiony.

-Powinienem się martwić ?-spytał.

W odpowiedzi dostał dźwięczny śmiech .Ale to nie był śmiech Bianki .

Dziewczyna patrzyła na coś za jego plecami przez co szybko się odwrócił napotykając rozbawiony wzrok jego matki.

-Widzę że dobrze się bawicie.

-Właśnie debatowaliśmy na temat czy te sierściuch ma zamieszkać z nami- Alex wskazał na zwierzę ocierające się o nogę Bianki.

Clarissa parsknęła śmiechem widząc obrzydzenie na twarzy syna.

-Mam rozumieć z twojego podejścia -kot zostaję?

-Ta. -westchnął.

-A gdzie tato? -spytał gdy zauważył brak Matthewa.

-Nie mógł pomóc , ponieważ ma właśnie zebranie ze starszyzną -wyjaśniła kobieta.

Pokiwał głową.

-Alexandrze mogłaby z tobą na chwile porozmawiać? -Clarissa pokazała na drzwi za sobą.

Brunet zmarszczył brwi.

Zawsze kiedy jego matka używała jego pełnego imienia to znaczyło że stało się coś poważnego. Spojrzał na Biankę przepraszający wzrokiem i ruszył za matką.

Kiedy znaleźli się na zewnątrz Clarissa zatrzasnęła drzwi i spojrzała na syna gniewnie.

-O co chodzi?- spytał.

-O co chodzi?! -krzyknęła. -Kiedy masz zamiar jej powiedzieć? Wiesz że jeżeli nie dowie się prawdy jak najszybciej to może się dla niej źle skończy.

-Tak wiem. Po prostu nie potrafię jej tego powiedzieć.

Kobieta przetarła dłonią twarz po czym skupiła się na synie.

-Może to ja powinnam jej to powiedzieć ?

Chłopak podrapał się po szyi ,opierając się o framugę drzwi tarasowych.

PrzetrwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz