2. W haremie

569 28 6
                                    

Dostałam soczysty policzek. Patrzyłam na rudego mężczyznę z nienawiścią, a dłoń przyciskałam do piekącego miejsca. Skrzywiłam się jak tylko mogłam i zamachnęłam się, ale on przewidział mój ruch oraz zatrzymał moją rękę.

- Jesteś głupia, dziewczyno? - odezwał się Yahya. - Jak można zaatakować Naczelnego Wodza?

- Nie jestem głupia, obszczymurze! - syknęłam. - Przynajmniej znam jakiś język, oprócz ojczystego - Ale tylko dzięki tacie - kupcowi, dodałam w myślach.

- A jaki język brzydki! Naprawdę, kto takie ładne dziewczyny uczy rzucać obelgi? - mruknął nieznany mi z imienia janczar i podszedł do mnie bliżej, ale ja za to odsunęłam się od niego.

- To jest bardzo popularna umiejętność. Przynajmniej jestem bardziej kreatywna przez to - warknęłam.

Po tych jakże uroczych zdarzeniach, ruszyliśmy w dalszą drogę. Była ona długa i trudna, dlatego nie ma sensu jej opowiadać. Każdy facet trzymał się ode mnie z daleka, plotkowali na mój temat. ,,To ta dziewczyna, co chciała uderzyć?", ,,Tak, to ta. Jest piękna, ale jak wyrobi sobie mięśnie, to bez kija nie podchodź.". Takie i inne rzeczy snuły się po całym wojsku.

Po dwóch tygodniach, stanęliśmy i bram jakiegoś pałacu. Jego nazwa była okropna do wymówienia, toteż niestety, dopóki się jej nie nauczę, nie podam wam jej.

Odebrał nas jakiś mężczyzna w turbanie i gustownych, jak na te Imperium, szatach. Prowadził nas przez bogato zdobione korytarze, do wielkiej sali, gdzie również przebywały inne dziewczyny. Miały ubrane kolorowe sukienki - proste, bez jakichś wybitnych ozdobień.

- Cennet kalfa! - zawołał. - Przywitaj nowe nałożnice i zaprowadź do hammamu. Uważaj na jedną z dziewczyn, podobno chciała uderzyć Zülfikar ağę - i wskazał na mnie, a ja zrobiłam głupią minę w ich stronę.

Kiedy tylko odszedł, powitała nas Główna Zarządczyni haremu. Widziałam ten jak sztuczny uśmiech i rozbawione spojrzenie, kiedy prawie wszystkie dziewczyny nie rozumiały tureckiego. Ja byłam wyjątkiem. Jednym, jedynym wyjątkiem.

Weszłyśmy do łazienki, gdzie górował kolor beżowy oraz biały. Woda w niewielkich zbiornikach była przyjemnie ciepła, a na środku w kolistej misie, stały pudełeczka z różnymi olejkami zapachowymi. Zdjęłyśmy sukienki i usiadłyśmy przy misach z wodą w białych ręcznikach. Ja wzięłam olejek o zapachu jaśminów, ponieważ kojarzył mi się mocno z domem. Te cudowne wspomnienia, a w nich rodzice i Rozalka...

Otrząsnęłam się z tego szybko, bo zaczęła mnie piec rana. Nie dokońca wyleczyła się, ale i tak było lepiej niż na początku.

Cennet położyła nam suknie niedaleko wejścia. Były różnokolorowe, a mi przypadła biało - czerwona. Ubrałam sprawnie suknie z delikatnego materiału i ustawiłam się do wyjścia.

Uśmiechnęłam się do jednej z dziewczyn. Była bardzo wychudzona, ale i piękna. Pasowałoby do niej imię Melek, tak, na pewno.

Wyszłyśmy do wielkiej sali i już mam kazała wykonywać różne polecenia. To zanieść obiad jednej z sułtanek, to wyprać jakieś rzeczy. Nic nowego, przynajmniej i mnie.

Ja chyba zrobiłam niezłe wrażenie i miałam zanieść kolację samemu sułtanowi, co wcale mnie nie pocieszało. Nie wiedziałam, co zrobić, gdy się wejdzie; normalne ,,dobry wieczór" czy jakoś inaczej się przywitać?

Po wskazanej drodze przez Hacı agę - tego pana, co nas powitał przy pałacu - stałam przed drzwiami komnaty sułtana. Zapukałam grzecznie do drzwi i po krótkim ,,Proszę!" weszłam do komanty.

Jednym słowem, panował tam przepych. Czarno - złote ściany były ozdobione niezwykłymi wzorami. Wielkie łóżko stało pod ścianą, a wszędzie stały stoły i krzesła dębowe, a na nich różne dokumenty. Po środku pokoju stał młody mężczyzna bez zarostu w nieziemskich szatach. Odrazu założyłam, że to sułtan i pokłoniłam się. Postawiłam tacę na stolik i zmierzyłam szybkim krokiem do drzwi.

- Zaczekaj - odezwał się padyszach. - Zjedz ze mną. Widać, że jesteś zmęczona, siadaj - wskazał na puf, a ja usiadłam. - Straże! Przygotujcie jeszcze jedno nakrycie!

Gdy tylko służba przyniosła talerz i sztućce, to sułtan nałożył sobie jagnięcinę.

- Zjedz coś - rozkazał. - Słabo wyglądasz. Jak ci na imię?

- Pamela... Panie - dodałam szybko. Spaliłam buraka i spuściłam głowę.

- Czemu się wstydzisz swojej buzi? Przecież jest ładna - skomplementował moją urodę i podniósł mój podbródek. - Moja babka, sułtanka Safiye, kazała Cię sprowadzić aż z Polski, żebyś dostała się do haremu jako jej prezent dla mnie - zaśmiał się.

Zakrztusiłam się na jego słowa delikatnym mięsem. Że co?! Na prośbę jakiejś staruchy przysłano mnie tutaj, żebym zabawiała władcę? No chyba sobie kpi Safiye!

- Coś się stało? - spytał zaskoczony.

- Och, zaskoczyłeś mnie tymi słowami. Nic nie wiedziałam, Panie.

- Nie mów do mnie per Panie, tylko Ahmed. Między sobą na osobności możemy tak mówić - uśmiechnął się.

Przybliżył się zbyt blisko mojej twarzy. Popatrzyłam na niego, a on był coraz bliżej. Co robić, co robić? Odwróciłam głowę i tym sposobem pocałował mnie w policzek. Odsunął się lekko i zmarszczył brwi.

- Ja... przepraszam, Pa... Ahmedzie - wyszeptałam cała czerwona. - Ja w życiu się nie całowałam - wyznałam.

- Zawsze może być ten pierwszy raz. Zwłaszcza, kiedy obok siebie masz przystojnego, mądrego, wspaniałego i skromnego sułtana - zaśmiał się. Nachylił się mu mnie, ale przerwało nam pukanie do drzwi. - Wejść!

- Panie - wszedł mężczyzna i na przywitanie tyle rzekł. - Wzywałeś mnie.

- Tak, już... Pamelo, wracaj już do obowiązków, dobrze? Pewnie Cennet zastanwia się co z Tobą się stało - uśmiechnął się, a ja wstałam i ukłoniłam się obu facetom oraz wyszłam.

Sułtanka? Na zawsze.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz