10. Malutki Osman i zaskakująca rodzina sułtana

308 13 3
                                    

Serce mi pękło na wieść o tym. W jednej chwili runął mój cały świat, bardziej kolorowy niż teraz.

-  I co? Nie jesteś jedyna - popatrzyła na mnie z wyższością.

- Przynajmniej jestem tą pierwszą, Ismihan - warknęłam. - Myślisz, że wyrzucisz mnie z serca padyszacha? Grubo się myślisz.

I tak mijały miesiące. Nie odzywałam się do Ahmeda przez te kilka miesięcy. Nie reagowałam entuzjastycznie na wieść o tym, że mnie wzywa. Nie odwiedzałam go, bo po co, skoro wzywał różne inne? Czy wiedział, jak ja się czuję? Dodatkowo, miałam genialną huśtawkę nastrojów przez ciążę, co odbijało się na moim wyglądzie.

W końcu nadszedł dzień rozwiązania. Od samego rana miałam coraz to gwałtowniejsze skurcze. Pomyślałam, Şirin złotko, to nic poważnego. Jednak wiedziałam, że jest coś nie tak, jak zaczęły mi odchodzić wody. Przestraszyłam się i moja nowa przyjaciółka - Yelisey pochodząca z dalekiej Anglii - wezwała akuszerkę i zostałam poprowadzona do lecznicy. Oczywiście, wszystkie dziewczyny z sali zostały powiadomione, a Ismihan mierzyła mnie zabójczym wzrokiem. Niestety, bądź nie, nie udało jej się zajść w ciążę mimo wszelkich starań i prób wtargnięcia do alkowy bez zaproszenia. Po porodzie został wezwany sułtan, a na moich ramionach spoczywał spokojnie maluch - bardzo przystojny chłopiec i na dodatek zdrów jako ryba!

- Destur! Sultan Ahmed Chan hazretleri! - wykrzyknął jakiś mężczyzna. Po tym powiadomieniu wszedł jak burza padyszach.

Gdy mnie zobaczył wraz z dzieckiem, na jego twarzy wtargnął szeroki uśmiech. Jego strój był złoto - czarny, a oczy połyskiwały szaleńczo. Prawie cały Topkapı Sarayı pogrążył się w niepojętym śmiechu i radości. Każdy świętował narodzin małego księcia.

- Ahmed? - spytałam nieśmiało. - Przepraszam, że się nie odzywałam. Ja... byłam zazdrosna o Ismihan. Bardzo mnie rozgniewała, kiedy się dowiedziałam, że była u Ciebie w nocy.

- Jaka Ismihan? Nie ma żadnej Ismihan w haremie, nic mi o takiej nie wiadomo - zdziwił się. Sułtan widząc mój gniew w oczach od razu ostrzegł mnie. - Uspokój się, bo stracisz mleko, Şirin.

- Ja zawsze jestem oazą spokoju - wysyczałam. - Już ja tej pannie przeklętej pokaże!

Może skupmy się na dziecku?, zapytał się mnie cienki głos w mojej głowie. Pytanie te zadałam ukochanemu, a on się zgodził. Zgodnie z planami, nazwał go Osmanem, a te imię bardzo mnie się podobało. Nie tylko dlatego, że założycielem dynastii Osmanów i Imperium Osmańskiego był Osman I.

Jeszcze kilka dni miałam leżeć w tym miejscu, a dzieckiem zajęły się akuszerki. Pokazały mi, jak karmić noworodka i dawały różnorakie porady na temat macierzyństwa. Chwaliły Osmana, jaki to on przystojny i jakie ruchy już wykonuje! Nie mogły się nadziwić, że może się urodzić takie uśmiechnięte dziecko.

Minął tydzień od narodzin mojego małego księcia. Cały harem już go widział i każdy, oprócz Safiye oraz jej pobratymców, gratulowali szczerze i chociaż chwilę mieli malucha na rękach. Aktualnie siedziałam w komnacie mojej, jaką mi sułtan przydzielił. Była ogromna, czego nie dało się porównać z komnatą faworyt.

- Teraz staniesz się Haseki Sultan, mam rację? - spytała nieprzyjemnie znienawidzona sułtanka.

- Może. A Ty to co, czemu nie świętujesz razem z nami? - spytałam przesłodzonym głosem.

Zmierzyła mnie tylko uważnym spojrzeniem i odeszła wraz z córkami. Jedynie został książę Iskender Yahya. Był starszy ode mnie o prawie sześć lat. Nie mogłam też powiedzieć, że był brzydki. Czarne włosy miał ułożone lekko na bok, zasłaniały prawe, niebieskie oko. Rysy miał ostre; nos nisko osadzony wygięty w delikatny łuk, pełne malinowe usta oraz charakterystyczną dla potomków Osmana żuchwę. Był szczupły, dobrze umięśniony i niewysoki. Nie był typem mojego ideału, ale większość kobiet patrzyła na niego z uwielbieniem. Marzyły o upojnej nocy z nim, ale te marzenia nigdy się nie spełniły. Plotki głoszą, że zakochał się w jednej dziewczynie i nie pragnie innej, ale ona jest zajęta.

- Masz cudownego syna - odezwał się swoim głębokim głosem. - Nie wierzę, że jestem już dziadkiem.

- Jesteś kilka lat starszy ode mnie i od Ahmeda rok, więc możesz uchodzić za brata sułtana - uśmiechnęłam się do niego ciepło.

- Jesteś bardzo miła, Şirin - jego oczy były radosne, ale za nimi coś się kryło, nie wiedziałam dokładnie co... - Do zobaczenia, mam nadzieję, że akurat mu nie będziemy wrogami.

Opuścił mnie i do mnie wszedł Hacı. W trudnych chwilach rozłąki między mną a Ahmedem, był dla mnie oparciem wraz z Yelisey. Dogadywałyśmy się po turecku, bo Cennet kiedyś w nocy, za karę, odcięła jej język. Dlaczego? Podobno nie okazała należytego szacunku sułtance Handan.

- Sultanı, Valide Sultan prosi o zgodę na odwiedziny wnuka - powiedział oficjalnym tonem.

- Tak, już idę z Osmanem - wzięłam na ręce bobasa z kołyski i oboje ruszyliśmy w stronę kolejnego pomieszczenia.

Ağa kiedyś mi wyznał, że chciałby mieć jakiegoś potomka, ale to nie jest możliwe. Jako, że jest eunuchem, ma wycięte swoje klejnoty, żeby nie spłodzić jakiejś nałożnicy dziecka. Szkoda go było, bo widać, że nadaje się na ojca. Osmanem potrafił się zajmować prawie cały czas: przewijał pieluchy, bawił się z nim, kołysał do snu, kiedy byłam zbyt zmęczona.

Zapukałam do drzwi, ale odpowiedziała mi cisza. Zdziwiłam się i pchnęłam drzwi, a na ten widok to mnie serce zamarło.

Sułtanka Handan leżała na podłodze wraz z zakrwawionym nożem.

Sułtanka? Na zawsze.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz