12. Ból i nienawiść

263 14 0
                                    

Perspektywa Handan

Głowa mnie strasznie bolała i wolałam umrzeć, niż tak cierpieć. Odkąd Derwiş wyznał mi miłość i rozpoczęły się przygotowania do ślubu politycznego, myślałam, że się załamie. Dlatego postanowiłam zadać sobie takie rany. One mniej bolały.

Nie wiem, jak sobie poradzę, jeśli mnie odratują. Nie wiedziałam, że Şirin tak szybko przybędzie z Osmanem. Myślałam, że będę już martwa. A jednak.

Chyba najbardziej bolał mojego syna ten czyn. Sułtanka Matka chciała się zabić z niewiadomych przyczyn dla sułtana? Nie pojęte dla całego haremu.

Gdybym tylko mogła wyjść za Derwişa...

Otworzyłam oczy, kiedy poczułam pieczenie na rękach. Zacisnęłam mocno zęby, choć nie tak, by pały się strumienie krwi. Słyszałam głosy - najpierw niewyraźne i ciche, ale coraz to bardziej je rozumiałam.

- Taka piękna nasza Pani... Dlaczego ona chciała się zabić? Może dać wolność Jaśnie Pani? Chyba nikt nie chce zbyt się martwić - usłyszałam głos eunucha. Był to Suleyman ağa.

- Och, trzeba się martwić! - powiedziała lekarka. - Jak większą wolność? To matka naszego sułtana i według mnie, jako Valide, ma dużo przywilejów - zaskrzeczała.

- Zülfikar ağa ma strzec sułtana w haremie, a sułtance Handan przyślą dodatkowych strażników - poinformował ją. - Wiesz czemu się dziwię? Nasza sułtanka nie atakuje tej przeklętej faworyty! Ona jest nienormalna i walczy z sułtanką Safiye oraz chce ją wygnać do Eskı Sarayı.

- Tak! - cicho jęknęłam, choć na tyle głośno, by oni usłyszeli.

- Proszę wyjść, Pani się obudziła - wyrzuciła go za drzwi i podbiegła do mnie.

Zaczęła zmieniać mi opatrunki. Rany piekły, ale nie dawałam nic po sobie poznać, że boli. Nie mogę okazywać słabości. W żadnym wypadku.

Perspektywa Derwişa

Miesiąc do ślubu. Ja tego tak bardzo nie chcę, że dałbym wiele, aby go nie było. Choć jest iskierka nadziei, że się nie odbędzie, bo przyłapałem z Zülfikarem Fahriye na spotkaniu z Mehmedem Girayem. Gdyby nie to, to chyba wcześniej tkwiłbym w tym toksycznym związku.

Właśnie szedłem na spotkanie z Reyhanem ağą. Przemierzałem liczne i kręte korytarze, a jakże znajome. Nienawidzę tej ciszy, tego krępującego milczenia w korytarzach Topkapı. Każdy, bez wyjątku, skrywał tajemnice i knuł intrygi, a ja będę musiał wszystko w to się włączać przez ten przeklęty ślub.

Gdyby ktoś zmienił ustrój, tradycje, język...

Byłem już w Kryształowym Pałacu, a raczej w jego sieni. Stała tam zakapturzona postać, to pewnie członek haremu. Tak, Reyhan ağa.

- Witaj - przywitał się zimnym głosem. - Myślałem, że nie przyjedziesz. Mam ważną misję oraz wiadomość.

- Niby co takiego? - zmarszczyłem czoło.

- Sułtanka Handan trafiła do lecznicy, zadała sobie poważne rany sztyletem - wyszeptał. Starałem się zachować kamienną twarz, ale łzy cisnące się do oczu dawały się we znaki. Nie zważając na łzy, kontynuował dalej. - Misję masz taką. Musisz zabić, tak po kryjomu, sułtankę Halime. Wręczam Ci pastę - lekarstwo do jedzenia ,,na serce". Podobno miała już trzy zawały.

- Nie wiem, czy to pomoże w uśmierceniu, ale zobaczę co da się tylko zrobić - schowałem słoik do sakwy przy boku i się skrzywiłem. - A sułtanka? Jak się czuje?

- Podobno pierwszy jęk z siebie wydobyła po czterech godzinach ratowania - szepnął. Zachowywałem powagę na zewnątrz, ale w środku był straszny rozgardiasz.

- Wiem, że ją kochasz, ale i tak za niedługo się żenisz. Po co Ci kochanka? Wiesz, jakie to niebezpieczne? To jest matka sułtana! - wysyczał Reyhan.

- Kocham ją - westchnąłem. - Miłość nie wybiera, choć masz rację. Co jeżeli zajdzie w ciążę? Masz rację...

- Nie rozklejaj mi się tutaj, Derwiş! - warknął.

- Nie masz prawa się odzywać do mnie Derwiş - zmroziłem go wzrokiem. - Jestem paszą i masz się do mnie zwracać ,,paszo". Inaczej...

- Co mi zrobisz? No proszę, mów - zażądał. - Ja mogę powiedzieć padyszachowi o twoim romansie i o twojej przeszłości...

- Słuchaj - przycisnąłem go do ściany trzymając nóż przy jego szyi. - Nie powiesz nic sułtanowi, bo Cię wcześniej zabiję. Tak? - spytałem ostro. - Jesteś pluskwą nie mającym kogo się trzymać w Stambule! - puściłem go i odszedłem do Topkapı.

Perspektywa Halime

Kolejny atak serca przybliżał mnie do Allaha. Były to okropne i bolesne momenty. Nie rozumiem czasami swojego losu; jestem niewiele starsza od sułtana, a więcej przeżyłam. Porwanie, długa podróż, walka o przeżycie. Było o wiele więcej rzeczy, ale te dominowały.

Dzisiaj moja ukochana córeczka obchodziła swoje czternaste urodziny. Jeszcze kilka lat temu nie pomyślałabym, że będzie taka duża i czas tak szybko zleci. Już możnaby ją przygotować do zamążpójścia!

Siedziałam w małej, dobrze ukrytej komnacie, rzeźbiąc w świecach imiona moich wrogów. Şirin, Safiye, Fahriye, bracia Girayowie, Derwiş pasza i sułtan Ahmed oraz wiele innych. Kiedy je zapalałam? Wtedy, gdy udało mi się ich nieco zniszczyć. Osłabić pozycję.

Na pierwszym ogniu była Şirin, bo to ona mi przeszkodziła rodząc syna padyszachowi. Myślałam nad zabiciem Osmana lub osłabienie jej pozycji dzięki urodziwej i inteligentnej nałożnicy.

Potem Ahmed. Zastanawiałam się, czy by go nie podtruwać każdego dnia oraz do leku dodawać truciznę.

Reszta była na drugim planie, bo ta dwójka jest najważniejsza. Mój syn, Mustafa, musi zasiąść na tronie i wprowadzić nowy ustrój. Nową erę. Przecież trzeba strącić sułtana, a wcześniej jego oblubienicę, inaczej Şirin straciłaby nas.

Konkubina wyróżniała się wyglądem, bo miała jasne włosy jak i oczy. Prędzej by pasowało do niej imię Kösem, bo jest prawdziwą liderką.

Ale to ja ją pokonam. Za wszelaką cenę.

Sułtanka? Na zawsze.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz