Po wysokości księżyca wiedziałam, jak długo spędziłam czas i sułtana. Pędziłam w stronę Wielkiego Holu jak najszybciej. Przy wejściu natknęłam się - na nieszczęście - na Cennet Kalfę.
- Gdzieś Ty się podziewała, hatun? - spytała się ze złością. - Co tak długo robiłaś u sułtana?! - po tych słowach starsza kobieta zamarła. - Ty... byłaś w alkowie?
- Że co? Nie, nie! - zaprzeczyłam prędko. - Ja mu zaniosłam posiłek, a potem poprosił abym została z nim porozmawiać.
Kalfa wytrzeszczyła na mnie oczy i wydała kolejne obowiązki. Zrobić pranie? Łatwizna. Poszłam w stronę znajomego korytarza, ale tym razem nie szłam prosto, a skręciłam w prawo. Drewnianą misę postawiłam obok wrzącej wody. Do rąk wzięłam tarkę i zaczęłam prać ręcznie. Po dłuższym czasie rozłożyłam na drewnianej belce mokre prześcieradła i obrusy.
Do pomieszczenia wszedł jeden z eunuchów, czyli mężczyzn w haremie. Nie widziałam go dotychczas, musiałbyć jednym z prywatnych służących.
- Hatun - odezwał się. - Sułtanka Safiye Cię wzywa.
Ruszyłam szybkim krokiem za nieznajomym do jakiejś sułtanki. Kręte korytarze były coraz to bardziej zawiłe, a coraz to szybsze kroki i nieco zawadzająca pamięć nie pomagały. W końcu doszliśmy do wielkich, orzechowych drzwi. Mężczyzna zapukał i po niewyraźnej odpowiedzi oboje weszliśmy do komnaty, a jakże, bogato ozdobionej. Na ottomanie siedziała starsza kobieta, ale nadal piękna. Miała srebrzystą suknie, dobrane i na pewno drogie kolczyki i naszyjnik oraz niezwykłe ozdoby we włosach.
- Ukłoń się - rozkazała twardo.
- Po co? - spytałam głupio.
- Masz się do mnie zwracać per Pani, hatun! Nie życzę sobie takiego zachowania w pałacu! - wysyczała. - A teraz ukłoń się.
Posłusznie ukłoniłam się, a ona kazała przynieść służbie stołek. Nadal nie rozumiałam zbytnio, dlaczego mam sułtanki traktować lepiej niż innych. Przecież one też były niegdyś niewolnicami. Nakazała abym usiadła i to zrobiłam.
- Czy wiesz, dlaczego kazałam Cię sprowadzić prosto z Polski do Imperium? Miałaś się odznaczać inteligencją i pracowitością, posłuszeństwem i zaradnością. A co mam teraz z Ciebie? Żaden pożytek! Mam do Ciebie propozycję nie do odrzucenia; będę Cię uczyć, jak przeżyć w Sarayıu. Jak zdobyć serce sułtana. Jak pozbyć się wrogów. Bülbül ağa będzie Ci pomagał - wskazała na służącego. - To jak?
- Nie dziękuję, Pani. Preferuje życie myszy pod miotłą - odpowiedziałam jej z fałszywym uśmiechem numer pięć. Ona tylko wykrzywiła twarz w grymasie złości.
- Przemyśl to jeszcze, a teraz wynocha! - i eunuch mnie wyprowadził z pomieszczenia.
- Jesteś bezczelna! - wycedził, gdy byliśmy już za drzwiami. - Jak powiem o tym Cennet, to Ci żyć nie da! A teraz idź spać, Masz wstać równo ze świtem!
Złapał mnie za kark i poprowadził w znajome miejsce. Kiedy tylko odszedł, w ustronnym miejscu przebrałam się w jakąś jedno z sukń do spania i położyłam się na pustym materacu obok śpiących już dziewczyn. Zasnęłam z głową pełną myśli; tych o dzisiejszym dniu i tych o przyszłości. Rozmyślałam również nad propozycją Safiye, ale do odpowiedzi byłam już całkowicie pewna.
Wstałam wraz ze słońcem, a po prawdzie to mnie obudziła Cennet. Miała nieprzyjemny wyraz twarzy, a pogarszała jej minę blizna na prawym policzku. Szpeciła jej buzię okropnie, bo ciągnęła się od kącika do ucha, a na szerokość około pięciu centymetrów.
- Wstawaj, Masz zanieść sułtanowi śniadanie - warknęła prosto w moją twarz.
Podniosłam się z miejsca i w znanym wszystkim miejscu przebrałam się. Poszłam szybko do kuchni, gdzie musiałam czekać na jedzenie, ponieważ znowu kucharze się zbytnio nie spieszyli. W końcu, kiedy dostałam już tacę, ruszyłam co prędzej Złotą Drogą do komnaty sułtana.
- Wejść! - rozkazał łagodnie, lecz stanowczo. Gdy tylko ujrzałam go, moja twarz się zarumieniła. - Witaj Pamelo - uśmiechnął się lekko.
- Dzień dobry Ahmedzie - odpowiedziałam mu lekko drżącym głosem. - Jak minął Ci poranek?
- Dobrze, bardzo dobrze - odłożyłam tacę na stolik, a on poklepał na puf obok siebie, żebym usiadła. Zrobiłam o co prosił i spojrzałam na niego. - A tobie?
- Dużo pracy jest w haremie, nie ukrywam - posłałam mu uśmiech pełen skrywanych uczuć. - Co to jest za książka? - spojrzałam na księgę obitą w skórę.
- To jest książka jednego z moich przodków, sułtana Sulejmana. Pisał on wiersze do Sułtanki Hürrem, swojej czwartej żony. Jedną z poprzednich była Gülbahar.
- Wiosenna róża - wymknęło mi się.
- Później przyjęła imię Mahidevran, a potem przyjechała Roksolana. Podobno została przywieziona z Rusi, tak?
- Tak, mieszkała kilka wiosek dalej ode mnie, z tego co mi opowiadali najstarsi mieszkańcy. Zapisała się w pamięci jako najpotężniejsza sułtanka w Imperium - powiedziałam z podziwem.
- Chodź za mną, śniadanie zjem później.
Sułtan wstał, a ja razem z nim. Szliśmy korytarzami ciągnącymi się na wschód, co wywnioskowałam po położeniu słońca. W końcu weszliśmy do ogrodu, gazie wszędzie rosły dzikie kwiaty.
- Witaj w moim ogrodzie! Jeden z zielarzy właśnie pozbierał nasiona na lekarstwa, więc nikt nam nie będzie przeszkadzał.
- Pięknie tutaj - rozejrzałam się podchodząc do balkonu.
- Wiem - uśmiechnął się i przyszedł do mnie. - Mam nadzieję, że Ci się bardzo podoba - z tymi słowami wetknął pomiędzy moje włosy kwiat hibiskusa.
CZYTASZ
Sułtanka? Na zawsze.
Fiksi SejarahCzy wyobrażasz sobie, jak trzeba dążyć do władzy? Jak zbliżyć się do ukochanego, który ma do dyspozycji cały harem? Jak wychować dzieci? A może pozbyć się przeciwników dla dobra rodziny? Życie zwykłej, młodej i oczywiście wolnej dziewczyny, którą po...