9. Dziwne głosy i zdrada

295 17 0
                                    

Wszyscy bawili się tego dnia w najlepsze. Ustawiono stoły wraz z wykwintynymi potrawami i napojami; zastawa dla dziesięciu osób wykonana ze srebra oraz wysadzana cyrkoniami błyszczała w świetle słońca. Łyżki, widelce, noże, kielichy... dosłownie wszystko! Siedzieliśmy przy okrągłym stole w pałacowej jadalni, bo rozpadało się na dworze.

W drugim dniu odwiedzin Zygmunta, odbyła się uroczysta ceremonia ponowienia pokoju wieczystego. Wszyscy poddani mogli wejść na teren ogrodu i rozkoszować się tym wspaniałym widokiem. Przysięga między dwoma władcami całkiem odmiennych krajów brzmiała dziwnie, ale była to ulga dla Polaków i Turków.

Natomiast ja stałam obok Ahmeda zadowolona i szczęśliwa. To właśnie dzisiaj, po okrągłym miesiącu, król wyjeżdżał do ojczyzny. Wtuliłam się w ramię ukochanego trzymając go za ręce, a on gładził mnie po brzuchu. Właśnie zaczął się czwarty miesiąc, jeszcze pięć i zobaczę ukochanego maluszka. Pomimo wszystko, nie minęły mi poranne nudności, prawdopodobnie mój organizm jest w tej mniejszej części.

W tym czasie ani razu nie miałam konfrontacji z Safiye albo którymś z jej popleczników. Cennet narazie zostawiła mnie w spokoju, Bülbül ağa też nie dokuczał i warczał.

Ale dzisiaj musiało się to wszystko zmienić, jak na złość.

- Mam nadzieję, że kiedyś odwiedzisz Polskę, padyszachu - odezwał się mężczyzna z rodu Wazów.

- Jak wygram wojnę z moimi największymi wrogami, to przybędę.

W jednym momencie zrobiło mnie się słabo i upadłam na ziemię. Padışah i şah zaczęli wzywać medyków i medyczki, a ja zamknęłam oczy i dałam sobie ze sobą wygrać.

- Przejść, z drogi! - krzyknął Ahmed. - Faworyta niosąca moje dziecko jest nieprzytomna!

*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*

- Tyś małżonku temu winien! - usłyszałam pierwszy głos, przypominający babkę.

- Ależ duszko, miła moja! Te kaprysy i wymysły, to rodzina raczej... twoja - dodał niepewnie męski głos.

- Co ja słyszę mój kuzynie?! Nasz ród godny i cnotliwy! - wrzasnął kolejny damski głos.

- Sułtan Selim był porywczy, ale człowiek przepoczciwy! - rozmarzyła się prawdopodobnie sułtanka.

- A ja, cieszę się niezmiernie! Temperament świeży, młody... nic dziwnego, że się nudzi, szuka wrażeń i przygody! - uśmiechnęła się ta druga Pani.

- To rozumiem, to jest krew moja! - wypiął dumnie pierś sułtan.

- Cud, że nie ma wąsa Twego! - burknął kolejny damski głos, bardzo głęboki.

- Moja Pani! Cicho wraca... zobaczymy Panie tego! - krzyknął mężczyzna.

Po tej wymianie zdań, mimo pełnej świadomości, otworzyłam oczy. Porozglądałam się po pomieszczeniu i faktycznie, były tu dwa obrazy przedstawiające sułtanki oraz jeden z małżeństwem.

Ten obraz przedstawiał sułtana Selima II i sułtankę Afife Nurbanu. Kolejny sułtankę Mihrimah, a następny sułtankę Hürrem.

Czy ja mam jakieś omamy, czy co?

W jednej chwili zostały otworzone drzwi. Ahmed wkroczył niczym burza i usiadł prędko blisko mnie. Wziął mnie za rękę i spojrzał swoimi dużymi, ciemnymi oczami w moją stronę. Jego skóra zawsze ciemna, teraz była o ton bledsza, a lekki zarost błyszczał w świetle słońca.

- Şirin, ja kiedyś przez Ciebie na zawał zejdę - oznajmił. - Wszystko dobrze?

- Skoro to ja Cię przyprawiłam prawie o zawał, to powinnam się Ciebie zapytać - uśmiechnęłam się. - A tak, to wszystko dobrze. Myślałam, że mam omamy, bo zdawało mi się, że obrazy przemówiły. Może to echo?

- Tak, to echo sobie woła - dało się słyszeć czyjś szept. Ten męski szept.

- A może to duchy? - spytał rozbawiony sułtan. Jak na zawołanie, coś zaczęło pojękiwać, a my oglądaliśmy każdy kąt.

- Słuchaj duchów Mościa Pani, wstrzymaj swoje nóżki sarnie. Zostaw wolność memu Panu, bo inaczej... zginiesz marnie! - przemówił kobiecy i głęboki głos.

- Zginiesz marnie! - dodał cienki głosik.

- ZGINIESZ! - odezwał się chór różnych tonów. Z przerażenia podskoczyłam, a padyszach zbladł.

Oboje się stamtąd wynieśliśmy prędko, nie zważając uwagi na strażników i eunuchów. Dotarliśmy do komnaty mojego skarba, cali zdyszani i zmęczeni długim biegiem pełnym zakrętów i zawirowań.

- A Ty, leż. Nie mam zamiaru narażać Cię na pozbawienie nowego życia - dodał dorosły.

Chciałam protestować, ale wziął mnie na ręce i położył na łóżku. On sam do mnie dołączył i tak zaczęliśmy się śmiać. Rozmawialiśmy na różne tematy, aż zaczęła się kolejna dyskusja na temat imienia dla malucha.

- Dobra, ustaliliśmy dla chłopczyka i będzie to Osman - powiedział. - Ja chcę dla dziewczynki Mihrişah!

- A ja Nurbanu i mojego zdania nie zmienisz - dodałam stanowczo.

- To pójdziemy na kompromis - uspokoił się Ahmed. - Pierwsza dziewczynka, to będzie Mahidevran.

- Ta, której piękno nigdy nie przeminie - wytłumaczyłam sobie szeptem.

- Tak. Druga, to będzie Rana, a trzecia to Elif.

- Flirtująca, a druga to ta o szarych oczach?

- Lub pierwsza litera alfabetu - mrugnął do mnie. - synem po Osmanie będzie Mehmed, potem Kasım i Ibrahim.

Kiwnęłam na znak zgody. Te imiona były całkiem przyzwoite, nie da się tego ukryć. Najmniej Rana, a szczególnie jej znaczenie. Jak będą się do niej przylepiać wezyrowie i paszowie... to wiadomo co można zrobić z ichniejszymi genitaliami.

Ktoś nagle zapukał do drzwi i poderwaliśmy się z miejsca. Po potwierdzeniu, weszła sułtanka Fahriye cała roztrzęsiona. Poprosiła mnie, abym wyszła i to uczyniłam. Jakoś nie chciałam widzieć tej rozmowy, przeczuwałam, że skończy się źle.

Poszłam do swojej komnaty wolnym krokiem oglądając nałożnice. Jedna wydawała mi się podejrzana. Była bardzo radosna i czymś się chwaliła swoim psiapsiółeczkom. Ona wstała ze swojego miejsca i podeszła do mnie.

- Ha, może i jesteś główną faworytą sułtana, ale ja też nią jestem od prawie całego dnia. Niech Bóg da mnie i sułtanowi zdrowego oraz silnego syna - zrobiła słodką i niewinną minę. - Nie jestem Rasha, a Ismihan. Jestem tu, by zdobyć serce sułtana Ahmeda Chana, czternastego padyszacha Imperium Osmańskiego.

Sułtanka? Na zawsze.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz