4. Ogród i nie tylko

393 25 0
                                    

- Kim był ten Pan, co wczoraj do ciebie wszedł do pokoju? - spytałam bez namysłu.

- Ten Pan to Derwiş ağa, jeden z moich najbardziej zaufanych ludzi - uśmiechnął się dziwnie. - Opowiedz coś o sobie - rozkazał.

- Pochodzę z Krakowa, mieszkałam niedaleko zamku, blisko lasu. Do Sukiennic też nieopodal, więc na targ chodziłam. Sprzątałam, bawiłam się z młodszą siostrą... - na wspomnienie Rozalki wyraźnie się zasmuciłam, nie da się ukryć. Była dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy w każdym dniu.

Rozmawialiśmy na różne tematy, między innymi podróże, polityka oraz o Pałacu. Śmialiśmy się, smuciliśmy... wszystko naraz. Niestety, przyszedł czas, kiedy musiałam wracać do obowiązków. Uściskiem się pożegnaliśmy i uciekłam w stronę wielkiej sali.

- Pamela hatun! Znów byłaś u sułtana? - spytała zbyt głośno Zarządczyni i wszystkie dziewczyny z morderczym wzrokiem zwróciły się mu mojej osobie.

- Tylko z nim rozmawiam! - oburzyłam się oraz zaczerwienieniłam się.

- To już nie wspomnę, co mi opowiadał Derwiş! Pocałunek, z tego co mi wiadomo, już był - orzekła na całe pomieszczenie. Dziewczyny coraz bardziej rozeźlone niż na początku, co zwiastowało niezłe kłótnie.

Wkurzona niesamowicie odeszłam w kąt niedaleko mojego miejsca. Kalfa podśmiewała się ze mnie pod nosem, a dziewczyny mierzyły mnie nienawistnym wzrokiem. Siedziałam tak sobie kilkanaście minut, bo zawołał mnie Bülbül ağa.

- Pamelo, mam przekazać Ci, że Sułtanka Safiye Cię wzywa - oznajmił z radosnymi ognikami w oczach.

- Niech Ci będzie - westchnęłam i z ociąganiem poczłapałam za nim.

Przeklęta baba. Od pierwszego naszego spotkania jej nie lubię, aż mi żołądek zbyt wysoko się unosi na myśl o drugim spotkaniu. Dziewczyny siedzące niedaleko mnie zdziwiły się na wieść, że idę do sułtanki. Nie wiem, dlaczego to jest taki ,,zaszczyt". Kobieta jak kobieta, niegdyś niewolnica. Od Hacı aği słyszałam, że służyła niegdyś Nurbanu, żonie Selima II.

Bülbül zapukał do drzwi i od razu weszliśmy do komnaty. Safiye była dziś ubrana w ciemnofioletowe szaty i czubek głowy przyozdobiła kolejnymi diamentami. Ukłoniłam się należycie, a wiedźma się uśmiechnęła.

- W końcu się nauczyłaś - zakpiła.

- Podobno Cennet na nią nakrzyczała, że za długo siedziała i sułtana, Pani - zaśmiał się ağa. Ja natomiast poczułam niesamowite zażenowanie.

- Ktoś tu chce się dobrać do mojego wnuka - stwierdziła. - Mogę Ci w tym pomóc, jeśli będziesz mi lojalna.

- Nie dziękuję, Pani. Wolę...

- To jest kolejna obraza! - syknęła. Mam jej dość, pomyślałam.

- Sultanı, ja bardzo przepraszam, ale to nie jest obraza. To nie jest bezczelność. To zwykła odmowa danej propozycji - broniłam się. - Za pozwoleniem - ukłoniłam się i nazbyt zdenerwowana wyszłam.

- Idealna jest dla Ahmeda - stwierdziła sułtanka patrząc na Bülbül ağę.

Kierowałam się prosto do sułtana, bo tylko tam mogłam odpocząć. To aż dziwne, że znam go kilka dni, a już czuję przy nim bezpieczeństwo. Przyjemne ciepło doświadczałam, gdy czułam jego charakterystyczne perfumy. Jego uśmiech sprawiał, że poprawiał mi humor błyskawicznie.

O Boże, co ja mówię.

Po tych wyznaniach doszłam do pomieszczenia, gdzie znajdował się najczęściej sułtan. Zapukałam grzecznie, a po pozytywnej odpowiedzi weszłam.

- I znowu się widzimy - wstał władca trzech kontynentów z krzesła. - Zaczynam mieć wrażenie, że nie umiesz beze mnie żyć - zaśmiał się, a ja spaliłam niezłego buraka.

- Naprawdę aż tak Ci przeszkadzam?

- Wręcz przeciwnie, bardzo lubię twoje towarzystwo - zarumienił się nieco. - Masz ochotę iść do ogrodu?

- Z wielką chęcią - potwierdziłam skinieniem głowy.

Jako, że było lato, wyszliśmy ubrani jak jesteśmy bez żadnych dodatkowych ubrań. Pierwszy raz wyszłam na świeże powietrze, co bardzo dobrze mi zrobiło. W ogrodzie, który był piękny i bardzo długi, pachniało jaśminami, ale i również różami oraz magnoliami. To połączenie dawało niesamowite efekty. Dobry nastrój, niebiański zapach to tylko jedne z nielicznych.

- Jak Ci się tu podoba? - odezwał się sułtan.

- Jest pięknie, Ahmedzie - spojrzałam mu w oczy i przytuliłam, na co zaskoczył się i odwzajemnił uścisk.

- Panie - skłoniła się jedna z sułtanek. Miała złoto - czarną sukienkę i rysy podobne do Ahmeda. Była niezwykle piękna i emanowała od niej władczość. Oderwałam się szybko od mężczyzny i ukłoniłam się w stronę kobiety.

- Coś się stało? - zapytał z troską.

- Czemu przytulasz nałożnicę? - spytała ostro, na co ja się spięłam.

- To jest najlepsza dziewczyna jaką poznałem dotychczas. Waleczna niczym janczar i miła niczym puchaty kociak - uśmiechnął się mimowolnie. - Matko, to jest Pamela. Pamelo, to moja matka, sułtanka Handan.

- Miło mi poznać matkę mego sułtana - ukłoniłam się ponownie i spojrzałam w twarz Handan. Przybrała sobie jeden z ciepłych wyrazów twarzy.

- Zostawiam Was samych. Za pozwoleniem - dygnęła przed nim i odeszła.

Szliśmy przez ogród rozmawiając sobie tak po prostu. To znaczy, on opowiadał, a ja słuchałam. Podobały mi się powieści o poprzednich władcach oraz o jego taktyce wojennej, jaką zamierza wykorzystać.

- Ahmed?

- Tak?

- To co powiedziałeś sułtance Handan, to było bardzo miłe - zarumieniłam się.

- Och to... dla Ciebie wszystko - posłał mi uroczy uśmiech, aż kolana pode mną się ugięły.

Sułtanka? Na zawsze.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz