2

2.3K 151 5
                                    

Tego dnia już nigdzie nie wychodziłam. Przeczytałam tylko kroniki Narni. Następnego dnia wstałam i wzięłam szybki prysznic. Później poszłam do kuchni i zjadłam śniadanie. Następnie jak codziennie wyszłam na zewnątrz i wzbiłam się w powietrze by polatać. Moje życie to jedna wielka rutyna. Mimo tego że latałam już nieskończoną ilość razy to i tak nigdy przenigdy mi się to nie znudzi. Uwialbiam czuć ten wiatr we włosach. Czuję się wtedy wolna. Uwielbiam obserwować życie innych. Dawniej wszyscy żyli spokojnie. A dziś? Dziś życie tu toczy się całkiem inaczej. Talmarzy którzy zajęli Narnię zwierzęta traktują jak krwiożercze bestie. Teraz w lasach można natknąć się na wielie zdziczałych zwierząt. Po kilku godzinach latania usiadłam pod drzewem. Przymknełam oczy napawając się ciszą i otaczającą mnie naturą. Po chwili usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Szybko otwarłam oczy. Przedemną była ta dziewczynka. Szybko wstałam. Jaka ja byłam głupia że jej nie usłyszałam. Już miałam zamiar odlecieć gdy nagle usłyszałam coś co przyprawiło mnie o niemałe zdziwienie :

- Nie zostań! Proszę! - krzyknęła dziewczynka.

- Nie boisz się mnie? - spytałam powoli się odwracając sie do niej.

- Nie - powiedziała wesoło - A powinnam? - spytała po chwili.

- J-Ja niewiem - zająkłam się

- Jak to niewiesz? - spytała nie rozumiejąc.

- Dawno z nikim nie rozmawiałam nie licząc Zuchona. Wszyscy uwarzają mnie za potwora - powiedziałam głosem wypranym z uczuć.

- Ja się ciebie nie boję. Jestem Łucja - wystawiła do mnie rękę.

- A ja Jasmine - powiedziałam potrząsając jej ręką.

- Przepraszam za Piotrka on nie to chciał powiedzieć - powiedziała patrząc na ziemię.

- Nie to chciał powiedzieć? Daj spokój - powiedziałam i zaśmiałam się bez ani krzty radości - Już od ponad 150 lat wszyscy uważają mnie za potwora i bestię bez uczuć.

- Sto pięćdziesięciu lat?! To ile ty masz lat Jasmine? - spytała nie dowierzając.

- Równe sto siedemdziesiąt - powiedziałam.

- Lepiej już pójde może...- nie dokończyłam poniewaz usłyszałam głośny ryk. Szybko się obróciłam. Ujrzałam ogromnego niedźwiedzia który był na mnie wrogo nastawiony. Szybko wicągnełam miecz z pochwy. Był to miecz moich przodków. Podobno kryje w sobie moc jednego z najsilniejszych z mojej rasy lecz ja w to niewierze. Zwierzę chcialo zadać cios lecz ja szybko uchyliłam się pod ogromną łapą zwierza i wbiłam mu miecz w brzuch. Zwierze głośno wrzasneło. Na Aslana! Pewnie cała Narnia go usłyszała. Niedźwiedź jeszcze chwilę ze mną walczyl lecz po chwili jego ciało opadło bezwładnie.

- Czemu on nas zaatakował? - spytała przerażona

- Widzisz Łucjo traktowano go ja dziką bestię więc taką sie stał - powiedziałam ze smutkiem patrząc na zwierzę.

- Lepiej podrzucę twojemu rodzeństwu. Pewnie się martwią.

- Dobrze - uśmiechnęła się.

Już miałam brać dziewczynkę na barana gdy usłyszałam...

Sprzymierzeniec czy wróg? - NarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz