Odsunęłam się od niego i spaliłam z rumieńców. Mój wzrok automatycznie poleciał na jego buty, chcąc uniknąć kontaktu wzrokowego. Nie wiem czemu to zrobiłam. Nie wiem, co mnie do tego podkusiło, żeby pocałować go w policzek. Nie wiem. Jest to głupie, głupie, głupie, idiotyczne z mojej strony. Pocałowałam mojego wroga w policzek, Williama.
- Umm, dzięki... - był zdziwiony. - Wszystkiego najlepszego, Jane.
- Dzięki... - dalej na niego nie spoglądałam.
I naglę poczułam jego ciepłą dłoń na moim policzku. Moje serce zabiło szaleńczo szybciej, a oddech przyspieszył. Uniósł moją głowę w górę, a od razu wzrokiem spotkałam się z jego pięknym, błękitnym i skrywający wielką tajemnicę spojrzeniem. Gapiłam się w jego tęczówki, a on w moje obejmując cały czas mój policzek.
- Wszystkiego najlepszego, Jane - powtórzył, ale jego głos był łagodniejszy, cieplejszy i przyjemnie się go słuchało.
Pomrugałam kilka razy i jeszcze bardziej moje serce zabiło, a brzuch zrobił koziołki, gdy nachylił się nade mną i pocałował mój policzek. Dokładnie cztery sekundy jego usta spoczywały na mojej skórze. Pierdolone cztery sekundy sprawiły, że miałam nogi z waty w tej chwili. Odsunął się ode mnie, a ja jednak wolałam tą poprzednią wersje.
Kurwa, czy mi się spodobało to?
- Chodźmy. Pewnie się niecierpliwią już - uśmiechnął się delikatnie i skierował się do wejścia.
Pomrugałam kilka razy i ustabilizowałam mój przyspieszony oddech. Otrząsnęłam się i dotrzymałam mu kroku. Czułam się teraz dziwnie przy nim, tak... inaczej, znowu. Między nami jest inaczej, zupełnie inaczej niż wcześniej. Nawet ja na niego patrzę inaczej...
O mój boże.
To chore.
To chore.
Will otworzył wejściowe drzwi i wpuścił mnie do środka pierwszą. Wow, jestem zdziwiona, naprawdę, że on mnie pierwszą wpuścił. Kiedy doszliśmy do sali zdziwiłam się i trochę zrobiło mi się przykro...
Nie było nikogo. Sala oświetlona, udekorowana tak, jak zaplanowałam, wszystko było przygotowane, a nikogo nie było, co jest? Jeszcze dwadzieścia minut temu rozmawiałam z Rachel, która podobno tutaj była.
- Nie ma nikogo? - spytałam i zmarszczyłam brwi.
- Wydawało mi się, że...
- Niespodzianka! - z ukrycia wyszła masa ludzi, którzy wydarli się na całego.
Zrobiłam wielkie oczy i wzięłam większy wdech. Byłam zaskoczona, nawet się przestraszyłam tego, ale radość pochłonęła mnie całą po chwili. Oni wszyscy tutaj byli... W dobrych humor, w ogóle nie znudzeni naszą kilku minutową nieobecnością.
- Wszystkiego najlepszego! - naglę zaatakowały mnie wszystkie dziewczyny z drużyny cheerleaderskiej.
- Jejku, dziękuje! - zaczęłam tulić wszystkie naraz.
I po nich kolejna fala znajomych, którzy składali mi życzenia i przytulali. Wzrokiem błądziłam po sali w odnalezieniu tylko jednego celu. Była to Rachel, która akurat stała przy Williamie i składała mu życzenia.
- ... tak jak jest, okej?! - jedyne zdanie, które usłyszałam jak podeszłam.
- Chel! - wpadłam jej w ramiona.
- Jwow! - od razu odwzajemniła gest. - Wszystkiego naj-naj-naj-najlepszego jeszcze raz!
- Boże, ja myślałam, że nikogo nie ma, a tu taka akcja... - odkleiłam się od niej.
![](https://img.wattpad.com/cover/85047730-288-k623484.jpg)
CZYTASZ
Nienawidzimy siebie
RomanceOboje siebie nienawidzą i oboje o tym wiedzą. Tyle nienawiści, ale dalej są blisko i nie mogą się uniknąć. Może najwyższy czas z tej odwiecznej walki wyrosnąć? Co się stanie, jak jeden moment zmieni wszystko? Jest to kontynuacja opowiadania ''Mój...