Zapinam ostatnią walizkę i unoszę się na wyprostowane nogi. Patrzę na telefon i dochodzi siódma, więc za pół godziny mam być pod szkołą. Mam czas, bo tata mnie zawozi, więc jest wszystko dobrze.
Siadam na krześle przy biurku i przeglądam telefon. Niestety myślami cały czas powracam do tego, co się działo wczoraj. Po pierwsze, do szkoły nie miałam psychicznie siły, żeby pójść. Po drugie, zorientowałam się już, że ojciec i William za sobą nie przepadają. Po trzecie... widział cięcia, widział je.
Tego chyba najbardziej się obawiałam. Na dodatek wszedł sobie, gdy byłam w samej bieliźnie... Nawet teraz, kiedy sobie to przypominam, ten jego wzrok na mnie... mam rumieńce i skręca mnie w brzuchu. Popłakałam się przy nim i przytuliłam, a powiedziała sobie, że nie, koniec, a co..? Nie mogę i powracam do tego... Mieliśmy zapomnieć, a jednak nie potrafię i cholernie mnie do niego ciągnie, ciągnie, ciągnie i będzie ciągnąć, kurwa mać.
Kiedy zobaczyłam jego zabandażowaną rękę, to tak dziwnie przykro mi się zrobiło... Nie wiem czemu, ale czułam smutek, że coś mu się stało... Wyjaśnił, że to zwykłe przecięcie nożem, ale jakoś mi się nie chcę w to wierzyć, żeby zwykły nóż zrobił taką ranę, aby tak mocno i szczelnie zabandażować rękę.
Obiecałam mu, że już nigdy się nie skrzywdzę, ale... to jest ciężkie. To jest cięższe niż ta druga obietnica, naprawdę. Czy on wie, że to z jego powodu? Sprawianie sobie bólu, a jeszcze w ten sposób jest uzależniające, zwłaszcza, że jestem słaba. Jestem słaba, głupia i słaba jeszcze raz.
- Skarbie... - usłyszałam łagodny ton mojej mamy.
- Hmm? - spojrzałam na nią.
- Zbieraj się, tata czeka na dole już - uśmiechnęła się.
- Dobrze - odparłam i wstałam z krzesła.
- Tylko nie kłóć się z Williamem tam na wycieczce - oparła się o framugę drzwi i przyglądała, jak męczę się z walizkami.
- Wiem mamo, nie musisz mi tego mówić - burknęłam.
- Tak? Jakoś wcześniej tego nie wiedziałaś - zakpiła sobie.
- My naprawdę już się nie kłócimy, dlaczego nie możecie tego zrozumieć? - stanęłam przed nią.
- Taak? - cały czas kpiła ze mnie, na co wywróciłam oczami. - A od kiedy ta zmiana, hmm? - skrzyżowała dłonie pod piersi.
Spojrzałam na nią mrugając kilka razy i przybierając rumieńców. Ja sama nie mam pojęcia od czego się zaczął... nasz bliższy kontakt. Poza tym to nie mogło się wydarzyć, a wydarzyło. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja... jestem w nim zakochana.
- Po prostu znudziło nas to - odwróciłam się do niej plecami.
Pale się z rumieńców, a ona jeszcze kpi sobie ze mnie.
- W takim razie bardzo dobrze, że już tą dziecinną nienawiść macie za sobą - powiedziała. - Szykuj się, skarbie i miłej wycieczki ci życzę - podeszła do mnie i pocałowała w głowę.
- Dziękuje.
$$$$$$$$$$$$$$$
- Mam nadzieję, że alkoholu nie schowałaś - powiedział podejrzliwym tonem, choć słyszałam w tym rozbawienie.
- Tato... - przekręciłam oczami i złapałam za walizkę, którą wyjął mi z bagażnika.
- Tak wiem, kochasz tą moją nadopiekuńczość - prychnął.
- Powiedzmy...
- Baw się dobrze i nie rozrabiaj - poczochrał mi włosy.
CZYTASZ
Nienawidzimy siebie
Storie d'amoreOboje siebie nienawidzą i oboje o tym wiedzą. Tyle nienawiści, ale dalej są blisko i nie mogą się uniknąć. Może najwyższy czas z tej odwiecznej walki wyrosnąć? Co się stanie, jak jeden moment zmieni wszystko? Jest to kontynuacja opowiadania ''Mój...