- W Williamie.
Obydwoje w tej chwili spojrzeli na mnie zszokowani i nie odezwali się. Spojrzałam na ojca, któremu usta zacisnęły się w wąską linie i usłyszałam ciche ''kurwa'' z nich. Mama delikatnie się rozluźniła i przejechała dłońmi po swoich udach, a tata po chwili wstał i podszedł do okna, gdzie stanął tyłem i skrzyżował dłonie do klatki piersiowej.
- Ja... ja zakochałam się w Williamie... - odezwałam się po dłuższej ciszy. - Jesteśmy razem od wczoraj - dodałam.
- Umm, Jane... - wykrztusiła z siebie mama. Słyszę po jej głosie, że jest w pełnym szoku. Nie dziwie się. - Wi-William? - powiedziała, jakby chciała się upewnić, jakby się przed chwilą przesłyszała.
- Tak. William - spojrzałam na nią. - Tato? - zwróciłam się do niego.
- Nie zgadzam się.
- Tato! - krzyknęłam zdenerwowana.
- Jane, posłuchaj... - westchnęła moja mama i wstała.
- Nie! - spojrzałam na nią. - Nie będę słuchać tego! Nie obchodzi mnie to, że nie akceptujecie nas!
- Przecież wy nienawidzicie siebie! - odwrócił się w moją stronę zdenerwowany ojciec. - I mam akceptować teraz związek twój z chłopakiem, który przez tyle lat sprawiał cierpienie mojej córce? Po moim trupie - prychnął.
- Tato, ale mnie nie obchodzi to, że nie zgadzacie się z tym! - zacisnęłam pięści.
- Alan, może czas wyjaśnić pewną kwestie? - spytała spokojnie mama.
- Ale nawet po tym nie będę tego akceptować! - spojrzał na nią. - Nie akceptuje tego, że ten debil się w niej zakochał, a jeszcze kilka miesięcy temu przez niego płakała!
- Tato, ale między nami nie ma już żadnej nienawiści! - zmarszczyłam brwi. Czuje, jak moje ciało się grzeje, a serce przyspiesza wraz z klatką piersiową. Denerwuje się strasznie, a oni jeszcze wszystko pogarszają.
- I co? - spojrzał na mnie z kpiną. - I przeszliście do miłości? - prychnął.
- A żebyś wiedział! - krzyknęłam.
- Alan, daj spokój... - westchnęła moja mama.
Chyba jako jedyna to zaakceptowała, ale czy na pewno? I o jakiej kwestii ona wspomniała?
- Nie, Marnie! Nie będę tego tolerował! William mojej córce zrobił tyle krzywdy i nagle mam go zaakceptować?! - rzucił z kpiną.
- Tato, ale naprawdę mnie nie obchodzi to, czy będziesz nasz związek akceptować! Kocham go! - spojrzałam na niego.
Dostrzegłam, jak przeciągle wypuszcza powietrze z nosa i zaczerpuje po chwili więcej. Jest zły, widzę to, ale nawet jego złość i brak akceptacji mnie nie zmusi, bym z Williama zrezygnowała. Mam ich zdanie na ten temat gdzieś.
- Wiesz, że Eva to twoja ciocia?! - odezwał się po chwili.
Zacisnęłam mocniej ręce w piąstki i pierwszy raz od dłuższego czasu spojrzałam na ojca gniewnie. Nie obchodzi mnie to, że jesteśmy rodziną. Kurwa mać, mam to gdzieś.
- Alan.
Spojrzałam na mamę, która poważniejszym tonem zwróciła się do ojca, jakby coś chciała przekazać w ten sposób. Czemu moja rodzicielka jest taka spokojna? To znaczy cieszy mnie to, bardzo, że przyjęła to z akceptacją i nie ma nic do naszego związku, ale... No dziwi mnie jednak to, że ona nie awanturuje się, a ojciec tak. Chociaż czego miałam się po nim spodziewać, jak Williama nie lubi? Widzę to, a nawet teraz się do tego przyznał.
CZYTASZ
Nienawidzimy siebie
RomanceOboje siebie nienawidzą i oboje o tym wiedzą. Tyle nienawiści, ale dalej są blisko i nie mogą się uniknąć. Może najwyższy czas z tej odwiecznej walki wyrosnąć? Co się stanie, jak jeden moment zmieni wszystko? Jest to kontynuacja opowiadania ''Mój...