3 kwietnia
- Nie, nie wierze! - krzyknęłam, kiedy pokazał mi bilety.
- To uwierz - zaśmiał się.
- Jezu, ja kompletnie o tym zapomniałam! - wzięłam do ręki kawałek papieru i przyglądałam się mu zszokowana.
Nie mogę w to uwierzyć, że William to zapamiętał. W ogóle, że wytrzasnął te bilety! Skąd on je wziął?!
- Kings of Leon! - spojrzałam mu w oczy. - Jezu, kocham cię! - rzuciłam mu się w ramiona i ledwo co utrzymał się ze mną. - William, dziękuje ci! - zaczęłam całować jego policzki, szczękę i szyję.
- Grają dzisiaj o osiemnastej koncert - oznajmił i mnie przytulił.
- Hej, to za trzy godziny! - postawił mnie na ziemię.
- Kicia, spokojnie... - zaśmiał się. - Mamy czas - usiadł na moim łóżku i podparł się rękoma.
- Nickelback, teraz Kings of Leon... - dalej w to nie dowierzałam. - Boże, dziękuje ci! - usiadłam mu na kolanach i pocałowałam czule w usta. - Ja też muszę ci się jakoś odwdzięczyć.
- Taaak? - uniósł zabawnie brwi w górę. - No to czekam na propozycję - uśmiechnął się łobuzersko.
- Mam nadzieję... - mruknęłam i padliśmy na materac. - ...że będzie to... zadowalająca przysługa - szepnęłam i pocałowałam go krótko w usta.
- Chyba tak - odparł i położył swoje dłonie na moich pośladkach.
- To cieszy mnie to... - rzekłam uwodzicielsko i zjechałam pocałunkami do jego szyi.
- Po koncercie mamy ognisko z klasą, idziemy? - spytał.
- Co tylko będziesz chciał... - wymruczałam i obdarowywałam go mokrymi pocałunkami.
- Teraz będziesz na wszystko się zgadzała, o co poproszę? - prychnął i przejechał dłońmi po moich plecach, a po chwili powędrował nimi pod bluzkę na gołą skórę, gdzie przy tym przeszedł mnie dreszcz.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Dobrze, wykorzystam to na potem - mruknął i przekręcił głowę tak, że to on zaczął całować moją szyję.
- Jak tam między tobą, a moim ojcem? - spytałam i przymknęłam oczy, kiedy przyjemność opanowała moje ciało.
- Nie jest źle. Ostatnio nawet się ze mną napił - zaśmiał się i obrócił nas.
Leżałam teraz na plecach, a on nade mną obdarowywał mnie po całej szyi mokrymi i przyjemnymi pocałunkami. Wplotłam dłonie w jego czarne włosy i pomrukiwałam z zadowolenia, gdy jednocześnie jego dłonie gładziły moją talię pod bluzką.
- Wiesz, skarbie... W sumie już wiem, jak mogłabyś się odwdzięczyć - pocałował na krótko moje usta, a po chwili zaczął podwijać bluzkę do góry.
Uśmiechnęłam się pod nosem i oddałam w jego ręce od razu. Kocham Williama, uwielbiam go, uwielbiam w nim wszystko i nie mam problemu z niczym. Jak się kłócimy, to po pięciu minutach godzimy, a to najczęściej on przeprasza, choć czuje wyrzuty sumienia, kiedy i tak to ja zawiniłam.
Nasz związek naprawdę jest zupełnie inny niż zwykłych par. Nie nudzimy się sobą, nie ma u nas tej monotonności, zawsze jest coś nowego. Spędzamy ze sobą codziennie czas, ale w ogóle nie nudzimy. Każdy już wie, że jestem z Williamem i w tym Ashley, z którą nawet nie miałam okazji porozmawiać, ale... dzisiaj na ognisku już pora niektóre rzeczy sobie wyjaśnić.
CZYTASZ
Nienawidzimy siebie
RomantikOboje siebie nienawidzą i oboje o tym wiedzą. Tyle nienawiści, ale dalej są blisko i nie mogą się uniknąć. Może najwyższy czas z tej odwiecznej walki wyrosnąć? Co się stanie, jak jeden moment zmieni wszystko? Jest to kontynuacja opowiadania ''Mój...