Rozdział 22

230K 8.9K 17.2K
                                    

W ciszy idziemy przez już trzydzieści minut. Kilka razy padło z jego strony zatrzymaj się, ale nie miałam zamiaru tylko po to, aby on się wysikał. Nie, póki moja ręka jest kajdankami połączona z jego.

- Tędy - zatrzymał się naglę, na co ja prawie się wywróciłam.

- Ostrzegaj, zanim będziesz chciał się zatrzymać - burknęłam i skręciliśmy w kolejną ścieżkę.

Las przybierał coraz szybciej ciemności i z takim tempem, jakim to wszystko robimy - nie wyjdziemy z niego szybko. Najgorsze jest to, że kręcimy się w kółko. Dwa razy powróciliśmy do poprzedniego miejsca, a trzy razy omijaliśmy te same krzaki, które spotkaliśmy pięć minut temu. Ten las jest chory.

- Będziesz się nie odzywać? - zaczął.

- Oblałeś mnie sokiem, mam się odzywać? - prychnęłam.

- Też mnie oblałaś, jesteśmy kwita.

- Kurwa, Will! - zatrzymałam się w miejscu, na co on automatycznie też. - O co ci chodzi?! Jeszcze wcześniej normalnie się zachowywałeś i nagle coś ci odwaliło!

- Josh stwierdził, że między nami coś jest od dłuższego czasu.

Momentalnie zesztywniałam, a serce mi przyspieszyło. Nie wiem, dlaczego tak zareagowałam na to słowo, że czułam, jak moje policzki przybierają rumieńców. Dlaczego Josh to powiedział? I co to ma z tym wspólnego, że mnie oblał? 

- I co z tego? - burknęłam.

- I powiedział, że jeżeli jest inaczej, mam ciebie oblać - spojrzał na mnie, a jego wyraz twarzy nic nie mówił. Był jedną, wielką tajemnicą. Jak zawsze w sumie.

- I zrobiłeś to tylko po to, żeby pokazać, że jest inaczej? - uniosłam brwi w górę.

- Tak - wzruszył ramionami.

- Jesteś kretynem... - spojrzałam na niego z nie dowierzeniem i poszłam przed siebie.

- Hej, też byś to zrobiła - powiedział, jakby chciał się bronić.

- Nie, nie zrobiłabym tego.

Zatrzymał się gwałtownie w miejscu, że aż mną pociągnęło i się zachwiałam. Spojrzałam na niego, gdy ten przyglądał mi się, jakby się właśnie przesłyszał. Dopiero po chwili zrozumiałam, co właśnie powiedziałam i jak to zabrzmiało...

- Nie chodzi o to, że coś do ciebie czuje! - krzyknęłam. - Pojebało cię!? - zmierzyłam go całego, marszcząc przy tym. - Po prostu tak dziecinnie bym się nie zachowała, żeby tylko pokazać, że jest inaczej!

Nie odpowiedział, a poszedł przed siebie. Dotrzymałam mu kroku, ale poczułam się strasznie skrępowana. Moje policzki płoną od rumieńców i z trudem próbuje je zakryć pod kosmykami włosów. Dalej nie rozumiem tego, że musiał pokazać, że jest inaczej... 

Czyli tylko ja do niego coś czuje. Tylko ja zakochałam się w nim jak idiotka. Czuje się głupio, taka upokorzona i smutna. Ale smutna dlaczego? Bo nie odwzajemnia tego? I pytanie... czy ja tego chce? 

- Musze siku - zatrzymał się.

- Will, nie! - spojrzałam na niego. - Nie, nie, nie! Mam to gdzieś! Dojdziemy do końca i wtedy załatwisz swoją potrzebę! 

- Jane, zesikam się w spodnie, chcesz tego? - prychnął.

- Mam to gdzieś.

- Siłą cię zmuszę, żebyś dała mi się wysikać, chcesz tego? - nie odpuszczał.

- Mam to gdzieś, Will! Proszę cię, chodźmy... - poszłam przed siebie. 

- Jeśli w ciągu pięciu minut nie odechce mi się, przyrzekam, że nie odpuszczę już - dotrzymał mi kroku.

Nienawidzimy siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz