1. Niall & Harry

337 31 16
                                    

Dla Zuzi z okazji szesnastych urodzin.

Wszystkiego najlepszego! ♥


Była godzina piąta trzydzieści dwie, gdy Niall wjechał na odpowiednią ulicę swoją rozklekotaną furgonetką, budząc tym rzęchem prawdopodobnie połowę okolicy.

To nic, że Harry nakazał mu dyskrecję. Blondyn mimo wszystko nie wyłączył reflektorów, co miał zrobić jakieś dwie ulice wcześniej, ani nawet nie zakrył rejestracji. Właściwie był całkowicie nieprzygotowany do zgarnięcia przyjaciela, który miał się tu pojawić dokładnie za sześć minut i trzydzieści cztery sekundy, ale czy jego działania nie byłyby zbyt podejrzane? W końcu taki stary gruchot jeżdżący po ciemku bez świateł i tablic rejestracyjnych mógłby wzbudzać podejrzenia...

Cóż, zawsze to jakieś wytłumaczenie w razie pretensji znajomego.

Mimo że chłopak wiedział, na co się pisze, gdy rozmawiał z Harrym przez telefon ich nieco głupawym kodem, którym porozumiewali się jeszcze w liceum, i tak był spięty. Ba, nawet gorzej, był przerażony!

Może nie myślał jasno, gdy zgadzał się na to wszystko...? W końcu przed tym dziwnym telefonem ze strony Harry'ego nie rozmawiali ze sobą od czterech lat, przez ten czas również ani razu na siebie nie wpadli. Może był zbyt zszokowany, że Harry pamięta jego numer albo że od tylu lat on sam go nie zmienił.

U ilu starych przyjaciół jego numer telefonu nadal figuruje w spisie kontaktów?

Młody mężczyzna zadygotał delikatnie i od razu odkręcił ogrzewanie najmocniej jak się dało, przez co gorące, duszne powietrze buchnęło w jego twarz niespodziewanie. Widział, jak z otworów nawiewu wydobywają się drobinki kurzu, które poczęły fruwać po całej kabinie kierowcy. Automatycznie zakaszlał, po czym wyłączył ogrzewanie.

Skoro miał zmarznąć, trudno. I tak już był cały odrętwiały i sztywny z niewyspania. Nie był bowiem w stanie zmrużyć oka, odkąd tylko położył się spać w swojej sypialni. No, może sypialnia to za dużo powiedziane. Znajdował się tam bowiem tylko materac z grubą pościelą, stary telewizor i miska na popcorn, zwykle zresztą pusta.

Spojrzał na zegarek. Harry'emu zostały dwie minuty i dwadzieścia osiem sekund.

To nie był dobry pomysł, aby zgadzać się na ten cały plan, ale czy Harry pozostawił mu jakiś wybór? Otóż nie. Kategorycznie nie. Niall ledwo był w stanie dopytać o szczegóły, którymi niechętnie został uraczony, jakby nie mógł zostać wtajemniczony. Jakby jego najlepszy przyjaciel ze szkolnych lat nie chciał mu w pełni zaufać.

Blondyn znów zadrżał na siedzeniu. Tym razem nie było to jednak spowodowane zimnem. Zobaczył bowiem zarys postaci mknącej między krzakami przy skrzyżowaniu. Chłopak nachylił się więc nad kierownicą i zmrużył oczy, aby przynajmniej udawać, że to pomoże mu dostrzec, co to za człowiek.

- Błagam, żeby to nie był jakiś durny sąsiad - wymamrotał pod nosem, chrypiąc przy tym trochę, bowiem jego gardło nie było odpowiednio nawilżone. I wyschło nawet jeszcze bardziej, gdy na plecach wałęsającego się człowieka zobaczył napis "Policja".

Zamurowało go. Serce zaczęło walić jak młotem. Miał ochotę przekręcić kluczyk w stacyjce i odjechać z piskiem opon. Chrzanić Harry'ego, chrzanić cały plan, który ledwo znał, chrzanić wszystko.

Nie. Poddanie się emocjom i tak impulsywne zachowanie, które wiązało się z zostawieniem Harry'ego na pastwę losu na pewno nie było odpowiednim rozwiązaniem. Zresztą i tak nie mógłby teraz włączyć kaszlącego silnika i ruszyć czym prędzej do domu, nie wzbudzając podejrzeń policjanta.

That imperfect Christmas Eve ||1DWhere stories live. Discover now