Niall nie miał pojęcia, co sobie myślał, gdy pojawił się pd domem Melanii po raz drugi tego dnia. Właściwie nie sądził, że w ogóle używał w tym momencie rozumu, który najwyraźniej postanowił całkowicie ustąpić pierwszeństwa sercu, chociaż na pewno nie zrobiłby tego, gdyby pogoda nie uległa tak gwałtownemu załamaniu.
Przyszedł więc na odpowiednią ulicę, mimo że zamieć była nie do zniesienia. Udało mu się jako tako nastroić gitarę. Kilkakrotnie odetchnął powoli, jakby miał tremę przed najważniejszym występem w swojej małym, prywatnym świecie. Zanim się obejrzał, już zaczął grać piosenkę, którą dla niej napisał po skończeniu ich relacji, której bardzo mu brakowało, chociaż nie zawsze zdawał sobie z tego sprawę.
Śpiewał najgłośniej jak potrafił, chociaż wiatr wpadający mu gwałtownie do dróg oddechowych aż zapierał dech w piersiach. Starał się z całych sił, aby rytm piosenki był stabilny, co utrudniały mu jego własne palce, przemarznięte, lodowate. Nie miał pojęcia, dlaczego nie wziął kostki do gry.
Bał się, że dziewczyna go nie usłyszy. Bał się, że zaprzepaścił szansę i już nigdy nie będzie mógł liczyć na kolejną. Był pełen obaw i strachu, rozpaczy i miłości, dawno zapomnianej, wybudzonej z cierpliwego snu kilka godzin wcześniej.
Dlaczego pozwolił jej odejść? Dlaczego zostawił ją na studniówce i pojechał z kumplem do baru, aby wrócić pod koniec i odwieźć ją do domu? Nigdy nie interesował go alkohol, papierosy czy innego rodzaju używki zapewniające rozrywkę wielu ludziom. Odkąd zaczął chodzić z Melanią już nawet o nich nie pamiętał, aby później po prostu wystawić biedną dziewczynę w trakcie balu.
Był idiotą.
Kiedy podniósł głowę znad swoich palców, w których już dawno stracił czucie, zobaczył ją w oknie pierwszego piętra. Serce od razu mu przyspieszyło, na ułamek sekundy zapomniał tekstu własnej piosenki, aby niemalże od razu kontynuować śpiewanie. Każdy brzdęk strun wydawał mu się jednak nieskładny, wyrwany z kontekstu, bezsensowny.
Dopiero wtedy zrozumiał, czego tak naprawdę nie bał się, że jej nie zobaczy, ale że znów będzie mógł na nią spojrzeć, że ona popatrzy na niego i jakoś zareaguje. Może rzuci czymś w niego, może zacznie bluźnić, rozwali mu gitarę... Nie potrafił wymyślić żadnego pozytywnego finału tejże sytuacji, toteż gdy dziewczyna zaczęła go oklaskiwać, aby chwilę później zejść na dół i zaprosić go do siebie, musiał się poważnie zastanowić, czy też ta rozkoszna dziewczyna o chłodnym spojrzeniu nie postradała zmysłów.
Kto normalny pyta osobę, której rzekomo nienawidzi, o ochotę na herbatę? To było tak absurdalne, tak nie na miejscu, że Niall przez chwilę zupełnie nie wiedział, co mógłby na to odpowiedzieć. Stał pośrodku zamieci, patrząc się na swoją byłą dziewczynę z rosnącą konsternacją.
Melania chyba zrozumiała, dlaczego Irlandczyk nie chce się ruszyć z miejsca, bowiem chrząknęła głośno i wyjaśniła naprędce:
- Może i ci nie wybaczyłam, ale nie chcę, abyś zamarzł na kość.
Horan uśmiechnął się mimochodem, czując budujące się w nim uczucie nadziei, aby następnie ruszyć w stronę wejścia do domu dziewczyny, która zdążyła już wejść z powrotem do domu i otworzyć szerzej drzwi swojemu gościowi, przy okazji chowając się za nimi, jakby nadal odrobinę przerażał ją niespodziewany widok jego osoby.
Chłopak prędko wszedł do jej domu i odetchnął z ulgą, czując, jak powoli mróz ustępuje z jego przemarzniętego ciała. Melania prędko zamknęła drzwi i mocno objęła się swoimi ramionami, patrząc na wykładzinę, którą pokryte były schody na pierwsze piętro. Po chwili spojrzała jednak na Nialla, który również na nią popatrzył i uśmiechnął się półgębkiem, po czym ściągnął z siebie gitarę i odstawił obok poręczy schodów. Następnie gwałtownie wydostał się ze swojej puchowej kurtki i zaczął rozwiązywać buty, nadal będąc pod czujnym spojrzeniem chłodnych, jasnych oczu. Wreszcie udało mu się pozbyć obuwia, więc mógł całą swoją uwagę skupić na wspaniałej dziewczynie, która nie zasługiwała na jego durne zachowanie.
YOU ARE READING
That imperfect Christmas Eve ||1D
FanfictionCzasami po prostu nie można inaczej - trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i brnąć. Brnąć, choćby wydawało się to absurdalne, śmieszne, niewłaściwe. Bo w święta wszystko może się zdarzyć... nawet cud. ©xAgataOfficialx