Liam wysiadł z vana i trzasnął drzwiami wozu, podczas gdy kierowca pobiegł prędko do bagażnika, aby wyciągnąć niewielki bagaż mężczyzny, który niezwłocznie mu wręczył.
- Dziękuję - rzekł Payne, na chwilę odrywając wzrok od swojego rodzinnego domu przyozdobionego światełkami. W oknach było widać wszelkiego rodzaju stroiki, świecące gwiazdki, a na balkonie stał świecący Mikołaj ludzkich rozmiarów, który aktualnie przysypany był sporą warstwą śniegu, podobnie jak parapety czy trawnik domu.
- Do widzenia Panu! I wesołych świąt! - powiedział kierowca, po czym wsiadł do auta.
- Wesołych! - odparł naprędce pilot. Przez chwilę patrzył, jak czarny van odjeżdża, co jakiś czas niesfornie ślizgając się po prostej, pustej drodze, przypominając, jak kruchą i małą jest maszyną.
Liam odetchnął cicho, aby następnie przejechać zmarzniętą dłonią po ośnieżonej zielonej furtce. Następnie nacisnął guzik, przez co niemalże niezwłocznie do jego uszu dotarł z wnętra domu dźwięk dzwonka do drzwi. Następnie usłyszał przytłumione szczekanie psa, co było zapowiedzią jego rychłego pojawienia się w oknie. Mężczyzna się nie pomylił - po chwili zobaczył w oknie swojego pupila Watsona, który na jego widok znów zaszczekał i zniknął mu z oczu, aby pojawić się znowu, tym razem z siostrą Liama, Ruth.
Pilot pomachał zaskoczonej kobiecie, która również zniknęła na chwilę z okna, aby nacisnąć odpowiedni przycisk, dzięki któremu furtka ustąpiła pod naciskiem Liama, stając przed nim otworem. Mężczyzna wszedł więc na posesję i zamknął za sobą wejście, aby następnie ruszyć w stronę domu. Gdy już przeszedł połowę zasypanej śniegiem ścieżki, drzwi budynku otworzyły się i wyleciał zza nich obśliniony Watson, który od razu pobiegł do swojego właściciela.
Liam szybko odstawił walizeczkę, aby przygotować się na naparcie zwierzaka. Ten z całą prędkością wleciał w niego i zaczął go obskakiwać, liżąc po twarzy wielkim jęzorem i zionąc na niego ohydnym oddechem.
- Tak, ja też się cieszę, że cię widzę - zaśmiał się Payne, starając się poskromić przyjacielski atak pupila, który miał być dowodem jego lojalności, szczęścia i ogromu tęsknoty, z jaką Watson musiał się zmierzyć. - Daj mi wstać, głupku - dodał, ponosząc się do pozycji siedzącej, po czym odepchnął delikatnie pysk psiska, żeby móc całkowicie się podnieść. Watson cierpliwie usiadł i czekał, aż jego właściciel otrzepie mokre spodnie i kurtkę.
- Liam! - zawołała siostra Payne'a, która biegła boso przez trawnik, aby następnie rzucić się na brata z nieco mniejszą siłą niż Watson. Ucałowała go soczyście w drapiący, zarośnięty policzek, po czym przytuliła go ciasno. - Tak się za tobą stęskniłam! Nie widzieliśmy się z osiem miesięcy.
- Wiem. - Mężczyzna odwzajemnił uścisk. - Wesołych świąt, Ruthie.
- Wesołych świąt - odrzekła, odsuwając się od niego. Następnie podniosła z ziemi jego walizkę, drugą rękę umieściwszy na plecach brata. Ten również ją objął, podczas gdy Watson obsesyjnie lizał jego drugą dłoń. W ten sposób wspólnie dotarli do budynku, w którym czekała już druga siostra - Nicole, tata Geoff i mąż Ruth, Thomas trzymający na rękach siostrzeńca Payne'a.
I Liam po raz pierwszy od niepamiętnych czasów czuł się naprawdę szczęśliwy.
~*~
Podczas jazdy autobusem z Sheffield do Doncaster Louisowi nie mogło umknąć, dlaczego Harry przywłaszczył sobie jego samochód. Gdyby bowiem mężczyzna wiedział wcześniej, jak koszmarnie jedzie się nimi w zimę, sam by sobie ukradł ten wóz. Wprawdzie z początku, gdy już dotarł pieszo na dworzec, czuł ulgę, że teraz jego podróż pójdzie już sprawnie, jednak gdy zobaczył ten nie pierwszej młodości środek transportu na własne oczy, zupełnie zwątpił w powodzenie całej tej podróży. Autobus wyglądał bowiem, jakby w ogóle nie miał prawa odpalić przy temperaturze nieprzekraczającej zero stopni Celsjusza.
YOU ARE READING
That imperfect Christmas Eve ||1D
FanfictionCzasami po prostu nie można inaczej - trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i brnąć. Brnąć, choćby wydawało się to absurdalne, śmieszne, niewłaściwe. Bo w święta wszystko może się zdarzyć... nawet cud. ©xAgataOfficialx