- Daleko jeszcze?
- Daleko.
- Mówiłeś, że blisko.
- Kłamałem.
Spojrzała na niego z ukosa, wydymając usta. Merle palił trzeciego papierosa, a ją piekły oczy od gęstego dymu zalewającego kabinę.
- A jeśli naprawdę mu się coś stało?
- Nie stało – odgryzł. – To Daryl, jemu nic się nie dzieje. Zapewne skończyło mu się paliwo. Spotkamy go po drodze.
- Jesteś zbyt pewny siebie – mruknęła, wciskając się głębiej w fotel. Mężczyzna nie powiedział już ani słowa. Cisza dudniła jej w głowie, a łzy nie były skutkiem podrażnienia od papierosów.
Bała się, że zostanie ze starszym Dixonem sama, że zostawi ją i że Daryl przepadł, a ona nigdy nie powie, jak bardzo jest mu wdzięczna.
Podciągnęła nosem, a Merle popatrzył na nią spod byka, mrucząc pod nosem:
- Przestań się mazać, gówniaro. Jeszcze się nie zahartowałaś?
- Nie – wydusiła, ale otarła policzki.
- A powinnaś. W tym gównie nie ma miejsc na słabe pizdy, chyba zauważyłaś. Wszystkie pizdy łażą martwe. Chcesz do nich dołączyć? Chętnie ci pomogę.
- Przestań. – Zirytował ją. Zacisnęła dłoń na kolanie. – Dlaczego taki jesteś? Jeśli nie odpowiada ci towarzystwo, to dobrze, możesz otworzyć drzwi i mnie wykopać. Tylko że jeśli nie znajdziemy Daryla, to zostaniesz sam. Sam jak palec i ciekawe, co wtedy zrobisz.
- Wy baby zawsze wyolbrzymiacie. Widzicie problem we wszystkim, kurwa, we wszystkim. Nie wiem, po jaką cholerę mój braciszek ratował ci dupę, ale skoro to zrobił, to znaczy, że byłaś tego warta, więc i ja cię muszę znosić. Zamknij jadaczkę i daj mi prowadzić. Zaraz będziemy.
- Jak zwykle tylko burczysz na każdego – mruknęła, ale Merle nie odpowiedział, mrużąc oczy.
Niecały kilometr dalej wjechali do małego, robotniczego miasta z trzema sklepami i stacją benzynową. Sztywni kręcili się bez celu pod silosem na skraju, a ich wolne głowy obracały się za nimi, gdy przejechali obok.
- Motor! – Pai podskoczyła, wskazując za okno. Motocykl Merle'a, stał przed blaszanym budynkiem; magazyn Braci stracił dawny blask, a po dobrze rozwijającej się firmie nie został ani ślad.
- Widzę – Merle zajechał pod budynek i zgasił silnik. Rozejrzeli się, ale plac wyglądał na czysty.
- Idziemy?
- Tak – przytaknął i sięgnął pod siedzenie, wyjmując długi łom. Buczenie sztywnych niosło się echem, lecz żaden nie wyszedł im na spotkanie.
Merle podbiegł do swojego motoru i obejrzał, a potem ruszył w kierunku podwójnych drzwi z wyblakłym neonem na górze.
Paili pobiegła za mężczyzną i chowając się za jego plecami, wychyliła, obejmując wzrokiem sporej wielkości hangar pełen przykrytych płachtami kartonów.
- Widzisz coś?
- Szz... - złapał ją za ramię i przyciągnął. – Nie masz się chować, tylko dotrzymywać mi kroku.
- Dobra, wyluzuj.
Merle stawiał ostrożnie stopy, ale nie był w stanie ominąć wszystkich odłamków szkła z powybijanych szyb. Chrzęst niósł się echem, a Paili miała wrażenie, że za najbliższym zakrętem wpadną w pułapkę bez wyjścia.
Tak się jednak nie stało.
Z mieszanką uczuć przystanęli przy zielonym kontenerze, wsłuchując się w odgłosy: ktoś szedł z naprzeciwka i z całą pewnością było to kilka osób.
- Schowaj się – Merle pokazał na miejsce za kontenerem, ale nim Pai zdążyła wykonać polecenie, usłyszeli znajomy głos:
- Merle?
- Daryl? – Dixon opuścił broń, gdy przed jego twarzą pojawił się brat. Nie wyglądał, jakby stało się coś złego, chociaż twarz miał brudną, a brązowe włosy lepiły się do czoła. – Co ty tu robisz? Miałem po was jechać.
- No ale my przyjechaliśmy po ciebie – Merle zbliżył się do niego, wychodząc na środek i dopiero wtedy ujrzał grupkę ludzi, którzy stali za Darylem. – Co jest kurwa?
Paili także podeszła, słysząc wrogość w głosie Merle'a. Rozszerzyła ze zdziwienia oczy, ale cofnęła się; za plecami starszego z braci była bezpieczna.
- To Rick – Daryl pokazał na ciemnowłosego mężczyznę w czarnych jeansach. – A to jego grupa.
- I? – Merle nie wyglądał na zadowolonego. Ślizgał się wzrokiem po obcych, mierząc ich z pogardą.
- Pomogłem tej tam – pokazał na wysoką, rudą dziewczynę. – I chciałem wracać, ale mnie ubiegliście.
- Nie ważne. Wracajmy.
- Chwileczkę – przedstawiony mężczyzna podszedł do nich. Miał ciepłe oczy i wąskie usta, które ułożył w lekkim uśmiechu. – Moja propozycja jest nadal aktualna.
- Jaka kurwa propozycja? – wtrącił Merle, nim Daryl zdążył otworzyć usta.
- Zaproponowałem twojemu bratu, abyście przyłączyli się do nas.
- Do was? – zaśmiał się chrapliwie, zatykając palec za pasek od spodni. – A co możecie nam dać?
- Schronienie. Mamy bezpieczne miejsce, ale są warunki.
- Warunki, huh? – obszedł Ricka, plując na wilgotną glebę. – Jakie kurwa warunki? I kto powiedział, że chcemy waszej pomocy? Świetnie sobie radzimy, więc wypad.
- Ale Merle... - Pai odezwała się nieśmiało. Wzmianka o bezpiecznym miejscu napełniła ją nadzieją, a nowa grupa nie wyglądała na złą. Były w niej dwie kobiety – rudowłosa i blondynka w kucyku- oraz chłopaczek w policyjnym kapeluszu.
Dixon zwrócił na nią swój nienawistny wzrok i syknął, że ma milczeć, ale nie mogła.
- Chociaż go posłuchajmy. Mam dość spania w namiocie. Jeśli to prawda, to zastanówmy się... Daryl? – Z oczekiwaniem obróciła się do młodszego, ale on wzruszył obojętnie ramionami, obgryzając palec.
- Wasza siostra ma rację; zastanówcie się.
- Siostra – Merle parsknął, ale odpuścił wyjaśnianie ich relacji. – Nie potrzebujemy przyjaciół. W tych czasach każdy radzi sobie sam. Spadajmy, braciszku – cofnął się i klepnął brata w ramię, ale nie przestał obserwować ludzi, którzy również przyglądali im się z nieukrytą ciekawością.
- Chcę zostać – Pai zacisnęła wargi. – Potrzebujemy dachu nad głową, nie rozumiecie? Chociaż na jakiś czas.
- To zostań, kurwa. Przynajmniej nie będziemy musieli cię niańczyć.
- Dziewczyna ma rację. – Kobiecy, pewny głos rozbrzmiał w hali, a ruda dziewczyna pojawiła się za Rickiem. – Daryl mi pomógł, więc my też możemy zrobić to dla was. Nie będziecie żałować, ale błagać też nie zamierzamy. Nasz grupa umie sobie radzić, ale możemy być silniejsi, więc przemyślcie to.
- Błagam – Paili wbiła sarnie oczy w Daryla. Tęskniła za obecnością innych, chciała mieć chociaż namiastkę poprzedniego życia, a towarzystwo dwóch mężczyzn przez pół roku, to nie było to, co mogło ją zachwycić. Co prawda zapewniali jej bezpieczeństwo, nauczyli, jak sobie poradzić, ale widok dziewczyn w podobnym wieku, napełnił ją ciepłem i pragnieniem kontaktu z rówieśniczkami. Mogłyby razem polować, dzielić się sekretami i wspominać. Wspominać to, co przeminęło. – Błagam – powtórzyła i z walącym sercem czekała na ich reakcję.
![](https://img.wattpad.com/cover/82986781-288-k441095.jpg)