Pojawienie się Gubernatora było jak atak dżumy, cholery i innej paskudnej choroby, z którą ciężko było sobie poradzić.
Philip Blake był postacią przesiąkniętą złem i wypatroszeniem uczuciowym w takim stopniu, że nie widział niczego złego w zabiciu niewinnych ludzi; począwszy od starszych, kończąc na rodzinach.
Zjawił się w najmniej oczekiwanym momencie, w chwili, w której ich więzienne życie nabierało sensu, gdy Merle złagodniał, dostosowując się do grupy, gdy mała Judith przeszła z mleka na dziecięce zupki, gdy głos Carla zaczął przechodzić na niższe tony i gdy Daryl pod osłoną nocy obejmował Paili, wypełniając ją całym sobą.
Właśnie wtedy Philip Blake zostawił ślad na ich terytorium, ciągnąc wszystko na samo dno.
Pierwszy atak wycisnął z nich wszystkie soki, chociaż na ich szczęście nikt nie zginął.
Drobne draśnięcia i skaleczenia dało się zaleczyć, ale spadek formy psychicznej był nie do przeskoczenia i chociażby każdy z nich stanął w szeregu, podejmując mordercze ćwiczenia, nie byli w stanie pokonać zagrożenia z zewnątrz.
Wysoki mężczyzna z opaską na oku dążył do celu, aczkolwiek pierwszy raz miał być ostrzeżeniem. Jako dobry nauczyciel zbłąkanych dusz, zostawił im lekcje, z którą sami musieli sobie poradzić, jednocześnie dając nauczkę za nieposłuszeństwo.
Z pomocą swoich ludzi sforsował bramę, wpuszczając im stado Sztywnych.
Człapiące ochłapy żywego mięsa robiły wszystko, by wczepić się w ich szyje, ale grupa Ricka dała radę.
Merle śmiał się później, że ćwiczenia sportowe powinny być na porządku dziennym, ale nikt go nie słuchał, zbyt zmęczony i wyczerpany ciągłym wbijaniem noża w twarde czaszki martwych.
Odrobili zadanie domowe, stając się silniejszymi, dopóki Gubernator nie zechce zmiażdżyć ostatnią iskrę, jaka tliła się w każdym z nich.
*
- Zmęczona?
- Mhm.
- Chcesz jeszcze?
- Mhm. - Wyciągnęła dłoń, głaszcząc go po policzku.
Dziś nie miał zamiaru się kryć. Leżał przy niej, ramię w ramię, słuchając szybkiego tętna.
- Na moich zasadach?
- Zawsze – skinęła i podniosła głowę, dosięgając wąskich ust.
Serce biło jej jak oszalałe, gdy Daryl po raz drugi klęczał między jej nogami.
Potrzebowała go, a widząc po bijącym spokoju z niebieskich oczu, on także pragnął.
Jej.
Westchnęła po wszystkim, a on pozwolił, by objęła go, kładąc policzek na piersi. Pachniał nią, czuła swój zapach, gdy wielka dłoń gładziła jej włosy.
- Bałeś się?
- Ani trochę.
- Bałeś – stwierdziła z przekąsem. – Szukałeś mnie wzrokiem.
- Zdawało ci się.
- Nie. – Zacisnęła ust, podnosząc się na nim. – Widziałam, bo i ja cię szukałam.
![](https://img.wattpad.com/cover/82986781-288-k441095.jpg)