15. Wieczorne rytułały

382 54 3
                                    

Na początku, nim przejdziecie do czytania, chciałam podziękować za oceny oraz komentarze :) Dobrze wiedzieć, że są ludzie, którzy odwiedzają moje prace i w jakiś sposób doceniają. 
Mimo tego chciałam mieć do Was prośbę: miło mi będzie, jeśli Wasze komentarze będą zawierały więcej, niż samo "Fajne" albo "Kiedy next?". Lubię, gdy opinie są szersze, kiedy ktoś napisze mi, gdzie popełniłam błąd lub też, co podobało mu się najbardziej. To pomaga w doszkalaniu umiejętności, ale też sprawia, że chce się pisać, nawet jeżeli miałabym to robić tylko dla jednej osoby :) 
Pozdrawiam Was serdecznie. 

~~~~

Może to zabawne, ale czuła się odprężona, gdy wypuszczał z ust gęsty, szarawy dym.
Siadywała na kamiennych schodkach prowadzących do środka więzienia i w skupieniu obserwowała męską sylwetkę.
Czasem był sam, a czasem z bratem.
Palili jednego na pół, a kiedy los im sprzyjał i znaleźli przy Sztywnym paczkę, każdy dostawał swojego.
Pai w ciepłe wieczory wychodziła na zewnątrz w krótkich, luźnych szortach odkopanych ze sterty ubrań w składziku z bronią, i z bluzą na ramionach, przyglądała się Darylowi.
Wieczorny relaks przy akompaniamencie świerszczy i buczących trupów dziwnym trafem potrafił ją usypiać.
Daryl codziennie musiał zapalić, a ona znając jego przyzwyczajenie, dreptała na zewnątrz i w znacznej odległości obserwowała.
Jedną stopę opierał o ścianę, a plecy pochylał do przodu, obracając w długich, wąskich palcach filtr. Miał śmieszny nawyk wypuszczania kółeczek, a ją to niesamowicie bawiło, gdy idealne okręgi z dymu szybowały w górę, znikając na tle nocnego nieba.
Wczoraj zastał ją praktycznie śpiącą z głową przypartą do zimnej ściany, dziś czekała na niego z szeroko rozwartymi oczami.
- Partyjka? – zapytała żywo.
- Ale jedna. Rano z Merlem mamy polowanie.
- Dobra, jedna. A może jednak dwie?
- Jedna. – Uniósł palec i przepuścił ją w przejściu do bloku C.
Merle leżał na górnej pryczy, bawiąc się nożem, a gdy przyszli, uniósł się na łokciach, łypiąc na nich z wyraźnym wyczekiwaniem.
- Gramy?
- Jedna partia. – Pai skinęła głową i wdrapała się po drabince, zmuszając go, by podkurczył nogi.
- A nie dwie?
- Jedna. – Daryl rzucił im na pościel kolorowe patyczki i wskoczył na górę, opuszczając nogi w dół.
Paili wcisnęła zimne stopy pod kołdrę, opierając je na udach starszego Dixona, i chociaż została zbluzgana, wyszczerzyła się do niego i zebrała bierki w całość.
- Ja zaczynam – oznajmiła, puszczając patyczki.
- Jak zwykle. – Daryl odchylił się na dłoniach w tył, patrząc na jej szybkie ruchy. Po dwóch minutach nadal nie wyglądało, by jego kolej miała nadejść, bo dziewczyna z językiem na wierzchu podważała szóstą bierkę.
Cóż, nauczył się już, że każdego wieczoru przegrywał. Chociaż robił co mógł i tak nie potrafił jej pokonać. Merle nie był lepszy, chociaż tym razem uzbierał całe cztery patyczki i to w różnych kolorach.
Na koniec z dumą wyciągnęła do niego dłoń.
- Nagroda.
- Masz i spadaj do siebie – mruknął, podając jej zawiniętego w papierek miętusa. – Ale jutro się zemszczę.
- Jasne, ciągle to powtarzasz. – Puściła mu oczko i z wyraźnym zadowoleniem wyszła z celi, życząc im słodkich snów pełnych dziewiczej krwi.

30 Day - Daryl DixonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz