Marinette
Kiedy weszłam do mieszkania zobaczyłam siedzących na kanapie rodziców. Rozmawiali z Nathanem i Emmą. Mój brat czule obejmował dziewczynę i spoglądał na rodziców z lekkim uśmiechem.
Stanęłam i spojrzałam na nich w osłupieniu. Po chwili dostrzegła mnie Emma.
-Mari!-pisnęła i podbiegła do mnie.
Przytuliła mnie mocno. Po chwili dołączył do nas Nathan.
-Nigdy więcej tak nie rób-wyszeptał.
-Ej, ej, ej ktoś mi wyjaśni o co tu chodzi?-rzekłam odsuwając się od nich.
-Ja chyba gdzieś między czasie rąbnęłam o coś głową i to chyba mocno bo nie przypominam sobie aby miedzy wami było okey-dodałam.
-Martwiliśmy się o ciebie...-zaczęła mama ale jej przerwałam.
-Nagle zebrało was na wspomnienia? Zamierzacie udawać kochających rodziców po tej całej akcji?-warknęłam.
-Córeczko, daj nam szansę-oznajmił tata.
-Może on wam wybaczył...ale ja nie mam zamiaru. Całe życie mnie okłamywaliście. Już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Sami wybraliście sobie taki los i teraz nie próbujcie go naprawiać bo to i tak nic nie da. Zawsze będziecie moimi rodzicami ale to nie znaczy, że będę was kochać tak jak kiedyś-prychnęłam.
Cała czwórka patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Odwróciłam się i skierowałam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wypuściłam Tikki.
-Marinette co to było?-spytała zmartwiona.
-To przez ta całą przeminę. Muszę się chyba nauczyć panować nad emocjami.
-Żałujesz?-usłyszałam głos Adriena.
Spojrzałam na okno i dostrzegłam do wchodzącego przez okno.
-Ani trochę. Może i są moimi rodzicami ale to nie znaczy, że tak łatwo im wybaczę. Nathanowi zajęło to kilka lat. Chyba też tyle poczekam-zaśmiałam się podchodząc do niego.
Przytuliłam się do niego. Bardzo w tej chwili tego potrzebowałam.
-Przemień się-poprosiłam.
-Jeśli masz zamiar kolejny raz podtuczać Plagga to niestety odmówię.
-Ty tego nie rozumiesz. On musi jeść! Był zamknięty w miraculum kilkaset lat a może nawet i więcej jakoś musi odrobić zaległości-powiedziałam i odsunęłam się od niego lekko.
-Zaległości? Tu chodzi o Camembert a nie o zapomniane zadanie-zaśmiał się.
-Przemień się.
-Plagg, schowaj pazury.
Kiedy tylko jego przemiana minęła Plagg podleciał do mojego policzka i wtulił się w niego.
-Ja też tęskniłam-wyszeptałam.
Może i opiekowałam się nim znacznie krócej niż Adrien ale z pewnością poznałam go znacznie lepiej.
-Jeszcze raz tak zrobisz a przysięgam, że nie tknę już nigdy Camemberta-oznajmił na co się zaśmiałam.
-Co?-spytał Adrien i Tikki.
-No i co się tak patrzycie? Dla niej byłbym w stanie to zrobić. No może czasem bym nie wytrzymał ale jakoś dawał bym radę. Dla ciebie Adrien nawet bym o tym nie pomyślał. Jesteś najgorszym dzieciakiem jakim przyszło mi się opiekować-oznajmił.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Mina Adriena była bezcenna.
-Skłam reklamację-warknął blondyn.
-A to sobie składaj. Ja i tak wolę Mari-wyszczeżył się i usiadł na moim ramieniu.
-Niewiarygodne. Moje własne kwami woli moją dziewczynę.
-Nie przypominam sobie abyś mnie o to pytał-oznajmiłam i zarzuciłam ręce na jego kark.
Objął mnie w tali i przyciągnął do siebie.
-To tylko formalność-wyszczerzył się i zachłannie wbił się w moje usta.
Oplótł swoje ręce jeszcze mocniej przyciągając mnie do siebie. Miedzy naszymi ciałami nie było żadnej wolnej przestrzeni.
Wiedziałam, że teraz może być tylko lepiej.
Wiem, że razem z Adrienem sobie poradzimy.
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Epilog postaram się dodać jutro.
Drugiej części nie będzie, a przynajmniej na razie nie. Nie mam żadnego pomysłu na dalszy ciąg. Nie zamierzam zaczynać drugiej części wiedząc, że nie dam rady jej pisać z powodu braku weny.
Czytasz komentuj.
CZYTASZ
Miraculum~Kiedy tracimy szczęście
FanfictionWszystko się zmieniło. Marinette przestała kochać Adriena. Żywi uczuciem do Kota, lecz boi się mu o tym powiedzieć. Po historii swojej kwami zaczyna sądzić, że miłość Kota do niej jest tylko żartem. Co się stanie gdy Adrien odda swoje miraculum? Jak...