Marinette
Stałam właśnie przed piekarnią. Miałam coraz większe wątpliwości jednak wiedziałam, że muszę w końcu z nimi porozmawiać. Weszłam powoli do środka. Skierowałam się na górę. W salonie siedzieli moi rodzice.
-Czego ode mnie chcecie?-spytałam szorstko.
-Córeczko...przyszłaś-wyszeptała mama.
-Chcę mieć to w końcu za sobą-mruknęłam i usiadłam na przeciwko nich.
-Daj nam to wyjaśnić...-zaczął tata ale mu przerwałam.
-Co tu jest do wyjaśniania? Zawsze uważałam, że po prostu go zaniedbywaliście a tu się nagle okazuje, że go wyrzuciliście-oburzyłam się.
-Skąd wiesz, że go wyrzuciliśmy?-spytała mama.
-Tak się składa, że z nim mieszkam. Przyjechał do Paryża! Wiecie co wam powiem? Ułożył sobie życie po tym wszystkim co mu zrobiliście! Ma kochającą dziewczynę i jest SZCZĘŚLIWY.
Wstałam i spojrzałam na nich. Byli zszokowani.
-Co?-zdołał wydusić tata.
-Gdybyście się chociaż trochę nim interesowali to byście wiedzieli!
-Córeczko, to nie tak-oznajmiła mama.
-A jak?
-Musieliśmy to zrobić. Cały czas nas okłamywał, wymykał się w nocy, wagarował. Miałby na ciebie zły wpływ...-wyszlochała.
-Nic nie musieliście! Po co ja tu w ogóle przyszłam?
Wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Tylko oni potrafią tak szybko podnieść mi ciśnienie.
Po kilkunastu minutach znalazłam się w mieszkaniu. Weszłam do środka i zobaczyłam Emmę. Czytała jakąś książkę.
-Hej. Gdzie Nathan?-spytałam i usiadłam na kanapie obok niej.
-Poszedł załatwić sprawę z jakimiś z dokumentami firmy-odpowiedziała.
-Jakiej firmy?-spytałam nie rozumiejąc co ma na myśli.
-Nie wiem. Nie powiedział mi, bo się śpieszył. Nie chciałam go zatrzymywać, więc nie pytałam.
-Okej. To ja idę na górę. Jakby coś to wołaj.
Weszłam do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Zostało tylko kilka godzin do balu.
-Tikki!
-Tak, Marinette?
-Co powiesz na mały patrol przed balem?-spytałam.
-Wiesz co powiedzieć.
-Tikki, kropkuj.
Wyskoczyłam przez okno i zaczęłam spacerować po dachach.
-Nie szykujesz się do balu?-usłyszałam rozbawiony głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam Wolfa.
-Już się na mnie nie wkurzasz?
-Zdałem sobie sprawę, że byłem zbyt bezpośredni. Przepraszam, że wtedy cię pocałowałem. To było silniejsze-mruknął.
-Nie gniewam się. Tylko już się tak nie zachowuj. Złość piękności szkodzi-zaśmiałam się.
-Może i nie znałem cię wcześniej ale jestem pewny, że stałaś się zbyt pewna siebie.
-Możliwe, że to przez moje miraculum. Czuję, że to się niedługo stanie-oznajmiłam odwracając się do niego plecami.
-Powiedziałaś mu?
-Nie potrafiłam-wyszeptałam.
-Nie potrafiłaś czy nie chciałaś?
-Już sama nie wiem. Nie mamy pewności co się wydarzy. Nie chcę go niepotrzebnie straszyć-odpowiedziałam smutno.
-Nadal go okłamujesz. Im szybciej się dowie tym lepiej. Ryzyko jest zbyt wielkie. Dziś czujesz się dobrze a jutro możesz leżeć martwa!
-Wolf, wiem co robię. Tak...będzie lepiej. Jeśli mam umrzeć to chcę widzieć na jego twarzy szczęście-mruknęłam i odwróciłam się w jego stronę.
-Będzie wściekły i zrozpaczony jak coś ci się stanie!
-Właśnie o to chodzi. Jeśli się dowie będzie chciał za wszelką cenę mnie uratować. Znam go i wiem, że zrobi coś głupiego. Nie pozwolę na to!-oznajmiłam.
-Moim zdaniem, powinien wiedzieć. Wiem, że nie chcesz aby się martwił ale to nie jest dobre rozwiązanie-oburzył się.
-To jest właśnie najlepsze rozwiązanie.
-Nic cię nie przekona?-spytał unosząc jedną brew.
-Podjęłam decyzję i nie zamierzam jej zmienić.
Chwyciłam za swoje jojo i wróciłam do mieszkania.
Pora przygotować się do balu.
Chcecie aby Adrien dowiedział się prawdy przed czy po ewolucji Mari?
Czytasz komentuj.
CZYTASZ
Miraculum~Kiedy tracimy szczęście
FanfictionWszystko się zmieniło. Marinette przestała kochać Adriena. Żywi uczuciem do Kota, lecz boi się mu o tym powiedzieć. Po historii swojej kwami zaczyna sądzić, że miłość Kota do niej jest tylko żartem. Co się stanie gdy Adrien odda swoje miraculum? Jak...