32.Nadal go okłamujesz.

5.7K 475 41
                                    

Marinette

Stałam właśnie przed piekarnią. Miałam coraz większe wątpliwości jednak wiedziałam, że muszę w końcu z nimi porozmawiać. Weszłam powoli do środka. Skierowałam się na górę. W salonie siedzieli moi rodzice.

-Czego ode mnie chcecie?-spytałam szorstko.

-Córeczko...przyszłaś-wyszeptała mama.

-Chcę mieć to w końcu za sobą-mruknęłam i usiadłam na przeciwko nich.

-Daj nam to wyjaśnić...-zaczął tata ale mu przerwałam.

-Co tu jest do wyjaśniania? Zawsze uważałam, że po prostu go zaniedbywaliście a tu się nagle okazuje, że go wyrzuciliście-oburzyłam się.

-Skąd wiesz, że go wyrzuciliśmy?-spytała mama.

-Tak się składa, że z nim mieszkam. Przyjechał do Paryża! Wiecie co wam powiem? Ułożył sobie życie po tym wszystkim co mu zrobiliście! Ma kochającą dziewczynę i jest SZCZĘŚLIWY.

Wstałam i spojrzałam na nich. Byli zszokowani.

-Co?-zdołał wydusić tata.

-Gdybyście się chociaż trochę nim interesowali to byście wiedzieli!

-Córeczko, to nie tak-oznajmiła mama.

-A jak?

-Musieliśmy to zrobić. Cały czas nas okłamywał, wymykał się w nocy, wagarował. Miałby na ciebie zły wpływ...-wyszlochała.

-Nic nie musieliście! Po co ja tu w ogóle przyszłam?

Wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Tylko oni potrafią tak szybko podnieść mi ciśnienie.

Po kilkunastu minutach znalazłam się w mieszkaniu. Weszłam do środka i zobaczyłam Emmę. Czytała jakąś książkę.

-Hej. Gdzie Nathan?-spytałam i usiadłam na kanapie obok niej.

-Poszedł załatwić sprawę z jakimiś z dokumentami firmy-odpowiedziała.

-Jakiej firmy?-spytałam nie rozumiejąc co ma na myśli.

-Nie wiem. Nie powiedział mi, bo się śpieszył. Nie chciałam go zatrzymywać, więc nie pytałam.

-Okej. To ja idę na górę. Jakby coś to wołaj.

Weszłam do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Zostało tylko kilka godzin do balu.

-Tikki!

-Tak, Marinette?

-Co powiesz na mały patrol przed balem?-spytałam.

-Wiesz co powiedzieć.

-Tikki, kropkuj.

Wyskoczyłam przez okno i zaczęłam spacerować po dachach.

-Nie szykujesz się do balu?-usłyszałam rozbawiony głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam Wolfa.

-Już się na mnie nie wkurzasz?

-Zdałem sobie sprawę, że byłem zbyt bezpośredni. Przepraszam, że wtedy cię pocałowałem. To było silniejsze-mruknął.

-Nie gniewam się. Tylko już się tak nie zachowuj. Złość piękności szkodzi-zaśmiałam się.

-Może i nie znałem cię wcześniej ale jestem pewny, że stałaś się zbyt pewna siebie.

-Możliwe, że to przez moje miraculum. Czuję, że to się niedługo stanie-oznajmiłam odwracając się do niego plecami.

-Powiedziałaś mu?

-Nie potrafiłam-wyszeptałam.

-Nie potrafiłaś czy nie chciałaś?

-Już sama nie wiem. Nie mamy pewności co się wydarzy. Nie chcę go niepotrzebnie straszyć-odpowiedziałam smutno.

-Nadal go okłamujesz. Im szybciej się dowie tym lepiej. Ryzyko jest zbyt wielkie. Dziś czujesz się dobrze a jutro możesz leżeć martwa!

-Wolf, wiem co robię. Tak...będzie lepiej. Jeśli mam umrzeć to chcę widzieć na jego twarzy szczęście-mruknęłam i odwróciłam się w jego stronę.

-Będzie wściekły i zrozpaczony jak coś ci się stanie!

-Właśnie o to chodzi. Jeśli się dowie będzie chciał za wszelką cenę mnie uratować. Znam go i wiem, że zrobi coś głupiego. Nie pozwolę na to!-oznajmiłam.

-Moim zdaniem, powinien wiedzieć. Wiem, że nie chcesz aby się martwił ale to nie jest dobre rozwiązanie-oburzył się.

-To jest właśnie najlepsze rozwiązanie.

-Nic cię nie przekona?-spytał unosząc jedną brew.

-Podjęłam decyzję i nie zamierzam jej zmienić.

Chwyciłam za swoje jojo i wróciłam do mieszkania.

Pora przygotować się do balu.


Chcecie aby Adrien dowiedział się prawdy przed czy po ewolucji Mari?

Czytasz komentuj.

Miraculum~Kiedy tracimy szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz