2. Nieszczęśliwa rodzina

1.8K 86 2
                                    

- Słyszałaś o kimś takim jak Castiel? - zapytał Sam.
- Nie. To łowca? - zapytała, wzruszając ramionami.
- Nie do końca. Ale nam pomaga... A teraz my musimy pomóc jemu. Jednak sami nie damy rady.
- Musisz mówić jaśniej, Sam.
- Adr...Ivy ma rację. Nie mamy czasu. Wiesz coś o aniołach? - Bobby wyciągnął jedną z książek i otworzył ją na stole przed Deanem.
- Oprócz tego, że nie istnieją to nic.
- W tym właśnie problem, że istnieją. - westchnął Dean - Gdyby nie istniały byłoby dużo prościej. Masz piwo?
Dziewczyna bez słowa podeszła do szafki kuchennej i wyciągnęła trzy butelki piwa. Rozdała je mężczyznom.
- Wyjaśnicie mi to jaśniej?
- Nie mamy na to czasu. - Sam nie otworzył napoju, tylko położył je na stoliku, obok książki - Zbierajcie się. Wyjaśnimy to w aucie.
- Sammy jest w gorącej wodzie kąpany. Nie przejmuj się mała. - niższy brat oparł się łokciami o kolana, w rękach cały czas trzymając piwo i zajrzał do książki.
- Jimmy'emu grozi niebezpieczeństwo, a ty mówisz, że jestem w gorącej wodzie kąpany? - zapytał wyższy Winchester. Dean popatrzył na niego. Nie dało się wyczytać z jego twarzy o czym myśli.
- Sam ma rację. Jedźmy już. - Bobby stanął przy drzwiach.
- Chwileczkę. Czy ja powiedziałam, że gdzieś jadę? - łowczyni uniosła jedną brew i podeszła do szafy. Otworzyła ją i zaczęła przeglądać ubrania, nie patrząc na swoich gości.
- Dobra. Nie wiesz co się dzieje. - Dean wstał z fotela i nie odkładając butelki podszedł do brunetki. Oparł się o nieotwarte drzwiczki szafy i widząc, że brunetka nie zwraca na niego najmniejszej uwagi pociągnął łyk piwa - Pomóż nam, a wynagrodzimy Ci to.
- W jaki sposób? - zapytała poważnie, patrząc w oczy mężczyźnie. Blondyn znacząco poruszył brwiami, na co dziewczyna wywróciła oczami i znów zajęła się przewalaniem ubrań w szafie.
- Nie prosilibyśmy cię o pomoc, gdyby to nie było ważne. - najstarszy mężczyzna próbował nakłonić Ivy do zmiany decyzji.
- Zgoda.
- Łatwo poszło. - Dean popatrzył na Bobby'ego i pociągnął kolejny łyk.
- Nie myśl, że za darmo. I twoja propozycja też mnie nie kusi. Ale o cenie porozmawiamy jak się dowiem czego oczekujecie. - brunetka w końcu wyjęła czarną koszulkę z głębokim dekoltem, na ramiączkach i skórzaną kurtkę. Bez zawahania ściągnęła z siebie t-shirt, ukazując wysportowany brzuch i skąpy biustonosz. Następnie założyła koszulkę i kurtkę, a długie włosy błyskawicznie splątała w ciasny warkocz.
- Możemy jechać. - oświadczyła i podeszła do Singer'a.
- Jedźcie sami. Dacie radę. Ja... mam coś do załatwienia. - stary łowca podrapał się po głowie - A my porozmawiamy przy najbliższej okazji. - rzucił luźno do dziewczyny, po czym wyszedł.

***

  Mężczyźni opowiedzieli dziewczynie całą swoją historię, podczas jazdy. Pominęli tylko zbędne szczegóły. Ivy odzywała się tylko, kiedy chciała zadać pytanie. Na początku nie wierzyła w to co słyszy, ale po pewnym czasie zdała sobie sprawę, że bracia mogą mówić prawdę. To co dzieje się teraz w paranormalnym świecie nie jest normalne, nawet dla łowców. Z drugiej strony czemu mieliby kłamać? To trzymało się kupy. Nigdy nie była specjalnie łatwowierna. Oni jednak nie mogli kłamać. To w jaki sposób i jakim tonem Dean opowiadał o piekle, poruszyło ją na tyle, że zaufała im i postanowiła pomóc bezinteresownie. "Bez względu jak to się potoczy i czy im się uda, będę im pomagać. Zastanę z nimi do końca" pomyślała.

***

Po około godzinie jazdy podjechali pod dom człowieka opętanego niegdyś przez anioła. Cała trójka wysiadła ze starego Chevroleta Impali i podeszli pod drzwi wejściowe. Usłyszeli głośne krzyki. Dziewczyną zawładnęły emocje, gdy tylko Dean wywarzył drzwi, ona pierwsza wbiegła do budynku. Rzuciła się na demona trzymającego małą dziewczynkę. Walcząc, jednocześnie zaczęła recytować z pamięci egzorcyzmy. Czarny dym wyleciał z ciała nieszczęśnika. Brunetka oparła się o kolana ze zmęczenia i popatrzyła w kierunku reszty. Sam próbował zabić demona swoją mocą. Niestety coś szło nie tak i kobieta zaśmiała się głośno. W tym momencie starszy brat skoczył na potwora, wyciągając nóż, ale mieszkaniec piekła opuścił ciało. Łowczynię zdziwił fakt wyjęcia broni przez starszego brata. Każdy kto siedzi w łowiectwie dłużej, już nie mówiąc o całym życiu, wie, że demonów nie da się zabić zwykłym nożem. Może to ten od Ruby?
Rozważania przerwał jej Sam, krzycząc, że muszą się stąd wynosić. Wszyscy wybiegli z budynku. Zdyszeni zatrzymali się przy samochodzie.
- Ivy... czy mogłabyś zająć się dziewczynami? - zapytał młodszy Winchester. Brunetka pokiwała głową i wpuściła matkę z dzieckiem na tylne siedzenie auta, podała im wodę z bagażnika i podeszła do rozmawiających mężczyzn, nie spuszczając wzroku z Chevroleta.
- Musisz jechać z nami. - powiedział Sam do Jimmy'ego.
- Na jak długo? - zapytał, ale widząc minę młodszego brata szybko dodał - I nie mów, że to się okaże.
- Ty nic nie rozumiesz? Na zawsze! Demony nigdy nie przestaną. Nigdy nie będziesz z rodziną. - Ivy popatrzyła na mężczyznę. Nie uważała tak samo - Albo ją zostawisz, albo strzelisz sobie w łeb i w ten sposób ochronisz bliskich.
- Sam! Za ostro. - przerwała mu dziewczyna.
- Taka prawda. On nigdy się uwolni się od tego! Nigdy nie wróci do domu! - brunetka popatrzyła z nadzieją na milczącego brata. On natomiast spuścił wzrok i westchnął cicho.
- Nie osładzaj za bardzo. - odezwał się po dłuższej chwili.
- Taka prawda. Ktoś musiał mu to powiedzieć. - Jimmy patrzył na Sama z rozpaczą. Widać było jak mu ciężko.
- Pożegnam się z rodziną. - mruknął pod nosem, otwierając drzwi od auta.

***

Dla żony i córki znaleźli auto. Miały pojechać nim do rodziny. Natomiast łowcy i tymczasowe ciało anioła odjechali wozem. Wybrany przez Castiela usnął bardzo szybko. Rozmowa pozostałym raczej się nie kleiła, więc dziewczyna chcąc dać braciom czas do swobodnej rozmowy, oparła głowę o drzwi samochodu i zaraz odpłynęła myśląc o nowych przyjaciołach, aniołach, demonach i apokalipsie.

***

Kiedy się obudziła dalej jechali autem. Jednak Jimmy nie spał i wydawał się bardzo podenerwowany. Dziewczyna przeciągnęła się i chcąc rozluźnić atmosferę zapytała:
- Zatrzymamy się w jakimś motelu? Umieram z głodu...
- Na razie nie. - odparł Sam - Do Jimmy'ego zadzwonił demon. Opętał jego żonę i grozi, że zabije ją i jego córkę.
- O kurwa. - tylko tyle zdołała wyrzucić z siebie dziewczyna. Tego się kompletnie nie spodziewała. Z drugiej strony demony są bardzo przebiegle i świetnie się maskują.
Po dojechaniu do celu między mężczyznami wybuchła kłótnia. Mąż opętanej nie chciał, aby łowcy interweniowali, ale oni stanowczo nalegali, w obawie o jego życie oraz jego rodziny.
- Dajcie mi minutkę. - powiedział Jim i odszedł od pozostałych.

***

Dziękuję wszystkim za głosy pod poprzednim rozdziałem <3 jeśli są błędy proszę Was o pisanie w komentarzach ;)

A teraz małe wyjaśnienie :D ten rozdział dla większości z Was powinien wydawać się znajomy. Otóż wplotłam Ivy w 20 odcinek 4 sezonu. Dajcie mi koniecznie znać, czy wolicie, album trzymała się tego co dzieje się w odcinkach, czy żebym sobie fantazjowała, trzymając się jedynie głównej fabuły. A może chcecie na zmianę? :D Mam nadzieję, że rozdział się podobał i do "zobaczenia" <3

Say somethingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz