14. Problemy

581 43 2
                                    

- Nie żebym narzekała, ale co ty tu robisz? - zapytała brunetka, stawiając motor.
- Dean i Sam poprosili mnie, żebym cię odszukał. - odparł.
- Okej. Ja to rozumiem. Ale z łaski swojej, nie pojawiaj mi  się pod kołami nigdy więcej. I nie mów chłopakom gdzie jestem.
- To co mam im powiedzieć?
Ivy zastanowiła się poważnie. Dave/Gabriel nie mówił nic o Castielu. Nie może mieć do niej pretensji, jeśli z nim porozmawia, albo przekaże przez niego wiadomość.
- Cas, posłuchaj. To bardzo poważna sprawa. Nie spieszy mi się na tamten świat, rozumiesz? Chcę dalej żyć, a Gabriel postawił mi ultimatum. Albo przestane się kontaktować z Winchesterami, albo umrę. - anioł patrzył na nią ze smutkiem - Przekaż im, żeby mnie nie szukali. Nic mi nie jest i dołączę do nich, gdy tylko coś wymyślę.
- Rozumiem. A nawet jestem w stanie ci pomóc.
Cas dotknął brunetkę trochę powyżej brzucha, w żebra. Poczuła ostre ukucie, zabrakło jej tchu, ale postanowiła nie okazywać słabości. Uśmiechnęła się cierpko.
- Jak rak ma mi pomóc?
- To nie rak. - odparł. Czasami dziewczyna zastawiała się czy anioły na prawdę nie mają poczucia humoru, a może tylko udają? - To znaki, dzięki temu wysłannicy Boga cię nie znajdą. Ja również.
- Dziękuję. - mruknęła i spuściła wzrok w podłogę. Przedtem sądziła, że Castiel nie grzeszy zbytnio inteligencją. Dopiero w tym momencie zrozumiała jak ciężko musi być boskiemu wojownikowi żyć na ziemi. Wszystko jest dla niego obce i nowe. Stara się im pomóc oraz jednocześnie połapać się w ludzkiej technologii.
- Daj mi swój numer.
Singer zupełnie się tego nie spodziewała i wybuchnęła gromkim śmiechem. Mężczyzna popatrzył na nią zmieszany, ale ona tylko poklepała go po ramieniu, mówiąc:
- Przepraszam, zbyt dużo emocji na jeden dzień. Zapisujesz? Dobrze 62532116. Zapisałeś? Okej. Ucałuj ode mnie chłopaków.
- W usta? - zapytał zniesmaczony.
- To taka przenośnia... Nie rób tego, tylko im powiedz, że mają ode mnie pozdrowienia. - próbowała nie wybuchnąć śmiechem. Nie chciała znowu wpędzić niebiańskiego wojownika w zakłopotanie.

***

Dwa dni później była już w Polsce. W dalszym ciągu nie doczekała się żadnych wiadomości, zarówno od Casa, Winchesterów, jak i ojca. Znalazła mały domek na Mazurach, do wynajęcia. Wypożyczyła również samochód, uzupełniła zapasy broni. Miała zamiar zająć się łowiectwem, ale czuła się bezsilna. Nie potrafiła przestać błądzić myślami do braci. Kto by się spodziewał, że okaże się tak bardzo do nich przywiązana? Bała się, że po tak długiej przerwie samotne łowy okażą się dla niej zbyt wielkim niebezpieczeństwiem. Gdyby tu miała przynajmniej Alexa...

***

- CBŚ, agentka Page. - przedstawiła się Ivy z wyraźnym amerykańskim akcentem.
Właściciel warszawskiego domu strachów zmierzył ją wzrokiem. Nie wyglądał na zadowolonego, aczkolwiek do tego Singer zdążyła się przyzwyczaić. Polacy nie przepadali za służbami mundurowymi. W ciągu ostatnich kilku tygodni miała "zaszczyt" zostać poszczuta psami z pięć razy. Nie wspominając o wyzwiskach, próbach złapania za intymne miejsca, ucieczek oraz rękoczynów. Nauczyła się, że CBŚ wzbudza więcej szacunku niż policja kryminalna. Pod tym względem wolała Amerykę.
- Słucham? - rzucił oschle, wysoki, barczysty mężczyzna, odruchowo poprawiając długie, czarne włosy.
- Chciałabym się czegoś dowiedzieć o tym miejscu. Podobno mają tu miejsce nietypowe sytuacje. Morderstwa?
- Nikt tu nigdy nie umarł. - jego obojętny ton irytował łowczynię.
- Jest pan pewien? - próbowała coś z niego wyciągnąć.
- Tak, jestem pewien, a teraz wypad! - krzyknął rozwścieczony.
- Rozumiem. Zatem dowidzenia.
Wychodząc z budynku poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Nie wiedziała co robić. Zbyt dużo kosztowały ją łowy, ze względu na brak chęci współpracy cywilów. Co chwilę znajdowała nowe zlecenie, niestety ponad połowę musiała porzucić. Nie dawała sobie rady w pojedynkę, na dodatek w Polsce czuła się obco i nieswojo. Dużo wysiłku kosztowało ją porozumiewanie się.
Zrezygnowana, oparła się o maskę wynajętego Mitsubishi Lancera i wierzchem dłoni zgarnęła łzę, spływającą jej po policzku. "Dość tego. Wracam po swoje rzeczy i wsiadam w samolot. Tu nic nie zdziałam." pomyślała.
  Mimo, iż dobrze radziła sobie z prowadzeniem zarówno aut jak i motorów, niemały problem sprawiało jej skupienie się na jeździe. Często przyłapywała się na przekręcaniu głowy w bok i wystawianiu języka. Tak było i tym razem. Wlepiła wzrok w jezdnię i starała się nie wracać myślami do braci, kiedy dojechała do mało uczęszczanego, rozstaju dróg. Musiała zatrzymać pojazd ze względu na dwie postacie, stojące dokładnie na środku drogi. Byli to dwaj mężczyźni, mniej więcej równi wzrostem oraz wagą. Jeden ubrany był na czarno, natomiast drugi nosił szary garnitur. Singer kulturalnie chciała poczekać, aż Polacy zorientują się, że chce przejechać. Ku jej zdziwieniu, zamiast spojrzeć na nią, zaczęli się do siebie przybliżać. Dziewczyna od razu zrozumiała. Wyskoczyła z auta i wycelowała bronią w kierunku tego ubranego na czarno.
- Odsuń się! - krzyknęła.
Demon nie wyglądał na zaskoczonego. Natomiast cywil podniósł ręce do góry z przerażeniem malującym się na twarzy. Machnęła do niego na znak, że ma uciekać, co od razu uczynił.
Brunetka zbliżyła się do diabelskiego sługi i opuściła pistolet. Wiedziała, że potwór nie boi się zwykłej broni. Więc musiała być inna przyczyna jego względnego spokoju.
- Ivy Singer. Jestem łowczynią. - przedstawiła się.
- Crowley. Jestem sługą Lilith. Miło cię poznać, kochana. - demon wyszczerzył zęby w uśmiechu.

***
Kochane moje Miśki, niedawno wybiło mi 2k odsłon oraz 180 gwiazdek, za co jestem Wam tak bardzo wdzięczna <3 gdyby nie szkoła i moja ograniczona wena twórcza, obsypałabym Was rozdziałami... niestety w tej chwili jestem w stanie jedynie podziękować Wam z całego serducha ;*

Say somethingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz