7. Upadli Idole

904 47 3
                                    

  Trzy tygodnie w trasie były dla Ivy bardzo męczące. Nie lubiła siedzieć bezczynnie, a Dean zdecydowanie odmawiał udzielenia jej zgody na prowadzenie auta. W końcu brunetce udało się przekonać mężczyzn, że taka jazda nie ma sensu i dopóki nie wpadną na jakiś trop związany z apokalipsą, mogą uczynić coś dla ludzkości i zapolować.
- Lepiej by było gdybyśmy szukali colta. - powiedział Sam, przyglądając się odbiciu łowczyni w lusterku.
- Póki co nie mamy żadnych śladów. A kto wie? Może coś nam wpadnie w ręce, podczas łowów? - zatarła ręce z podekscytowania i rozłożyła się na tylnich siedzeniach.
- Ivy ma rację. Nie możemy tak jeździć w nieskończoność. A przyda nam się mały trening, przed walką o ocalenie świata.
- Sugerujesz, że przyda mi się trening? - zapytał brat, z pretensją w głosie, wykręcając się tak, by być przodem do kierowcy.
- Nam. Sugeruję, że przyda nam się trening. To będą pierwsze nasze łowy, od rozstania. A no i trzeba wypróbować nową towarzyszkę. - dziewczyna na dźwięk tych słów zarumieniła się lekko. Miała szczerą nadzieję, że bracia w końcu się w zupełności pogodzą.

***

- FBI.  Agent Bonham, a to agenci Rose oraz Copeland. - Dean wyciągnął fałszywą odznakę w stronę otyłego szeryfa. Pozostali powtórzyli ten ruch.
- FBI! Niesłychane! Wy pewnie w sprawie tego morderstwa, prawda? - zapytał.
- Dokładnie. Czy może pan nam coś więcej o nim opowiedzieć? - zapytał Sam z miną profesjonalisty. Ivy uśmiechała się w duchu, jacy z nich są urodzeni aktorzy. Nic tylko pozazdrościć talentu.
- Oczywiście... ale czy mogę mieć pytanie? Nie da mi to chyba spokoju. - policjant popatrzył na łowców z miną zbitego psa. Widać było, że czuje się głupio.
- Słuchamy? - starszy brat uniósł jedną brew.
- Czy wy przypadkiem nie powinniście chodzić parami? W sensie dwie osoby do jednej sprawy? - jego wzrok wędrował kolejno po każdym gościu. Dziewczyna znów musiała się powstrzymywać, aby zakryć rozbawienie.
- Ja jestem na stażu. Proszę nie zaprzątać sobie tym głowy, tylko opowiedzieć co pan wie o sprawie pana...
- Jasne! Już się robi! - krzyknął jakby speszony - zapraszam do mojego gabinetu. Tam przedstawię wam całą sprawę.
  Mężczyzna dotrzymał słowa. Opowiedział o Calu, który pokazywał swojemu przyjacielowi swój najnowszy zakup - samochód należący niegdyś do Jamesa Deana. Był dumny, że po wielu latach poszukiwań udało mu się zdobyć pechowe Porsche. Kiedy zamierzał po raz pierwszy odpalić w nim silnik, Jim Grossman poszedł po kamerę. Mężczyzna usłyszał tylko huk i zaraz pobiegł zobaczyć co się stało. Ofiara miała głowę rozbitą o przednią szybę.
- Jak myślisz, kto mógł to zrobić? - zapytała dziewczyna, włączając po raz trzeci nagranie, na którym widnieje reakcja przyjaciela na śmierć Cala.
- Jak to kto? Oczywiście, że Jim. Siedzi już w areszcie. - odparł dumnie i z przekonaniem szeryf.
- A może lepiej przyjrzeć się głębiej tej sprawie? Jego krzyk wydaje się w zupełności prawdziwy. - powiedział spokojnie Sam, starając się nie urazić mężczyzny.
- Decyzja należy do sądu.
- Czyli nie masz nic przeciwko, abyśmy z nim porozmawiali?
- Skądże.

***

- Patrzcie na to cudeńko! - podekscytowanie Deana sięgnęło szczytu, w momencie ujrzenia słynnego samochodu.
- Nie mój styl. - zmarszyła nos Ivy.
Starszy brat zupełnie zignorował uwagę dziewczyny i zaczął oglądać ze wszystkich stron pojazd, nie dotykając go. Młodszy natomiast rozpoczął szukanie jakichkolwiek wskazówek, wypytując przy okazji brata o pochodzenie oraz legendę przedmiotu.
Brunetka oparła się znudzona o framugę drzwi garażowych. Korciło ją, aby w jakiś sposób wystraszyć blondyna, ale z drugiej strony zdawała sobie sprawę z tego, że to nie najlepszy czas na takie numery.
- Jesteś pewien, że to właśnie to zabytkowe Porsche?
- Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
- Ale ja mam. Jak można to sprawdzić? - sceptyczne nastawienie mężczyzny było mocno widoczne.
- Nooo, można sprawdzić numer seryjny silnika.
- I to jest pomysł. Ja czy ty?
- A może ja? - zapytała z przekąsem brunetka.
- Pewnie nawet nie wiesz gdzie jest numer seryjny. Ja to zrobię. - zaśmiał się Dean. Łowczyni wściekła, włożyła ręce do kieszeni. "Phi. Ja nie wiem gdzie jest numer seryjny? JA?!" - pomyślała, a do głowy przyszedł jej fenomenalny pomysł.
Kiedy starszy Winchester znajdował się pod pojazdem, dała do zrozumienia młodszemu, że ma się odsunąć. Ten z nic nie rozumiejącą miną, wykonał polecenie. Ivy w tym czasie wsiadła do stojącego obok Audi i zapaliła silnik.
- AAAAA! - tyle wydobył z siebie tylko Dean, zanim zrozumiał, że to nie zabytkowe Porsche.
Sam i łowczyni wybuchli gorącym śmiechem, przedrzeźniając na zmianę przerażonego blondyna.

***

- To dziwne.
- Co jest takie dziwne? - zapytała, gdy siedzieli już we wspólnym pokoju w hotelu.
- To nie jest ten samochód.
- Jak to? - wykrzyknął Dean, rzucając się na laptopa.
- Normalnie. Coś musieliśmy przeoczyć. - podrapał się po brodzie drugi z braci.
- Nie żeby mi to jakąś wielką różnicę robiło, ale skoro to nie jest autentyk to dlaczego Cal nie żyje?
- Dlatego mówię, że coś przeoczyliśmy.
- Sprawdź wszystkich byłych właścicieli tego auta. Może za tym kryje się inny duch? Albo demon?
- Demon nie dałby rady w taki sposób zabić. - powiedział blondyn, jednocześnie zaglądając do lodówki.
Dziewczyna podrapała się po ciemnych włosach. Nic nie trzymało się kupy. Jednak była szczęśliwa. Mimo zabójstwa, świadomości, że ujęcie potwora nie będzie takie łatwe, miała oparcie w dwóch mężczyznach. Nigdy nie będą dla niej znaczyli tyle co Dave (przynajmniej tak jej się w tamtym momencie wydawało), ale świadomość, że nie jest sama jak palec, dodawało jej pewności siebie. Popatrzyła to na jednego, to na drugiego Winchestera. Sam siedział oparty o blat stołu i wpisywał coś sprawnie w urządzenie. Dean z kolei grzebał z nadzieją na znalezienie czegoś smacznego w lodówce. Czuła coś specyficznego w stosunku do obu braci. Jedynym problemem było to, że nie wiedziała na czym polega ich relacja. Chciała poczuć się jak jedna z nich. Jedna z Winchesterów. Żeby synowie Johna traktowali ją jak członka rodziny. Z drugiej strony tak bardzo przypominali jej, że gdyby coś się stało, nie ma już przy niej Dave'a. Tego, który był dla niej jak brat. Największe oparcie. Oni mieli siebie. Brat brata. A ona? Ojca, który traktuje ją jak kuzynkę.
- Kolejne morderstwo w tym mieście. - powiedział po chwili ciszy Sam.
- Co się stało? - zapytał drugi mężczyzna, nie zwracając uwagi na okruszki wypadające z jego ust.
- Sprzątaczka wezwała policję, ponieważ jej bogaty pracodawca został zamordowany, prawdopodobnie poprzez strzał w głowę.
- Jedźmy tam. Może te dwie sprawy są ze sobą połączone?

***

Szczęśliwego nowego roku Miśki! :D wcale nie spóźnione życzenia... w każdym razie przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale moim postanowieniem noworocznym jest systematyczne pisanie ;) Dziękuję, że jesteście i czytacie te wypociny <3

Say somethingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz