19. Walka

466 35 7
                                    

  Sam szarpał się z całych sił. Więzy były zbyt mocne, by mógł się uwolnić. Widmo zbliżało się coraz bardziej. Nie był pewien czy to co widzi nie jest kolejną halucynacją. Wolał jednak tego nie sprawdzać. Z nadgarstka potwora wysunął się długi szpikulec.
- Odejdź ode mnie! - wrzasnął Winchester.
- Oczywiście, już wychodzę. Zrezygnuję z tak pysznego obiadku, bo mnie o to poprosiłeś. - zaśmiała się kobieta.
Dalsza walka się nie miała sensu. Igła już praktycznie wkuwała się w jego szyję. Z kącika oka poleciała mu pojedyncza łza. W tamtej chwili pomyślał o bracie i Ivy. Czy uciekli bez niego? Może pomyśleli, że lepiej będzie go tu zostawić? W końcu był nieprzewidywalny jako łowca, a poza tym jego uzależnienie stawało się coraz bardziej niebezpieczne dla całej trójki. Nie. To niemożliwe. Nie zostawiliby go tutaj na pastwę widma, prawda? Przecież go... kochali? Dean na pewno. Byli braćmi. To obowiązek. A może miał dosyć ciągłego ratowania mu życia? W końcu już kiedyś zginął przez Samuela.
- Ty... płaczesz? - zaprzestała wykonywanej czynności i popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
Łowca potraktował to jako okazję i odpędził od siebie dręczące go myśli.
- A ty byś nie płakała?
- Jesteś łowcą...
- To nie znaczy, że się nie boję. Poza tym zmęczyłaś mnie psychicznie.
- Nie wiedziałam, że aż tak. - w tamtym momencie wydawała się Winchesterowi... zakłopotana?
- Daruj życie mojemu bratu i jego dziewczynie. Proszę.
Szyderczy śmiech wypełnił salę.
- A więc to kombinujesz. Pielęgniarkę oszczędzę, brata zabiję. Ale spokojnie. Nie będziesz na to patrzył.
Granie na czas jednak dało efekt, mimo, że brunet się tego nie spodziewał. Do pokoju wbiegli przyjaciele. Blondyn od razu rzucił się na widmo. Walka nie była wyrównana. Potwór miał znaczącą przewagę. Rzadko kiedy uderzenia Winchestera trafiały w cel. Parowanie ich nie sprawiały przeciwnikowi żadnych trudności.
Singer podbiegła do przywiązanego do łóżka łowcy.
- Nóż! - krzyknęła. Ale nie dane było jej usłyszeć odpowiedzi.
Karla, która okazała się obiektem ich polowań, po kilku sekundach cisnęła obezwładnionego Deana o ziemię. Twarz mężczyzny skąpana była we krwi, ale uniknął ukucia. Potwór natychmiast zaatakował dziewczynę. Niestety walka nie szła jej wiele lepiej, niż poprzednikowi. Udawało jej się odpychać ciosy tylko dlatego, że była odrobinę szybsza niż mężczyzna. Co za tym szło, była też słabsza, więc atakowanie nie miało zbyt wielkiego sensu.
Po około minucie była zbyt zmęczona wymianą ciosów, aby skutecznie je dalej parować. Po kilku uderzeniach w twarz, przypomniała sobie o srebrnym łańcuszku. Chciała uświadomić blondynowi, że jest w stanie obezwładnić widmo. Już otwierała usta, aby przekazać wiadomość, kiedy dostała prawym sierpowym w ucho. Obraz zaczął jej się rozmazywać. Ostatnie co ujrzała to wyswobodzony z więzów przyjaciel.

  Odzyskanie przytomności zapewne nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Leżała pod ścianą, a niecały metr od niej dwóch cholernie przystojnych mężczyzn prowadziło, tym razem wyrównaną, walkę z fałszywą pielęgniarką. Skupiła się na posturze niższego z nich. Ubrany był w zwykły, biały strój szpitalny, ale jej uwagę przykuł podłużny, wystający z tylnej kieszeni, przedmiot.
Brunetka uśmiechnęła się przebiegle. Podniosła się z ziemi i poczekała na odpowiedni moment. Kiedy widmo zajęło się wyższym synem Johna, ona ruszyła biegiem na drugiego. Wyminęła go zręcznie i wyciągnęła srebrny nóż z kieszeni. Nie udało jej się niestety zaatakować stwora, ponieważ teraz to ona stała się obiektem jego zainteresowania. Zdając sobie sprawę z tego, iż nie ma szans zadać trafnego ciosu Karli, kiedy jest skupiona na niej, krzyknęła:
- Dean! Łap!
Kiedy przedmiot znajdował się w powietrzu miała wrażenie, że czas spowolnił. Kątem oka dostrzegła blondyna, łapiącego srebrne narzędzie i zadającego cios w serce, odwracającego się ku niemu stwora. Sekundę później leżał już martwy na ziemi.

  Chwila odpoczynku nie była im dana, ponieważ niemal od razu usłyszeli głosy pochodzące z korytarza. Rzucili się biegiem do ucieczki.

***

- Czekaj, nie poczułeś, że masz nóż w kieszeni? - zapytała podejrzliwie córka Bobby'ego.
- Tłumaczę ci, że nie. To gówno zrobiło mi wodę z mózgu. - odparł, skupiając wzrok na drodze. Całą trójką siedzieli w czarnej Impali i zmierzali w kierunku najbliższego miasta.
- Ale jest jeden plus całej tej sytuacji. Twoja ręka miała bliskie spotkanie z moim tyłkiem. - na chwilę skierował wzrok w lusterko, aby ujrzeć gładkie ramiona, przykryte jedynie ramiączkami od koronkowego biustonosza, Ivy.
- Nie masz się z czego cieszyć. To była wyższa konieczność. - odparła dumnie, zakładając koszulkę z krzyżem Guns N'Roses.
Jechali chwilę w milczeniu. Winchesterowi nie schodził uśmiech z twarzy, natomiast Singer skupiła swoją uwagę na przygnębionym Samie.
- Sammy, wszystko w porządku? - przerwała ciszę.
- Tak. - odparł, przeczesując ręką włosy.
- Nie wydaje mi się. O co chodzi?
- Mogę być z wami szczery? - to pytanie zbiło pozostałych z tropu.
- Jasne, co to za pytanie?
- Nie wydaje wam się, że... powinienem zostać w tym szpitalu?
- Chodzi o tą cycatą Wendy? Mnie też kusiła, ale mam tu lepsze widoki. - zaśmiał się brat, kiedy dziewczyna zdzieliła go w ramię.
- Sam, niby czemu miałbyś tam zostać?
- Sam nie wiem. Czuję się taki trochę... niebezpieczny. Zarówno dla was jak i innych. Za parę lat i tak tam trafię, więc może oszczędzimy sobie kłopotów?
- Ty sobie z nas żartujesz?
- Dean, uspokój się! - zbeształa go Ivy. - Sammy, niech ci się nie wydaje, że jesteś od kogokolwiek gorszy. Jesteś zupełnie normalny, nie niebezpieczny.
- Wyjątkowo zgodzę się z naszą pięknością. Uporamy się z apokalipsą i wszystko wróci do normy. Zobaczysz. - młodszy brat nieśmiało się uśmiechnął.
Przekonali go. Tak niewiele słów, a potrafi zdziałać cuda. Łowczyni widząc ulgę na twarzy przyjaciela objęła go przez oparcie ramionami. Położył dłonie na jej rękach, dociskając do swojej klatki piersiowej. Córka ich najlepszego przyjaciela była dla nich prawdziwym skarbem.
Zamknął oczy, nie rozluźniając uchwytu. W końcu czuł się ważny.
Singer wyszczerzyła zęby w uśmiechu i położyła głowę na ramieniu mężczyzny, tym samym pogłębiając objęcie.
Starszy brat popatrzył na tą scenę. W jego głowie kłębiło się tysiąc myśli.

***

Oto i następny rozdział :D Jak Wam się podoba? Trochę krótki i mało wydarzeń, ale jestem z niego całkiem zadowolona. Nie zaczynałam nowego wątku, uznałam, że od razu napiszę kolejny rozdział. Ten napisałam zaraz po poprzednim, na zapas i uwaga... niespodzianka! Napisałam również rozdziały na te dwa tyg, kiedy będę na obozie <3 także nie będzie żadnej przerwy 😁 Btw, co sądzicie o okładce? Nie jestem z niej zadowolona, ale wydaje mi się lepsza niż poprzednia. Może Wy chcielibyście mi jakąś stworzyć, albo przynajmniej polecić dobrego twórcę? :D Czekam na Wasze opinie i komentarze (ewentualnie zgłoszenia xD)Dziękuję za wszystkie gwiazdki (ponad 400!!!) Miłych wakacji, Miśki! <3

Say somethingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz