Rozdział 06

452 9 0
                                    

-Do zobaczenia.

Nathan pocałował mnie w policzek, a ja wpakowałam ręce do kieszeni płaszczyka, nie wiedząc co z nimi zrobić. To było tylko i wyłącznie zwyczajne pożegnanie w jego stylu, ale nie lubiłam gdy tak robił. W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego i po prostu wyszłam. Miałam za chwilę spotkać się z Maggy, i zastanawiałam się co tak w ogóle mam jej powiedzieć. Bo nieuniknione było to, że zapyta mnie jak było z Justinem. Czy pojawił się na imprezie, czy rozmawialiśmy ze sobą, lub czy nie poszliśmy ze sobą do łóżka. To właśnie była bezpośrednia Maggy, a co gorsza, właśnie dokładnie tak było. Ale nie chciałam jej o niczym mówić, po za tym umówiliśmy się z Justinem, że na razie zostanie to między nami. Był to mój pomysł, więc musiałam pomyśleć nad jakąś dobrą wymówką. Albo po prostu nad czymś zwyczajnym i normalnym, zanim skapnie się, że nie mówię prawdy. Podsumowując moje życie już przenigdy nie będzie normalne. Ale sama coraz bardziej się w to wszystko pakowałam, więc byłam przygotowana. Tak mi się zdaje. Poprawiłam torebkę na ramieniu i zwolniłam tempo, gdy spojrzałam na samochód na parkingu przed galerią. Byłam pewna, że był to samochód Justina, i zastanawiałam się co on tu robi. Wyciągnęłam telefon i wystukałam szybko numer Maggy.

-„Tu Maggy. Nie mogę teraz rozmawiać, ale ty możesz zostawić wiadomość..”

Ruszyłam wolnym krokiem, rozglądając się po budynkach w pobliżu galerii. Siłownia. To na pewno tutaj przyjechał.

-Hej, Maggy. Nasze spotkanie jak najbardziej aktualne, ale.. mogę się trochę spóźnić. Mamy z Nathanem do omówienia więcej niż mi się wydawało, i nie zdążę na czas. Ehm.. do zobaczenia później.

Wcisnęłam czerwoną słuchawkę, a telefon wpakowałam do torebki. Podniosłam głowę na wysoki biały budynek, i popchnęłam dłonią drzwi. Było ciemno, ale po drugiej stronie korytarza ujrzałam uchylone drzwi, przez które przebijało się światło. Zatrzymałam się przy drzwiach i lekko je popchnęłam, wchodząc do środka. Było tu pusto, jedynie na samym końcu sali słychać było, że jakaś żywa duża czasami odwiedza to miejsce. Zatrzymałam się, gdy zauważyłam, że w rogu ukryty jest ring, zasłonięty tymi wszystkimi urządzeniami do ćwiczeń i worków bokserskich. Znajdowało się na nim dwóch mężczyzn, dużej postury. Podeszłam bliżej, gdy rozpoznałam w jednym z nich Justina. Przez ostatnie tygodnie wysiadywał tutaj chyba sporo czasu. Jego ramiona było mi objąć jeszcze trudniej niż na początku naszej znajomości. Musiało być to jego nowym hobby. Stał tyłem do mnie, ubrany jedynie w krótkie biało czerwone spodenki i czarne rękawice bokserskie. Jego przeciwnik był nieco wyższy i trochę większy. Oby dwoje minimalnie podskakiwali na macie, ochraniając rękoma twarze. I przyszło mi do głowy, czy czasami tutaj nie dostał, ale nie wiedziałam z jakie powodu miałby mi tego nie powiedzieć. O uszy obijały mi się charakterystyczne dźwięki uderzeń oraz ciężkich i głośnych oddechów.

-A cóż to za prześliczna istotka?

Mężczyzna, który towarzyszył Justinowi spojrzał w moją stronę i po chwili padł na ziemię od uderzenia mojego chłopaka. Leżał teraz na macie, zaciągając powietrze przez zaciśnięte zęby. Justin odwrócił się gwałtownie w moją stronę, a ja uśmiechnęłam się nieśmiało. W powietrzu czuć było testosteron i pot.

-Chloe? Co Ty tutaj robisz? 

Nachylił się szybko omijając grube liny i skoczył na drewnianą podłogę, zostawiając przeciwnika samemu sobie. Odpiął w pośpiechu wielkie rękawice i rzucił je na ziemię.

-To twoja dziewczyna? Justin ma dziś dobry dzień, to trzeci raz jak skopał mi tyłek.

Tą druga część zdania skierował do mnie, podnosząc się z maty i krzywiąc się lekko z bólu. Zaśmiałam się, a Justin wplątał jedną dłoń w moje włosy i pocałował mnie namiętnie i długo. W tym pocałunku wyczuć można było także tęsknotę i ulgę. Gdy się ode mnie oderwał, odruchowo odwróciłam się, rozglądając po pomieszczeniu.

Say you remember us | Justin Bieber Fanfiction cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz