Rozdział 24

344 8 0
                                    

Siedziałam przy stole w kuchni, spoglądając co chwilę na zegarek obok lodówki. Było piętnaście po osiemnastej, a ja denerwowałam się coraz bardziej. Czułam strach, nerwy, miłość i radość jednocześnie. Wpatrywałam się w pozytywny test, przekładając go między palcami. Chyba do końca jeszcze do mnie nie docierało, że nosze w sobie nowe życie. Chciałam powiedzieć Justinowi od razu, bo wiedziałam, że to będzie mnie męczyć. Powinien wiedzieć. Nie wiedziałam jednak jaka będzie jego reakcja. Zacisnęłam powieki, chcąc aby było już po wszystkim. Wsadziłam pośpiesznie dłonie pod stół, gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Uśmiechnęłam się, gdy Justin wszedł do środka, ale szybko spoważniałam. Nie wyglądał na zadowolonego, a mi serce prawie wyskoczyło przez gardło.

-Cześć.

Powiedziałam cicho, a Justin nie odpowiadając mi, tylko rzucił kluczykami od auta na stół. Drgnęłam, nie podnosząc na niego nawet wzroku. Co przeskrobałam? Wyprostowałam się, wsadzając test do tylnej kieszeni dżinsów. To nie był najlepszy moment.

-Widziałem się dzisiaj z Jordanem.

Susan. Jasne, że tak. Justin ściągnął kurtkę i powiesił ją na oparciu krzesła, opierając się o nie i przyglądając się mi. Wiedziałam, że to nie koniec pretensji. Nic nie mówiłam, czekałam. Mogłam się domyśleć, że się wszystkiego dowie.

-Zastanawiam się Chloe, dlaczego ciągle coś przede mną ukrywasz..

-Nie zgodziłbyś się.

Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Był przewidywalny naprawdę w wielu sprawach, jego troska o mnie była wyraźnie widoczna. Zastanawiałam się, czy może być gorzej. Bałam się, że tak.

-A ty dobrze wiesz dlaczego. Ona próbuje zepsuć nasz związek, a ty okazujesz jej łaskę.. Masz czasami za dobre serce. I dużo szczęścia.

-Nie bądź taki.

-Jaki? Chloe chodzi mi o ciebie. Wiesz to doskonale. Nie chcę, żeby historia znów się powtórzyła. 

Spuściłam wzrok na swoje palce, plącząc je ze sobą na różne sposoby. Miał racje, ale i także jej nie miał. Dziwiło mnie to jak bardzo potrafi być obojętny na cierpienia Susan. Justin podszedł do mnie i złapał palcami za mój podbródek, abym na niego spojrzała. Gdy spotkaliśmy się wzrokiem, odsunął się ode mnie, tak że wcale mnie nie dotykał. Poczułam rozczarowanie. Naprawdę miał do mnie żal.

-Nie musze ci chyba przypominać dlaczego nasz związek się rozpadł. Nie chcę powtórki. Kocham cię, i musisz zrozumiesz, że powinnaś się trzymać od tych ludzi z daleka. 

-Wiem.

-Mówisz to za każdym razem, a ja chciałbym po prostu, żebyś o wszystkim mi mówiła.

Wyciągnęłam w jego kierunku rękę, a Justin odsunął się. Nie patrzył już na mnie. 

-Idę wziąć prysznic. 

Odwrócił się wychodząc z kuchni, a ja miałam ochotę się rozpłakać. 

-Justin..

Nie odpowiedział, nie zareagował nawet na moje słowa. Tym razem naprawdę przegięłam. I chociaż chciałam dobrze, Susan i tak wprowadzała zamieszanie  do mojego związku. Justin jak zwykle miał racje, nie powinnam była się w ogóle w to mieszać. Łza spłynęła mi po policzku i poczułam ból w brzuchu. Ze strachu, i.. sama nie wiedziałam. To nie tak miał wyglądać dzisiejszy wieczór. Chciałam teraz iść i przeczekać burzę. 

***

Oby dwoje leżeliśmy na krańcach łóżka, odwróceni do siebie tyłem. Gapiłam się w ciemność, poprawiając co chwile głowę na poduszce. Nie mogłam uleżeć w jednym miejscu, zastanawiając się nad wszystkim i w sumie nad niczym. Justin nadal był na mnie zły, a ja nie chciałam się odzywać. Położyłam rękę na brzuchu i uśmiechnęłam się do siebie. Zastanawiałam się od jak dawna nosiłam w sobie tą małą fasolkę. Czułam się teraz jakoś inaczej, bardziej odpowiedzialnie. Powinnam być teraz bardziej ostrożniejsza, i przez to zrozumiałam Justina. On chciał mnie chronić tak, jak ja terach powinnam chronić fasolkę. Chciałam się odwrócić i po prostu przytulic się do jego ciała, ale podświadomie bałam się odrzucenia. Jak zawsze cisza między nami nie przeszkadza mi, teraz mnie zabijała. Co mogło być bardziej nie znośnego niż ta niewidzialna bariera między nami. Po skroni zleciała niechciana łza. Wytarłam ją szybko, poprawiając poduszkę. Poczułam jak materac ugina się, i byłam pewna, że Justin nie śpi. Przygryzłam wargę, gotowa za chwilę się rozpłakać. Otworzyłam jednak oczy, gdy poczułam w pasie rękę Justina. Objął mnie, i jednym ruchem przyciągnął do siebie. Przytulił się do moich pleców, a ja mogłam słuchać jego miarowego oddechu. Poczułam innego rodzaju niż zawsze ulgę i uśmiechnęłam się.

Say you remember us | Justin Bieber Fanfiction cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz