Rozdział 10

485 12 0
                                    

Siedziałam w kuchni i popijałam herbatę, oglądając gazetkę z jakiegoś marketu. Justin jeszcze spał, a Maggy z Dylanem wybierali się w odwiedziny do cioci Dylana w mieście.

-Za dwie godziny powinniśmy być.

Maggy wparowała do kuchni skacząc na jednej nodze i zapinając sandałki. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam  jej rozczochraną fryzurę. Powinna być gotowa za dziesięć minut, a nawet nie jadła śniadania. Podsunęłam w jej stronę talerzyk z tostami, które przed chwilą dla niej zrobiłam, i swoją herbatę.

-Zjedz.

-Denerwuje się, tej cioci jeszcze nie znam.

Przyglądałam się jak w pośpiechu łapie za tosta i biegnie do salonu, by po chwili wrócić ze szczotką do włosów w ręce. Zaśmiałam się i wstałam, wskazując jej głową, żeby usiadła.

-Jesteś kochana Chloe, wiesz o tym, prawda?

Siadła na krzesło, a ja zabrałam się za rozczesywanie jej włosów. Nie byłam dzisiaj jakoś specjalnie do życia. Wszystko mnie bolało, a myśl, że miesiączka nie pomoże mi w jutrzejszym pierwszym dniu w pracy, wywoływała u mnie panikę. Moje włosy także nie były dzisiaj w najlepszym stanie, ale nie chciało mi się nad tym rozmyślać. Związałam je w luźnego kucyka, wskoczyłam w dresy i koszulkę Justina, gotowa do zaszycia się na kanapie w salonie. Pogoda od wczoraj nie poprawiła się, więc dzień ten zapowiadał się nie ciekawie.

-Gotowe.

Pocałowałam Maggy w głowę i oddałam jej szczotkę. Przytuliła mnie w pośpiechu i biegiem ruszyła na górę. Zaśmiałam się, gdy właśnie w tym samym czasie zniecierpliwiony Dylan wparował do domu z dworu.

-Widziałaś gdzieś Maggy?

-Daj jej dwie minutki.

Zaśmiałam się, a Maggy zbiegła ze schodów zakładając na siebie w biegu granatową marynarkę. Muszę przyznać, że wyglądała jednocześnie elegancko i dziewczęco. Była piękna, zazdrościłam jej tych bujnych włosów. Podbiegła do Dylana i pocałowała go w policzek.

-Na razie Chloe, niedługo będziemy.

Pomachałam jej i zostałam sama. Pomyślałam, że zrobię Justinowi śniadanie i podeszłam do lodówki. Nie było w niej za dużo, ale miałam wszystko, żeby zrobić pyszną jajecznicę. Żadnej filozofii. Rozbijając jajka na patelni zastanawiałam się w jak bardzo trudnej sytuacji jestem. Bałam się jutrzejszego dnia, i chciałam być już w domu. Miałam jednak szczęście, że będę miała przy sobie Nathana. Byłam mu naprawdę wdzięczna, bardzo dużo mi pomógł. Szkoda jedynie, że Justin tego nie dostrzegał, a skupiał się jedynie na tym, że Nathan spojrzał się na mnie zbyt za długo. Naprawdę dużo bym dała, żeby polubili się nawzajem. Podskoczyłam nagle, gdy Justin złapał mnie w pasie. Odsunęłam się, wydobywając się z jego uścisku.

-Nie strasz mnie.

Podszedł do mnie ponownie i złapał za ramiona, delikatnie mnie głaszcząc.

-Skarbie to tylko ja, nie chciałem Cię tak przestraszyć.

Pocałował mnie w czoło, a ja uśmiechnęłam się lekko. Przyłapałam się na tym, że mój oddech uspokajał się. Naprawdę nie wiedziałam dlaczego przestraszyłam się tak bardzo. Stał w samych bokserkach i uśmiechał się zaspany. Wyglądał uroczo, ja także uśmiechnęłam się szeroko. Poczułam jak jego dłonie wędrują w kierunku mojego tyłka i lekko go od siebie odepchnęłam. Czułam się niekomfortowo. Było tak za każdym razem, ale zawsze musiałam tłumaczyć to Justinowi wprost.

-Co się dzieje? Coś nie tak?

-Nic, przepraszam.

-Na pewno?

Say you remember us | Justin Bieber Fanfiction cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz