Rozdział 37

357 11 0
                                    

Justin

Siedziałem, a dokładniej prawie leżałem na sofie pod ścianą i zastanawiałem się nad tym co wydarzyło się dzisiaj. Chloe co chwilę się przebudzała, ale na razie od pól godziny nawet nie zmieniła pozycji. Cieszyło mnie to, bo potrzebowała snu. Jej nastawienie do szpitali nie zmieniło się w najmniejszym nawet stopniu, ale tym razem postanowiła z nikim na ten temat nie dyskutować. Wiedziała, że nie chodzi tutaj tylko o jej zdrowie. Mimo wszystko tak jednak do końca nie było. Miała problem z krwią, co w jakiś sposób i w jakimś stopniu miało utrudnić jej dalszą ciąże. Nie rozumiałem skąd się to u niej wzięło, wcześniej nie miała takich problemów. Zastanawiałem się co mam zrobić, żeby Chloe była w końcu w pełni szczęśliwa. Miałem nadzieję, że nigdy więcej ani ja a tym bardziej Chloe nie będziemy musieli oglądać Susan, ale było to za piękne, żeby było możliwe. I miałem odpowiedź. Taką miałem przynajmniej nadzieję. Chciałem zrobić wszystko, żeby jak najszybciej przeprowadzić się do naszego nowego domu. Spojrzałem w stronę uchylonych drzwi, gdy coś przemknęło mi przez szparę. Wyciągnąłem z kieszeni telefon  i skrzywiłem się lekko rozczarowany, że nie ma nawet północy. Byłem odrobinę śpiący, ale nie chciałem zasypiać, wolałem mieć Chloe na oku, mimo tego, że na dyżurze obok siedział lekarz, który ją przyjmował i rozmawiał ze mną kilkukrotnie. Spojrzałem na nią, gdy usłyszałem jej cichy i spokojny głos.

-Myślałam, że pojechałeś do domu.

Wstałem z sofy i podszedłem do niej po cichu, siadając na krześle przy jej łóżku. Salę oświetlała jedynie lampka na stoliku obok, jej tęczówki odbijały się jasnym jaskrawym kolorem.

-A ja, że śpisz.

Wyciągnąłem do niej dłoń, a Chloe chętnie ujęła ją, splątując nasze palce. Bawiła się nimi, delikatnie się uśmiechając. Widać było po niej, że nadal jest zmęczona. Oddałbym wiele, żeby przytulić się do niej w naszym własnym łóżku. Nie mogłem tego jednak zrobić tutaj, ze względu na kabelek, który miała przyczepiony do lewej ręki. Zaczynało mnie to przerażać chyba jeszcze bardziej niż ją.

-Coś mi się przyśniło, ale już nie pamiętam co.

Skrzywiła się przejeżdżając kciukiem po moich knykciach.

-Ale przez to się obudziłam. Która jest godzina?

-Prawie dwunasta.

Po jej minie można było się domyśleć, że nie jest zadowolona. Pocałowałem ją w dłoń a Chloe spojrzała na mnie uśmiechając się.

-Zrobisz coś dla mnie?

-Jasne.

Także się do niej uśmiechnąłem  i pogłaskałem ją po policzku. Zamknęła na chwilę oczy i przesunęła się na drugi koniec łóżka.

-Połóż się obok mnie, jest mi zimno.

-Kochanie, lekarz powiedział..

-Proszę. Przy tobie szybciej zasnę.

Przerwała mi spoglądając mi w oczy. Brzmiało to prawdziwie i nie mogłem powiedzieć, że nie. Gdy tylko wstałem z krzesła uśmiechnęła się i odwróciła poprawiając kabelek, żeby jej nie przeszkadzał. Przytuliłem się chętnie do jej pleców i pocałowałem ją w głowę. Objąłem ją, a Chloe chętnie złapała za moją rękę. Czułem jak miarowo oddychała, lubiłem gdy wiedziałem, że jest obok i żadne z nas nie musi nic mówić. Wystarczyła nam swoja obecność.

-Śpij już, aniołku.

Skuliła się bardziej, poprawiając włosy na poduszce. Przejechałem dłonią po jej policzku, miała taką gładką skórę.

Say you remember us | Justin Bieber Fanfiction cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz