Rozdział 36

405 9 1
                                    

Wrzesień

-Tak, mamo. Tutaj jest naprawdę przepięknie.

-Za szybko dorastasz kochanie, nie dawno byłaś taka malutka.

Zaśmiałam się do telefonu i po raz kolejny odepchnęłam się stopami od ziemi, aby ławka z powrotem zaczęła się bujać. Ogród, w którym właśnie siedziałam, i był już nasz, co brzmiało jak z kosmosu, był ogromny i przecudowny. Świeciło słońce, śpiewały ptaki i cudownie pachniało świeżo skoszoną trawą. Bardzo lubiłam ten zapach. Miejsca tutaj było jeszcze więcej niż w domu Justina, a nie miało być nas wcale dużo więcej. Przejechałam dłonią po brzuchu, przyglądając się mojemu pierścionkowi zaręczynowemu. Byłam taka szczęśliwa.

-Kocham Cię mamo. Odezwę się niedługo.

-Ja ciebie też kochanie. Dbaj o siebie i o mojego wnuka. Papa

Uśmiechnęłam się i zakończyłam połączenie. Brzuch nie urósł mi wcale aż tak dużo, ale czułam się, jakbym przytyła z jakieś dwadzieścia kilo. Waga jak na razie nie pokazywała nawet dobrze połowy z tego. Spojrzałam na nasz piękny nowy dom i wstałam z ławki. Przez otwarte okna, dobiegała z góry muzyka. Ruszyłam na taras, z którego wejście prowadziło do kuchni. To znaczy miejsca, gdzie miała znajdować się kuchnia. Przez wakacje spędziłam tutaj już trochę czasu i zdarzyłam przyzwyczaić się do tego miejsca. Cały dół był gotowy do umeblowania i wprowadzenia się. Justin zajmował się w większości malowaniem, a ja bardziej wystrojem. Miałam w głowie idealny plan jak umeblować nasz przepiękny i ogromny salon. Już postanowiłam, że gdy moje dzieci będą mieć swoje dzieci, każde święta spędzone będą w tym domu. I nikt się nawet nie ma prawa sprzeciwić. Ruszyłam na schody śmiejąc się do siebie w reakcji na dobry humor Justina. Jego śpiew naprawdę robił ogromne wrażenie. Weszłam po cichu do naszej sypialni i ujrzałam ruszającego się na drabinie Justina z pędzlem w ręku. Stał tam w samych spodenkach i z czerwoną bandamką na głowie. Chwyciłam za inny pędzel, który leżał na stoliku przy wejściu i zamoczyłam go w kolorze pudrowego beżu. Stanęłam obok drabiny i zaczęłam malować staranne i równe serce. Justin przestał śpiewać i wiedziałam, że obserwuje co robię. Zszedł ostrożnie na dół i odłożył swoje narzędzie pracy. Odwróciłam się do niego, a Justin podszedł i zabrał i mój pędzel.

-Nie podoba się?

Zapytałam udając smutną, a Justin przyłożył palec do mojego nosa i przejechał po nim, marząc mnie farbą.

-Ejj.

Zaśmiałam się, próbując to wytrzeć w rękę. Oby dwoje zaczęliśmy się śmiać, gdy rozmazałam się jeszcze bardziej.

-Oczywiście, że się podoba. Jest piękne.

Pocałował mnie w usta, przygryzając przy tym lekko moją dolną wargę. Złapałam za jego koszulkę, a Justin przejechał palcami po mojej szyi. Drgnęłam a Justin zaśmiał się. Sięgnął po butelkę wody i oparł się o stół z farbą, pędzlami i innymi rzeczami. Gdy już napił się, odstawił butelkę i wyciągnął do mnie rękę. Złapałam za jego dłoń, a Justin pociągnął mnie do siebie i przytulił się do moich pleców. Sypialnia była naprawdę duża, zresztą jak wszystkie inne pomieszczenia. Dom był zdecydowanie na duży jak na trójkę mieszkańców. Był za duży nawet na czwórkę, czy piątkę.

-Wstawię tutaj największe na świecie łóżko. Ustawię je tak, że gdy będziemy z niego wychodzić po długim, niesamowitym seksie, droga będzie prowadzić prosto do łazienki. Tam wstawię największą na świecie wannę, w której będziemy brać najdłuższe na świecie kąpiele. Już nie mogę się doczekać.

Justin przygryzł płatek mojego ucha a ja się zaśmiałam. Odwróciłam się w jego stronę, a Justin złapał w palce mój podbródek i ugryzł moją dolną wargę, by pociągnąć ją do siebie.

Say you remember us | Justin Bieber Fanfiction cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz