Obudził mnie budzik telefonu.Wstając zorientowałam się, że wilka już nie ma.Wykonałam wszystkie poranne czynności.Wychodząc z domu do szkoły pożegnałam się z moją białą kulką futra.
Zamknęłam drzwi na klucz.
-Nikola musisz mi pomóc.-usłyszałam stanowczy głos wilka.Odwróciłam się.
W bramie na pole stał mój przyjaciel.Cały w ranach, we krwi i miał trochę przyśpieszony oddech.A z pleców wystawała mu gałąź.Podbiegłam do niego zrzucając po drodze plecak z ramienia.Byłam w kompletnym szoku.
-Co się stało?-spytałam przerażona kucając przed nim.
-Najpierw złap za tą gałąź i wyciągnij mi ją z pleców ,dobrze?-powiedział spokojnie.
-Dlaczego ja?!Te obrażenia powinien obejrzeć jakiś lekarz albo weterynarz.
-Ja jestem wilkołakiem pamiętasz?Ty musisz wyjąc tą gałąź, ponieważ ja aktualnie nie mam rąk.
Wzięłam głęboki wdech.Złapałam za gałąź dwiema rękami.Zebrałam w nich całą swoją silę.Szybkim ruchem wyciągnęłam nawet spory kawał drewna po czym wilk cicho jękną z bólu.
-Dzięki.-powiedział.Odrzuciłam gałąź gdzieś na bok.
-Co się stało?
-Wpadłem na tego wampira i wdałem się w bójkę.Gdyby nie słońce to byłoby po mnie.Coś czuje, że niedługo sprawi sobie pierścień.-gdy mówił jego rany zaczęły zanikać.
-Jaki pierścień?
-Nie mówiłem Ci?-pokiwałam przecząco głową.-Wampiry palą się na słońcu.Mogą tego uniknąć mając specjalne pierścienie, które są zaczarowane przez czarownice.Dzięki temu mogą chodzić w świetle dnia.-mniejsze rany już zanikły.Została jeszcze dziura na jego plecach, z której ciekło troszeczkę krwi.
-Myślisz, że sprawi sobie taki pierścień?
-Zdobycie go nie jest łatwe, więc nie wiem.-chciał co jeszcze powiedzieć ale zadzwonił mój telefon.Wstałam i wyjęłam telefon z kieszeni.Na wyświetlaczu ukazała się uśmiechnięta brunetka.
-Cześć Wiki.-przywitałam się.
-Hej.Jedziesz dzisiaj ze mną do szkoły czy idziesz sama na piechotę?
-Mogę z Tobą jechać.
-To zbieraj się jetem nie daleko.
-Okej.-rozłączyłam się.
-Muszę już iść.-zwróciłam się do wilka.-Jadę z...
-Słyszałem.-powiedział.-Przyjdziesz dzisiaj do lasu czy ja mam do Ciebie przyjść?
-Wiesz, moja mama dzisiaj wraca,-Zarzuciłam plecak na ramie.-więc na razie nie przychodź do mnie ,okej?Przyjdę do lasu.
-Dobrze.To pa.-pożegnałam się idąc po lasu.
-Pa.
Na Wiktorię nie czekałam długo.Wsiadłam do jej jeepa i przywitałam się z nią.Przez otwartą szybę słyszałam śpiew ptaków.Ale nie ćwierkanie tylko słowa i rytm.Czyli ptaki naprawdę śpiewają dosłownie.Bujałam głową w rytm wspaniałego śpiewu i uśmiechałam się.Ptaki fruwały ale wyglądały jakby tańczył na wietrze.
-Co Ci?-zapytała Wiki patrząca się na drogę.
-Ale co?-zapytałam udając, że nie wiem o co jej chodzi.
-Tak kiwasz tą głową.
-A nie mogę.-zapytałam śmiejąc się.
-Nie.-przyłączyła się do mnie śmiejąc się.
CZYTASZ
Mój przyjaciel wilk
LobisomemNikola prowadzi monotonne życie.Szkoła, jazda konna, dom.Jadąc przez las dziewczyna spotyka wilka... rannego wilka.Nie jest to ostatnie spotkanie... .Z czasem okazuję się, że wilk jest wilkołakiem, przechodzącym po raz pierwszy swoją przemianę.Nikol...