Rozdział 32

88 7 2
                                    

  Zanim wróciłam spowrotem do domu Scotta odczekałam 10 minut. W tym czasie zjadłam szybko kanapkę i spakowałam różne rzeczy do plecaka.Tak na wszelki wypadek gdyby coś było potrzebne. Byłam gotowa żeby wyruszyć w las i pilnować rozszalałego wilka.Czy się boję? Nie nie boje się. Bałam się na początku całej tej historii. Bałam się, że nie dam rady.Pogodziłam się z tym kim teraz jestem i, że moje życie w stu procentach już nie będzie normalne. Pogodziłam się nawet z tym, że w lesie jest wampir morderca. To jest dla mnie wyczyn, jechać do lasu, w którym grasuje wampir morderca.Jedyne z czym się nie pogodziłam to widok krwi i martwych ciał ale przywyknę.

  Weszłam do domu Scotta.Wiki i Will zdążyli już wrócić.Skierowałam się do piwnicy. Byli tam wszyscy oprócz Willa. Zatrzymałam się w miejscu widząc starą kanape której tu wcześniej nie było. Stała po prawej stronie pod ścianą.Siedzieli na niej Scott, Leo i Wiktoria, która miała na kolanach kij bejsbolowy.Patrzyli się jak Kornelia rzuca czar na kraty.

-Możecie się tak nie gapić?-zapytała odwracając głowe w ich strone.

  Cała trójka podniosła ręce w geście obraonnym.

-Najlepiej będzie jeśli zostane tu sama.-powiedziała.-To trudny czar jak na początkującą.

**************************************************

  Wsiadłam na tylne siedzenie nowego, luksusowego czarnego samochodu z przyciemnianymi szybami. Za kierownicą usiadł Scott a obok niego na miejscu pasażera Will.

-Zaraz wzejdzie księżyc.-powiedział Will.-Musimy się śpieszyć.

-Spokojnie zdążymy.-odpowiedział Scott odpalając silnik.

  Na miejsce dojechaliśmy szybko.Przez całą droge łańcuchy w bagażniku chałasowały.Doprowadzało mnie to do szału.Scott zaparkował samochód przed lasem.Wysiadłam z auta.Will wyjął z bagażnika torbe, w której były łańcuchy.

-Jaką mam pewność, że nie zmienisz się w wilka i mnie nie zabijesz?-zapytałam Willa.

-Jakieś 98%.-powiedział podchodząć do mnie z torbą na ramieniu.

-Czyli na jakieś 2% możesz mnie zabić.

-Dokładnie.

-Pocieszające.

-Idziecie?-zapytał Scott. Stał na górce, która była dokładnie na początku lasu. Z twarzy chłopaka nie zchodził uśmiech, lecz dopiero teraz było widać, że trochę się martwi.

  Skineliśmy głowami i weszliśmy do lasu.

-Gdzie dokładnie idziemy?-zapytałam.

-Do naszej kryjówki.-powiedział Will.

-Jakiej kryjówki?

-W samym środku lasu jest ogromne drzewo.Bardzo potężne. Wystarczająco żebym go nie wyrwał.-wyjaśnił Scott.-A podczas kiedy się przemieniłem po raz pierwszy Will pomógł mi wykopać pod nim nore żebym miał gdzie spać.

  Przeskoczyłam korzeń. W ostatniej chwili żeby się przewrócić. Chłopaki chodzą bardzo szybko. A mnie zaczęły boleć nogi więc zwolniłam.Szłam za nimi. Drodze nie było końca. Nieoczekiwanie na moje ramie wskoczył wiewiór.

-Cześć Nikola! Dawno Cię nie było w lesie.-wtulił swoją małą główkę w moją szyje, jego miękka sierść delikatnie mnie łaskotała.

-Przeprowadziłam się na jakiś czas.

-Dlaczego przyszłaś tak późno do lasu?Nie boisz się, że wampir dzisiaj tu przyjdzie?

-Przyszłam z nimi.-wskazałam na Scotta i Willa.-Scott zmieni się podczas pełni, więc trzeba go przywiązać do czegoś potężnego.-Nie odpowiedziałam na jego drugie pytanie. Nie wiem sama co mam teraz o tym myśleć. Nie boje się. Kiedyś chodziłam na karate. Umiem się obronić. Chodziłam przez pół roku ale coś tam pamiętam.-Mam do Ciebie prośbe.

Mój przyjaciel wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz