Dvadeset devetog poglavlja

263 50 27
                                    

Następnego dnia Ashton pojawił się w szkole tylko na chwilę aby zostawić ostatnią różę i ostatni liścik. Nie mógł w ten dzień iść do tej placówki edukacyjnej, bo by nie zdążył. Jutro mają się rozstrzygnąć losy świata fanfiction. 

Luke przepełniony miłością i szczęściem cały dzień podśpiewywał sobie [a/n: chciałam napisać Troye'a Sivana, ale zapomniałam, że on tu gra] years&years. Dumnie kroczył po korytarzu i uśmiechał się do swoich wrogów.

"Ej koleś, weź się ogarnij, nie każdy ma tak dobry dzień jak ty." powiedział ktoś z tych ponuraków, ale on na to nie zwracał na to uwagi 

Nawet nie zauważył kiedy minęła ostania lekcja (zauważył, że nie ma Ashtona) i szedł do szafki.

Oczywiście znalazł tam różę, fioletową różę. 

I karteczkę, no tak.

'Hej blondi,

to już ostatnia róża i ostatni liścik. Idź teraz prosto do domu. Nic więcej ci nie powiem.

A S H T O N'

Jak bocian poleciał do domu i gdy dostał zadyszki, postanowił jednak pójść spacerem, z resztą nie chciał śmierdzieć.

Niepewnie otworzył drzwi i z zamkniętymi oczami przeszedł przez próg.

"Mamo?" zawołał, ale odpowiedziała mu cisza. Przez myśl mu przemknęło to, że może Ash jest seryjnym mordercą i zabił Liz, ale szybko to odrzucił i skierował się do swojego pokoju. 

Rzucił plecak na łóżko i przebrał koszulkę, bo jednak śmierdział. Dopiero po tych czynnościach zauważył jakąś kopertę i garnitur na biurku. Otworzył ją i zauważył mapę oraz dopisek, że ma się w to ubrać. Zdziwił się, bo ani on ani Ash nie mają orientacji w terenie, co pokazuje ich "spacer" po lesie na wycieczce. Na mapie była zakreślona droga, dokąd ma iść. I głupi poszedł tam i się nie zgubił.Z westchnieniem założył kreację i udał się na kolejny spacer. 

Metą okazała się jakaś piękna łąka. Przymrużył oczy i zauważył kilka postaci. Niepewnie podszedł bliżej. Mama Asha, Malum i jego mama. to chyba jakieś żarty, tak? To miała być romantyczna randka, a nie jakiś rodzinny piknik. Z resztą, kto każe wkładać garnitur na piknik?

"Luke!" Szatyn go zauważył i pomachał mu ręką "Chodź tu szybko!" Posłusznie to zrobił

"Cześć" stanął obok Michaela i pomachał wszystkim. Piwnooki spojrzał na niego z niezrozumieniem i przytulił go.

"Czemu się nie przywitałeś?" zapytał i wydął wargi

"Tu są osoby trzecie!" krzyknął szeptem

"Wstydzisz się mnie?" 

"Nie! Oczywiście, że nie. Po prostu się krępuje." powiedział blondyn, rumieniąc się

"Zaraz ich nie będzie." spojrzał na wszystkich i zatrzymał wzrok na Liz "Czy zgadza się pani, żeby pani syn został moim chłopakiem?" 

"Oczywiście, że tak!" pisnęła podekscytowana, a Luke był zestresowany i trzęsły mu się dłonie

"Michael, czy uważasz, że jestem dobrym kandydatem na jego chłopaka?"

"Naprawdę Ashton? Jesteście moim OTP, kurczaczki." powiedział, a raczej wypiszczał jak zawodowa fangirl.

"Mamo, czy akceptujesz Luke'a jako mojego chłopaka?"

"Pasujecie do siebie, więc to oczywiste, że tak , synu!" powiedziała i szatyn się wzruszył, bo nigdy jego mama nie była taka.  

"Przyjacielu, czy twoim zdaniem powinienem być z tym przystojniakiem?"

"Wiesz, że słowa mojego chłopaka to moje słowa? O-T-P!" 

"Zatem... Kochanie, czy zechcesz być moim światełkiem w tunelu, gwiazdką na niebie, moją brania duszą czy po prostu moim chłopakiem?"

"Boże! Taktaktaktak!" mamrotał, rzucając mu się na szyję i całując jego usta.

W międzyczasie każdy udał się w swoją stronę, zostawiając nową parę samą.

"Michael?" zapytał zestresowany Calum "Jesteśmy ładnie ubrani i tak jakby mamy rezerwację w jednej z restauracji... Chciałbyś pójść ze mną na naszą pierwszą randkę?"

"Dlaczego nie mówiłeś wcześniej? Nie jestem przygotowany, źle wyglądam i jeszcze pewnie śmi..." przerwał mu jego chłopak, całując go w usta 

"Tak?" zapytał Cally

"Tak" odpowiedział mu i skierowali się do restauracji.


-----

Dziś bardzo, bardzo krotko, ale nie mam weny i to wyszło mi tak słabo, dlatego nie opisywałam randek, bo bym to zwaliła





OTP;  lashton&malumWhere stories live. Discover now