Rozdział 5

5.8K 256 11
                                    

Natalie

- Jestem Max, a ty? - zapytał przystojniak.

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - odpowiedziałam sarkastycznie.

- Max, nie rozmawiaj. - upomniała go nauczycielka, a ja uśmiechnęłam się triumfalnie.

- Za tydzień napiszecie test ze znajomości "Romea i Julii" i pamiętajcie o nauczeniu się na pamięć jakiejś kwestii z książki, która najbardziej wam się spodobała. - rzuciła nauczycielka. - Na dzisiaj to koniec. Miłego dnia.

Spotkałam na korytarzu Judy i razem poszłyśmy na wf. Przebrałam się w białą obcisłą koszulkę i czarne opięte spodenki. Zaczęliśmy od lekkiej rozgrzewki, a skończyliśmy na bieganiu. Potem mogłyśmy się trochę porozciągać i w między czasie patrzeć na chłopców z drużyny futbolowej. Zaczęłam się rozciągać gdy Judy rzuciła:

- Jak ty możesz to robić. Później będziesz śmierdzieć potem.

- Judy mamy w szkole coś takiego jak prysznice.

- Które mają mnóstwo bakterii. Ble!

- Jak nie chcesz ćwiczyć to usiądź na ławce i obżeraj się tymi swoimi orzechami, aż w końcu nie będziesz mogła się z niej ruszyć.

- Jesteś ohydna.

- Jestem realistką.

Wykąpałam się i umalowałam po czym mogłam jechać do domu. Odwiozłam Judy do domu i pojechałam do siebie. Marzyłam tylko o tym, by położyć się i pooglądać telewizję choć na dworze była piękna pogoda. Niestety, przed moim domem zobaczyłam auto należące do Iana.

- Cześć, kotku. - powiedział, gdy wysiadłam. Pocałował mnie.

- Dzień dobry, pani Meller! - krzyknęłam.

- Dzień dobry, skarbie. - odpowiedziała. - Piękny mamy dziś dzień, prawda?

- Tak, idealny na chłodną lemoniadę.

- O tak.

- W takim razie zapraszam do siebie.

- Wpadnę później, bo jak widać masz gościa. - wycedziała w stronę mojego chłopaka.

Weszliśmy do środka i Ian powiedział:

- Jak ty możesz rozmawiać z tą starą zrzędą.

- Nie mów tak... Jest miła.

- I ma sześćdziesiąt lat i masę zmarszczek, cellulitu i innych ohydnych rzeczy.

To było przykre co powiedział Ian, ponieważ kobieta w swoim życiu przeżywa wiele cierpień, ale facet tego nie zrozumie. Dla niego liczy się to, żeby kobieta zawsze wyglądała pięknie. Pani Meller była wdową, nie miała dzieci, więc to ja dostarczałam jej rozrywki i była dla mnie jak babcia.

- Przestań.

- To ty przestań z nią rozmawiać.

- Nie mów mi co mam robić! Będzie lepiej jeśli sobie pójdziesz. - wyszedł z domu wielce obrażony.

Szczerze, to miałam to gdzieś... Kochałam go, ale nienawidziłam, gdy się tak zachowywał.

- Kochanie wszystko dobrze? - zapytała sąsiadka

- Tak. Może wyjdziemy na taras napijemy się lemoniady i poplotkujemy, hm?

- Z miłą chęcią. Na pewno wszystko dobrze?

- Tak, nic się nie dzieje.

- Widziałam, że Ian wyszedł zdenerwowany.

- Ach, taka mała kłótni. Czasem przesadza. No, ale cóż, on taki już jest... chyba nigdy się nie zmieni.

Potrzebuje cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz