Rozdział 19

3.3K 161 1
                                    

Natalie

- Dzień dobry. - powiedział, gdy starsza pani otworzyła mi drzwi. Stałam w deszczu.

- Och, kochanie... Wejdź do środka, bo się przeziębisz.

- Dziękuję. Chciałam panią przeprosić za to jak się zachowałam. - to dla pani.

- Yyyy... Moje ulubione. Siadaj, skarbie. Herbatki ci zrobię... z cytrynką.

- To niech pani sobie usiądzie, ja to zrobię.

***

Po herbacie u pani Meller, poszłam do Maxa.

- Hej. - powiedziałam czując wielką falę wstydu. - Przyszłam, bo... Jest mi strasznie wstyd... Nie wiem co się wtedy ze mną działo. Przepraszam.

- Chodź na taras. – zapadła cisza gdy usiedliśmy na wielkiej sofie, słychać było tylko dudniące krople deszczu o dach. – Zastanawiam się tylko czy wybaczę dziewczynie z wielką biblioteką? – patrzył na mnie. - Zawsze. - rzuciłam mu się w ramiona. Po chwili spojrzałam na niego.

- Przepraszam. Twój mecz jest dzisiaj.

- Tak, jest za dwie godziny, ale muszę być w szkole za godzinę.

-To co... widzimy się na meczu?

- Tak.

- To do później.

***

Ian przyjechał po mnie punktualnie o piętnastej. Poprosił mnie bym przechowała mu w torebce telefon i portfel. W pewnym momencie, gdy rozgrywka trwała w najlepsze przyszedł mu SMS:

Od: Zoe

"Masz wygrać ten mecz! Zrozumiano? Jak nie to nie będzie niespodzianki w... Nie zdradzę gdzie jedziemy ;*"

Wszyscy na trybunach krzyczeli: Ian!!! Ian!!! albo imię nowego zawodnika: Max!!! Max!!!

Wygraliśmy mecz!!!

- Kochanie, jedziesz z nami opić sukces?

- Nie, dzięki. - pocałował mnie w policzek. - Miłej zabawy.

- Odwieźć cię?

- Nie, przejdę się. - podałam mu rzeczy zostawione w torebce.

- Pa, kocham cię. - uśmiechnęła się lekko. - Uważaj na siebie.

- Jak będę w domu to napiszę.

- Okay. - po raz kolejny pocałował mnie w policzek, a gdy się odwróciłam klepnął w tyłek. - Uśmiechnij się, twój osobisty kapitan wygrał mecz. - przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.

Nie potrafiłam cieszyć się z niczego po tej wiadomości. Kiedy mnie puścił, odeszłam. Było po dwudziestej, ale nie miałam ochoty jeszcze wracać do domu, więc poszłam do mojej ulubionej kawiarni. Wypiłam latte i poobserwowałam ludzi. Wysłałam mu SMS.

Dwa stoliki ode mnie siedziała para. Mieli może po dwadzieścia lat. Widać było, że się kochali. On uniósł jej dłoń do swoich ust i pocałował. Uśmiechnęła się i coś do niego szepnęła, oboje się roześmiali.
Zazdrościłam jej z całego serca. Zawsze chciałam, żeby Ian też spędzał ze mną trochę czasu.

ROZMOWA:

- Słucham? - powiedziałam.

- Dobry wieczór, Natalie. Nie przeszkadzam?

- Nie.

- Hannah chciała ci bardzo podziękować i zaprasza cię jutro popołudniu do siebie.

- Jasne, wpadnę.

- Świetnie, w takim razie do jutra. Dobranoc.

- Dobranoc.

Miałam pojechać autobusem, ale stwierdziłam, że odrobina świeżego powietrza dobrze mi zrobi. Szłam powoli dopóki nie usłyszałam za sobą krzyków. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam dwóch mężczyzn. Przyspieszyłam. W pewnym momencie poczułam na sobie dłoń, która jednym sprawnym ruchem przyciągnęła mnie do mężczyzny. Czułam odór alkoholu. Drugi mężczyzna patrzył na mnie. Zakrył mi dłonią usta. Przytrzymał mi ręce z tyłu, a po policzku popłynęła mi łza, ponieważ wiedziałam co zdarzy się za chwilę. Próbowałam się im wyrwać, ale byli za silni. Zamknęłam oczy, by na to nie patrzeć. Poczułam ja ten, który stał za mną zaczął całować moją szyję. Drugi zaś zaczął mnie dotykać. Odpiął swoje spodnie, a potem wziął się za moje. Ponownie zamknęłam oczy. Nie słyszałam nic, oprócz serca, które biło tak szybko, że zagłuszało wszystko. W pewnej chwili usłyszałam odgłos łamanej kości, a dłonie, które wcześniej trzymały mi ręce i zatykały usta zniknęły. Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam mężczyzn leżących na ziemi i klnących coś pod nosem. Przede mną stał chłopak, który uratował mnie, być może nawet moje życie. Ciemność zakrywała jego twarz, lecz gdy podszedł do mnie poznałam go. Max.

- Alie, nic ci nie jest? - zapytał, a ja spojrzałam na mężczyzn, którzy uciekali w kierunku, z którego przybyli.

- T... Tak. Oni... - powiedziałam i poczułam jak łza popłynęła mi po policzku.

- Ćśśś... Wszystko już dobrze. - przytulił mnie. - Chodź zawiozę cię do domu. - jechaliśmy milczeniu, dopóki tego nie przerwał. - Co ty tam robiłaś o tej porze?

- Wracałam do domu. - oznajmiłam.

- Myślałem, że Ian cię zawiózł.

Nie mówiliśmy nic więcej. Kiedy wjechał do garażu, spojrzał na mnie, a ja dodałam:

- Napijemy się czegoś?

- Z tobą zawsze. - po raz pierwszy tego dnia nie musiałam udawać, że się uśmiecham.

Kiedy weszliśmy do domu od razu poszłam po kieliszki i butelkę wina. Niestety w kuchni upadł mi kieliszek. Podnosiłam szkło i jeden mały odłamek wbił mi się dłoń.

- Opatrz sobie tą rękę, ja to posprzątam.

Zaniósł kieliszki na górę, a ja wzięłam wino. Usiedliśmy w moim pokoju. Rozmawiało nam się bardzo dobrze, ale nie wspomniałam o wiadomości, którą przysłała do Iana jakaś Zoe. Nie chciałam go w to mieszać. Próbowałam też nie myśleć o tym co stało się niespełna godzinę temu.

Tak jak się umawiałyśmy byłam popołudniu w domu dziecka. Po rozmowie z Hannah stwierdziłam, że sprawdzę czy robi postępy w chodzeniu. Gdy wstała z wózka stał się cud. Hannah chodziła!

***
Powracam po weekendzie... Jak Wam minął??? Jutro kolejny rozdział, do zobaczenia...

Potrzebuje cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz