Rozdział 26

3.2K 177 1
                                    

Max

ROZMOWA:

- Nicole, nie mogę teraz gadać, prowadzę.

- Musisz mi pomóc.

- Niby jak mogę ci pomóc?! Masz rodzinę! – rzuciłem poirytowany.

- A ty co?! Masz nową dziewczynę?!

- Jest moją przyjaciółką!

- Ta, jasne. Uważaj na nią, bo może jej się coś stać.

- Ani się waż, Nicole. Nicole! – krzyknąłem, kiedy usłyszałem sygnał przerwanego połączenia.

Ona mi groziła. Groziła mojej Natalie. Nie mogłem pozwolić, by coś jej się stało. Nie chciałem ją w nic wplątywać. Teraz przeze mnie nie była bezpieczna. Nicole była nieobliczalna. Potrafiła zniszczyć każdego, kto się jej sprzeciwił.

Dodałem gazu. Chciałem być jak najszybciej w domu. Chciałem, żeby i Alie w nim była... Cała i zdrowa. Nie wiedziałem jak mam powstrzymać Nicole. Gdybym poszedł na policję... Wolałem tego nie robić... Oni i tak nic by z tym nie zrobili, a może nawet pogorszyliby sytuację. Ale z drugiej strony nie chodziło tu już tylko o mnie, ale także o moją przyjaciółkę. Nie wiedziałem co mam robić, nie wiedziałem jak mam postąpić w tej sytuacji.

Kiedy spojrzałem na Natalie siedziała zmyślona, patrzyła za szybę samochodu. Nie wiem o czym myślała, ale bardzo chętnie bym się tego dowiedział. Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę, po tym dziwnym telefonie. Musiałem się przełamać i coś powiedzieć.

- O czym myślisz? – zapytałem, nie wiedząc nawet czy odpowie na to nurtujące mnie pytanie.

- O... Niczym szczególnym. – wykręciła się od odpowiedzi.

- Chodzi ci o Nicole? Jeśli tak to nie jesteśmy razem i nie zamierzam z nią być. Chce z nią skończyć raz na zawsze. Skoro potrzebuje mojej pomocy, to znaczy, że znów zaczęła ćpać. Nie chcę przechodzić przez to po raz kolejny. Jestem zmęczony nią.

- Czemu mi to mówisz?- zaskoczyła mnie tym pytaniem.

- Chce, żebyś o tym wiedziała.

Nie odezwała się do czasu, aż zatrzymałem się przed jej domem. Otuliła się ciaśniej płaszczem i powiedziała:

- Dziękuję ci za wszystko.

- Nie ma sprawy.

- To pa. 

- Pa. - powiedziałem, a ona szybko schowała się w domu. 

Sam wjechałem do garażu i napisałem rodzicom, że bezpiecznie dojechaliśmy do domu. W domu było zimno, ale szybko poszedłem do kotłowni i po niecałych dwudziestu minutach było ciepło. Poszedłem pod prysznic. Próbowałem nie myśleć o tym co powiedziała Nicole. Chodź przez chwilę zapomnieć, ale nie potrafiłem. Ubrałem na siebie spodnie od dresu i szukałem telefonu. Kiedy go znalazłem wybrałem numer do matki Nicole. 

- Dobry wieczór, to ja Max. Pamięta mnie pani?

- Tak, oczywiście! - powiedziała uradowana kobieta. 

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale jest sprawa, która nie daje mi spokoju. 

- Słucham...

- Czy utrzymuje pani kontakt z Nicole?

- Tak, a czemu pytasz?

- A nie wie może pani czy utrzymuje kontakt z naszymi starymi znajomymi?

- Tego nie wiem. Często wychodzi wieczorami, wraca po kilku dniach do domu. Nie wiem, Max jak można jej pomóc. Zapisaliśmy ją z Dominikiem na odwyk, bo zdaje mi się, że znów zaczęła ćpać. Nie wiem jak pomóc tej dziewczynie, czuje się taka bezradna. Nie możemy jej niczego zarzucić, bo tłumaczy się tym, że jest pełnoletnia i, że może robić co jej się żywnie podoba. Dzwoniła do ciebie?

- Tak, spotkaliśmy się kilka razy, ale... Ona nic się nie zmieniła. Moim zdaniem powinna pani pójść z nią do psychologa, albo nawet do psychiatry. 

- Max, nie przesadzaj... - usłyszałem za sobą jakieś kroki. Odwróciłem się, ale na szczęście była to Natalie. 

- Nie przesadzam, a teraz musi mi pani wybaczyć, ale nie mogę rozmawiać. Do widzenia. 

- Do widzenia. - powiedziała chłodno. 

- Zapomniałam bransoletki, zostawiłam ją u ciebie w pokoju. - oznajmiła lekko zdezorientowana.  

***

Nicole wyjechała. Bardzo cieszyłem się z tego, bo wreszcie mogłem zacząć żyć własnym życiem. 

Dziś wieczorem był nasz mecz. Widziałem jak Ian flirtuje z jedną z cheerleaderek. Były ładne, zgrabne, ale tylko ich wygląd wychodził świetnie, bo gdy się z nimi rozmawiało nie miały pojęcia nawet o czym mówią. 

Po raz kolejny wygraliśmy. Po prysznicu ubrałem się i wychodziłem z szatni kiedy podbiegł do mnie Scott.

- Idziesz z nami na piwo?

- Jasne.

- To za dwadzieścia minut w "Great Image". A właśnie trener cię szukał. 

- O dzięki. 

Poszedłem do gabinetu trenera. Zapukałem i wszedłem. 

- Smith, dobrze cię wiedzieć. Dałeś dzisiaj niezły popis. Szukałem cię, bo chciałbym ci coś zaproponować.

- Konkretnie?

- Co powiesz na to, żebyś został kapitanem?

- Wow. Zaskoczył mnie pan.

- Jasne, wiem. Możesz to przemyśleć. - wyszedłem. 

Wsiadłem do samochodu i pojechałem pod bar. Wśród zawodników, były też inne osoby z naszej szkoły. Zobaczyłem Natalie. Jej blond włosy opadały na ramiona. Miała na sobie obcisłe dżinsy i cienki podkoszulek. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się delikatnie. Chciałem z nią pogadać, ale nie chciałem bójki, ponieważ obok niej stał jej chłopak. 

Lekko wstawiony wyszedłem na dwór. Usiadłem na ławce i patrzyłem przed siebie. Było cholernie zimno. 

- Ale zimno, nie? - powiedział moja przyjaciółka. 

- Nom. - odpowiedziałem.

- Jesteś samochodem?

- Yhym.

- Zamierzasz prowadzić?

- Yhym. 

- Jesteś pijany.

- Nie, nie jestem. 

- Odwiozę cię. 

- Dam radę, wracaj do Iana. 

- To brzmiało jak rozkaz, ale udam, że tego nie słyszałam. Wstawaj. - oznajmiła i zaśmiała się - Obrócę to w żart. - W tej samej chwili zobaczyłem Iana wychodzącego z baru. Szedł w naszą stronę. - Ian wracam do domu, jestem zmęczona, a przy okazji odwiozę Maxa. 

- Maxa? Dlaczego tak ciągle się o niego troszczysz?

- Daj spokój, jest pijany nie pozwolę mu prowadzić. 

- Co chcesz zabrać mi dziewczynę?! Jest moja, rozumiesz?! Zostaw ją w spokoju!

- A jak nie to co? - zapytałem delikatnie. 

- Zniszczę cię! Jest moja! A jeśli dowiem się, że ją przeleciałeś, to...

- Ian! - krzyknęła Natalie.

- A ty co taka święta jesteś?! Myślisz, że nie wiem z kim spędziłaś święta?! - podszedł do mnie, ale Alie mnie zasłoniła i uderzył ją w twarz. Wszystko widzieli chłopaki z drużyny, odciągnęli go od niej, a ja przygarnąłem ją do siebie, podałem kluczyki i wsiedliśmy do auta. Chciałem stąd jak najszybciej odjechać. 

Natalie nie mówiła nic, jej oczy nic nie wyrażały, a tym bardziej twarz. Była pogrążona w myślach i skupiała się na drodze. Nie wiedziałem czy powinienem się odzywać. Może chciała w spokoju wszystko przemyśleć, może wreszcie skończyłaby z tym dupkiem, który na nią nie zasługiwał. Z resztą pokazał to dzisiaj. Nie wiem w ogóle jak facet może podnieść rękę na kobietę. Gdyby Natalie sobie stamtąd poszła przywaliłbym mu. Zatłukłbym tego sukinsyna, ale nie chciałem wszczynać przy niej bójki.

***

Mam nadzieję, że się wam spodoba ;)

Potrzebuje cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz