Rozdział 25

3K 173 3
                                    

Natalie

Założyłam pudrową sukienkę, biżuterię. Zrobiłam lekki makijaż i związałam włosy.

- Gotowa do drogi? – zapytał brunet.

- Tak, możemy jechać.

Podróż trwała ponad trzy godziny, ponieważ staliśmy w korku.

- Denerwujesz się? – spytał, gdy zatrzymaliśmy się przed ogromnym domem.

- Tylko trochę.

- Nie ma czym... Chodźmy już, bo pewnie czekają już na nas...Chociaż znając moją siostrę to się spóźni.

Wysiedliśmy z auta, a Max od razu podszedł i zapiął mi płaszcz.

- Przeziębisz się. – złapał moją zimną, drżącą dłoń.

W drzwiach przywitała nas pani Smith, od razu przytuliła mnie do siebie i szepnęła coś o tym, że cieszy się, że jestem. Przyjaciel położył rękę na mojej talii.

- Max... - rzuciła starsza kobieta i przytuliła do siebie chłopaka. – A kim jest ta piękność, z którą przeszedłeś? Mam nadzieję, że to twoja dziewczyna.

- Jeszcze nie, ale nad tym pracuję babciu... To Natalie Harvey, moja sąsiadka.

- Jestem babcią tego przystojniaka. Miło cię poznać.

- Panią również.

- Natalie... - powiedział tata Maxa i przytulił mnie do siebie. – Fajnie, że przyjechaliście. Holly całe rano krzątała się po domu i czekała aż zadzwonicie.

- Cześć. – powiedziała wysoka blondynka.

- Alice... - oznajmiła babcia Maxa.

- My się chyba nie znamy... - zagadnęła. – Jestem Alice, siostra Maxa.

- Natalie, sąsiadka Maxa. – zaśmiałyśmy się.

- To mój narzeczony Thomas, Thomas to Natalie.

***

- Mieszkasz z rodzicami? – zapytała Alice.

- Już nie.

- Wyprowadziłaś się, tak?

- Alice...- upomniał ją Max.

- Nie, to oni się wyprowadzili.

- Wyprowadzili się od własnego dziecka? To trochę dziwne.

- Alice! – rzuciła mama Maxa.

- Tak, to może wydawać się dziwne, ale tak to już jest z osobami, które mają serce z kamienia. – oznajmiłam chłodno.

- Jak się utrzymujesz? – zapytała babcia.

- Przysyłają mi pieniądze, ale ponadto pracuję jako wolontariuszka w domu dziecka. Ostatnio nawet zabrałam ze sobą Maxa.

- To przykry widok, prawda?

- Bardzo, ale mam wielką nadzieję, że każde z tych dzieci będzie miało lepszy start.

- Nie mogę zrozumieć jak twoi ro...

- Max, czas na zdjęcia! – rzuciła pani Smith, kiedy Alice po raz kolejny chciała o coś zapytać.

Wracaliśmy do domu, słuchaliśmy w ciszy muzyki i patrzyliśmy na drogę.

- Odbierzesz? – zapytał, gdy zadzwonił jego telefon. Wygrzebałam go z torebki i odebrałam:

ROZMOWA:

- Cześć, kochanie. – zagadnęła jakaś dziewczyna.

- Słucham?

- Kim jesteś?

- A ty?

- Dziewczyną Maxa. – odłożyłam telefon i wycedziłam:

- Twoja dziewczyna.

- Co? – zapytał zdziwiony. – To Nicole? –

Wziął ode mnie telefon i zwolnił. Nie wiem czemu, ale poczułam ukłucie zazdrości. Jakbym mogła wyrwałabym mu tą komórkę i wykrzyczała, by dała mu wreszcie spokój, ale... nie mogłam tego zrobić, bo najwyraźniej do siebie wrócili. Moje przemyślenia przerwa mi wkurzony głos Maxa:

- Niby jak mogę ci pomóc?! Masz rodzinę!... Jest moją przyjaciółką!... Ani się waż, Nicole! Nicole?

Kiedy rzucił telefon widziałam w jego oczach gniew, zmieszany z najzwyklejszym strachem.
***
O co może chodzić???

Potrzebuje cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz