2.

707 31 4
                                    

Nie mogłam tej nocy spać. Nie wiem dlaczego. Wstałam z łóżka po cichu. Tak by nie obudzić Riley. Ona w przeciwieństwie do mnie nie miała kłopotów ze snem. Opuściłam pokój i skierowałam się do kuchni.  W szafce powinny być jeszcze moje tabletki nasenne. Przynajmniej tam je zostawiłam, gdy ostatni raz nocowałam tutaj. Zajrzałam do szafki z lekami. Nie myliłam się.  Były tam moje tabletki. Pani Topanga jest cudowna. Pamiętała, że mogę mieć problemy ze snem. I chwała jej za to. Inaczej rano byłabym trupem. Wyjęłam z buteleczki jedną tabletkę i otworzyłam lodówkę. Gdzie ten cholerny sok?
-Tego szukasz?- aż podskoczyłam słysząc Josh'a. Odwróciłam się w jego stronę. Stał jak gdyby nigdy nic, trzymając w dłoni dzbanek z sokiem.
-Mogłabym prosić?- wyciągnęła dłoń w jego stronę.
-Co to za tabletka?- wścibskie nasienie. Już wiem po kim ma to Auggie.
-To raczej nie twój interes.- stwierdziłam nadal trzymając wyciągniętą dłoń.
-A ja myślę, że jednak mój.- Nie poddawał się.- Co to za tabletka?
-Nasenna.- syknąłam.- A teraz daj mi ten sok.
-Nie ma takiej opcji.- wyglądał na przerażonego.
-Widzę, że nie tylko ja mam kłopoty ze snem.- do kuchni wszedł dziadek Mathews.- Co się dzieje?
-Maya chce wziąć tabletkę nasenną.- cholerny kapuś.
-To nie twój interes.- syknąłam na Joshuę.
-Maya on się tylko martwi.- zauważył dziadek.- Josh nie powinieneś czepiać się Mayi. Te tabletki przepisał jej lekarz.
Po tych słowach Josh dał mi dzbanek. Fuknęłam tylko na niego. Cholerny dupe.  Zawsze musi wytykać nos w nie swoje sprawy. Może i nadal miałam do niego słabość.  Taką cząstkową. Ale nie powinien się wcinać w moje życie.  To nie jego interes. Cholerny dupek. Nalałam soku do szklanki. Wzięłam tabletkę.  Może chociaż resztę nocy prześpie w spokoju.
-Skoro kryzys zażegnany, to mogę iść spać.- stwierdził dziadek.- A wy nie siedźcie za długo.
-Dobranoc.- mruknęłam pod nosem.
-Dobranoc.- westchnął Josh. Dziadek wyszedł a my zostaliśmy sami. Nie na długo.  Odstawiłam sok do lodówki i chciałam wyjść z kuchni. Zagrodził  mi drogę.
-Coś ci się nie pomyliło?- spojrzałam na niego spod byka.- Chcę iść spać.
-Maya co się z nami dzieje?- był smutny. I to bardzo. Nie podobało mi się to. Ani trochę.
-Nie wiem co masz na myśli.- odwróciłam od niego wzrok.
-Wiesz.- chwycił mnie pod brodę. Jego twarz była zdecydowanie zbyt blisko mojej. Mimowolnie mój oddech przyspieszył. Patrzał prosto w moje oczy. Spoźniłam wzrok na jego usta. Tak bardzo chciałam ponownie je poczuć na swoich... Cholera! Maya ty masz chłopaka! Czułam się co raz gorzej. Ale te jego usta... Czy on czytał mi w myślach? U sta Josha z sekundy na sekundę były co raz bliżej moich. Nie wiedziałam czy bardziej mnie to martwi czy cieszy. To było przerażające.  Ale tak bardzo tego pragnęłam... Znieruchomiałam gdy usta chłopaka miękko spoczęły na moich. Tak bardzo mi tego brakowało... Mimowolnie przymknęłam oczy i uchyliłam usta. Dając mu tym samym pozwolenie na pogłębienie pocałunku.  Mój mózg przestał pracować.  Nie zastanawiałam się nad konsekwencjami i następstwami tego co robiliśmy, g dy jego język wysunął się do moich ust. To było zbyt przyjemne. I za bardzo mi tego brakowało.  Owinęłam ramiona na jego szyi i przyciągnęłam go bliżej siebie. Chciałam go czuć jak najbliżej.  Chyba to wyczuł. Chwycił mnie za biodra i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Powoli co raz bardziej zatracałam się w tej chwili... Ale... Lucas!!! W mojej głowie wybuchła bomba. Odepchnęłam Josha od siebie i pobiegłam do pokoju. Jak ja mogłam na to pozwolić?...

I don't know...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz