4.

561 31 4
                                    

Czas z Lucas'em mijały mi bardzo szybko. Ten tydzień do sylwestra to już wyjątkowo.  Przez ten czas moja noga nie postanęła w domu Mathews'ów. Tak... Unikałam Josh'a. Dla bezpieczeństwa mojej psychiki... I jego zdrowia... Tak. Mogłabym go bardzo skrzywdzić.  A za co? Za Wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Rils mi naskarżyła, że ów osobnik płci męskiej, cały czas o mnie wypytuje. I o Lucasa. I o nasz związek.  To mi się bardzo nie podobało. Bo tak naprawdę to co go to wszystko obchodzi? To nie jego interes. Powinien znaleźć sobie kogoś i od walić się ode mnie. Byłoby to najlepsze rozwiązanie dla nas obojga. Ale on tego nie ogarniał. I tak szczerze mówiąc mi też by było z tym źle.  No ale trudno. Coś za coś. Przecież nie chcę wiele. Tylko trochę spokoju. I pewności, że przez jakiegoś kreatyna nie zniszcze swojego związku z Lucas'em. Przecież tak długo o to walczyłam. Nie mogę teraz tego wszystkiego zaprzepaścić. Nie ma nawet takiej opcji. Joshua Mathews musi zejść na dalszy plan. A ja muszę zadbać o swój związek z Friar'em. I innego wyjścia z tej sytuacji nie widzę...
-Maya, gotowa?- mój Kowboj zapukał do drzwi mojego pokoju.
-Tak.- odpowiedziałam zbierając kosmetyki z toaletki.- Możesz wejść.
-Wow.- usłyszałam tuż za plecami i poczułam jak mnie obejmuje.- Wyglądasz cudownie.
-Jasne, jasne.- prychnęłam z usmiechem- Ty już się tak nie przymilaj. Co byś chciał?
-Ja?- zastanowił się.- Ciebie zawsze przy sobie. Kocham Cię Mayu.
Dlaczego on mi to cały czas powtarza? Przecież wie, że ja nie odwdzięczę mu się tymi samymi słowami. Dobija mnie to. Jak on tak może, znając moje podejście do życia i sytuacji? To jest tak bardzo nie feir z jego strony. Ale on już poprostu taki jest. Nie kryje się ze swoimi uczuciami. W przeciwieństwie do mnie. To jest u niego normalne. Ale ja nie potrafię do tego przywyknąć. Lucas zauważył , że się nie co spięłam. Z westchnieniem pocałował mnie w kark i się odsunął ode mnie.
-Przepraszam.- usiadł na moim łóżku.- Przepraszam. Chwilami tak łatwo mi się przy tobie zapomnieć. Chociaż staram się pamiętać o twoich lękach i słabościach...
-Daj spokój.- przerwałam mu, zamykając kosmetyczkę i odwracając się do niego.- Nie dzisiaj Kowboju. Obiecaliśmy Rils, że dziś przyjedziemy do niej i będziemy się dobrze bawić w gronie przyjaciół i rodziny. Nie psów tego jakimiś bezsennsownymi przeprosinami. Możesz to dla mnie zrobić?
-Postaram się.- obdarzył mnie najszczerszym uśmiechem jaki w życiu widziałam.- To co? Idziemy?
***
Najpierw święta.  Teraz Sylwester i Nowy Rok. Przysięgam, że skoro wytrzymałam trzy dni, to dam rade wytrzymać dwa. Muszę dać.  Dla Riley i Lucasa. A po tem Josh wróci do swojego domu. I będę miała spokój.  Przez calutki rok. Albo i dłużej jak wszystko pójdzie po mojej myśli.  Muszę tylko się spiąć i wytrzymać te dwa dni...
-Mayu chodź mi pomóc! - zawołała z kuchni Rils.
-Ale muszę? - Nie chętnie podniosłam się z Friar'a, na którym wyjątkowo wygodnie się leżało.
-Tak, musisz.- tą dziewczynę dziś wyjątkowo nosiło.  W sumie nic dziwnego. Pierwszy sylwester bez jej rodziców i Auggie'go.
-Co mam robić? - oparłam się o blat obok niej.
-Zrób proszę tą twoją popisową sałatkę.- stwierdziła nie przerywając tego co robiła.  Nie chętnie wzięłam się do roboty a Rils wrzeszczała na Lucasa i Farkle'a. Czyli w gruncie rzeczy norma. Ale dziś jakoś tak wybitnie. Nie podobało mi się to. Co ona szykuje?
-Riley?- zatrzymałam ją, gdy skończyłam robić sałatkę.- Co się dzisiaj z tobą dzieje?
-Nic się nie dzieje.- nie uwierzyłam jej.
-Rils...- westchnęłam.- Zbyt dobrze Cię znam. Nie nabierzesz mnie.
-Tylko się nie złość.- poprosiła niepewnie.- Bo... Josh... On przyjdzie z jakąś dziewczyną...
Zabolało.  I to bardzo. Przecież on powinien być ze mną...
.
.
.
.
.
.
.
I mamy kochani kolejny rozdział.  Jak się podoba? Czekam na wasze opinie. I zapraszam na ''Fast&Love''
Całuski
Schuyler Ortiz

I don't know...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz