9.

400 18 1
                                    

Pierwszy dzień nowego roku na kacu. Poprostu genialnie. Na całe szczęście nikt po za Josh'em nie zawracał mi głowy.  To bardzo pomogło. Jakoś nie miałam ochoty na pytania Rils. Ale napewno ich nie unikne. Ale chociaż jeden dzień spokoju. Ale ten dzień już minął.  Był drugi stycznia. Najwyższa pora na zmierzenie się z tym co zrobiłam w sylwestra. Nie wiem czy byłam na to gotowa. Ale nie mogłam odwlekać w nieskończoność wyjścia z sypialni Topangi i Cory'ego. Sypialni, którą przez jedną noc dzieliłam z Joshuą. I to najbardziej mnie martwiło. Sama... Dobrowolnie... Poprosiłam go by ze mną został na noc.  Co się do cholery ze mną działo? Nawet Lucas'a nigdy o to nie poprosiłam. To było nie typowe. I sama sobie się dziwiłam. A co dopiero powie na to Riley? Nie ma lepszego sposobu, żeby się przekonać, j akurat wyjść z tej cholernego sypialni i usiąść ze wszystkimi do śniadania. I właśnie to zamierzałam zrobić.  Nie chętnie i z nie małymi oporami przeszłam do salonu.
-O proszę.- usłyszałam zadowolony głos Josh'a.- Śpiąca królewna nareszcie wstała.  Siadaj do śniadania moja diablico. Zaraz podam kawę i jajecznice.
-Mhm...- zajęłam miejsce przy stole. Rils przyjżała mi się uważnie.  Jakby oceniając czy może zacząć wywiad już teraz czy jeszcze poczekać.  Osobiście wolałam mieć to już za sobą.  I móc nad tym wszystkim przejść do codzienności.
-Okno? - zaproponowałam przyjaciółce, g dy obie dostałyśmy kawę.
-Chodź.- zgodziła się bez namysłu.  Poszłyśmy do jej pokoju i zajęłyśmy nasze ulubione miejsce. Przez chwilę panowała cisza. Riley dawała mi chwilę bym sobie wszystko poukładała. I ewentualnie sama zdecydowała co jej powiem.
-Jestem idiotką.- stwierdziłam przerywając ciszę.- A twój wujek to idiota.
-Ponieważ? - nadal dawała mi szansę.
-Zerwałam z Lucas'em.- zaczęłam wymieniać.- Chciałam zniszczyć nieistniejący związek Joshuy. Upiłam się w trupa. I kazałam mu ze sobą spać.  A on to zrobił. I troszczył się o mnie. Dlatego jesteśmy idiotami.
-Jesteście zakochani.- powiedziała to tak jakby to była najoczewistrza oczywistość.- Nie jesteście idiotami. A co do Lucas'a... Trochę szkoda. Widać, że mu na tobie zależy.  Tobie też na nim zależy.  Ale inaczej. Dobrze że to zakończyliście. Przynajmniej go nie ranisz. Ani siebie.
-Nie jesteśmy zakochani.- mój mózg zatrzymał się przy tym stwierdzeniu.
-Jesteście Mayu.- była aż za bardzo spokojna.- To od razu widać.  Może jeszcze sami nie jesteście tego pewni, ale to widać.  A przynajmniej ja widzę.
-Rils nie ma opcji, żeby on coś do mnie czuł.- wiedziałam, że nie ma sensu się z nią spierać.- Zgoda. Ja nadal coś do niego czuję. Ale on do mnie... Nie. On traktuje mnie jak ciebie. Jak rodzinę, którą trzeba się opiekować.  Nie doszukuj się w tym czegoś czego nie ma. Czego nie ma prawa być. ..
-Ale byś chciała by było.- spojrzała mi w oczy.- Maya to nic złego.  Każdy pragnie miłości. I na każdego ona czeka. Ty masz z nią problem, bo nie chcesz jej znaleźć. Bo się jej boisz. Bo nie potrafisz nikomu w pełni oddać swego zaufania. Nawet sobie.
-To trudne.- wtuliłam się w nią.
-Ja wiem kochana.- gładziła mnie po włosach.- Wszystko na spokojnie. Do niczego się nie zmuszaj. A w tedy wszystko się jakoś ułoży.
Wiedziałam, że ma rację. Ale nie potrafiłam w to uwierzyć. Spodziewałam się innej rozmowy. Dlatego było mi jeszcze trudniej. Poprostu zapomniałam, że Riley wydoroślała. A w kwestiach uczuciowych nadal była o kilka kroków przede mną.  A po za tym znała mnie lepiej niż ja sama. Tak samo moje serce. Nie miałam przed nią tajemnic. A i tak wiedziała o mnie więcej niż ja sama wiedziałam.  Ale to dobrze. Była moim przewodnikiem. O krok przede mną.  Pomagała mi otworzyć oczy na pewne kwestie. I zawsze mnie prowadziła przez moje własne uczucia. Wiedziałam, że teraz też tak będzie.  Nie podejmie za mnie decyzji. Ale wskaże mi drogę.  Przedstawi opcje. Nie była moją przyjaciółką.  Była moją siostrą...

I don't know...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz