6.

459 30 4
                                    

*Oczami Josh'a*
Mary nie była dla mnie kimś specjalnym. Znajoma z uczelni. Nic po za tym. Tyle, że miała urodę i figurę, której pozazdrościć jej mogła nie jedna dziewczyna. I oglądało się za nią mnóstwo chłopaków i mężczyzn. Ale co z tego. Była pustą lalką. Zabrałem ją ze sobą jedynie ze względu na Mayę. By do gryźć tej blond diablicy. Sam nie do końca nie wiem po co to robiłem. Ale nie potrafiłem inaczej. Co z tego , że nie byliśmy, nie jesteśmy i pewnie nie będziemy ze sobą. Ale nie mogłem patrzeć na nią u boku Lucasa. Życzyłem temu chłopakowi jak najlepiej. Ale nie z Mayą.  Z każdą. Nawet z Riley. Ale od Mayi chciałem go trzymać z daleka. Ale oni byli ze sobą.  A ja nie mogłem nic z tym zrobić.  Nie miałem prawa. Chciałem by była szczęśliwa. A przy nim chyba była.  Przynajmniej tak mi się wydawało.  On napewno ją kochał. Ale czy ona jego? Napewno kochała go jak brata. Ale czy było to coś więcej? Męczyło mnie to. Maya jest niesamowitą dziewczyną. I powinna być moją...
-Ziemia do Josh'a.- Mary pomachała mi dłonią przed oczami.- Wchodzimy czy będziemy tak sterczeć całą noc pod tymi drzwiami?
-Już wchodzimy.- otrząsnąłem się i otworzyłem przed nią drzwi mieszkania brata.- Zapraszam.
Weszła pierwsza. Ja tuż za nią, zamykając za nami drzwi. W salonie nikogo nie było.  Co szczerze mówić trochę mnie zdziwiło. Mieliśmy zacząć o 20. Było już w pół do 21. A tu wszystko naszykowane, ale żywej duszy nie widać. Co jest do cholery grane? Zastanawia mnie to. Chyba gdyby coś było nie tak to dali by mi znać?
-Już jesteśmy!- zawołałem na cały dom.
-Jak miło.- po schodach zeszła Maya ze szklaneczką whisky w dłoni.- A już myślałam, że zostanę dziś sama.
-Maya, gdzie wszyscy?- Nie byłem pewny czy dziewczyna będzie w stanie udzielić mi odpowiedzi. Było widać, że to nie była jej pierwsza dawka alkoholu tego dnia.
-Lucas musiał jechać do rodziców.- odpowiedziała mi spokojnie, rozsiadając się na kanapie.- A Rils i Farkle'a wysłałam na randkę. Wiem, że mieliśmy spędzić Sylwestra w szóstkę.  Ale skoro nie jestem już z Lucas'em, to nie mogłam go trzymać tu na siłę. A co do Rils i Minkusa, niech się zabawią. Należy im się to.
-Nie jesteś z Friar'em?- tą informacja najszybciej dotarła do mojej świadomości.- Maya ty jesteś pijana. I bredzisz.
-Wiem, że jestem pod wpływem.- jej spokój każdego mógł doprowadzić do białej gorączki.- Ale nie bredze. Moje gołąbeczki, jesteście na mnie skazani.
-Mary wybacz.- westchnąłem, zwracając się do drugiej blondyny.- Ale nie spędzimy razem tego wieczoru.
-Wolisz tą malołolatę ode mnie.- one mnie w końcu wykończą. W sensie wszystkie kobiety na tym powalonym świecie.
-Nie chodzi o to kogo wolę.- miałem już dość, a czułem, że t o dopiero początek.- Ale mam obowiązki w obec rodziny. A ona jest jak rodzina.
-Josh'uś, nie wyganiaj swojej koleżaneczki.- Odezwała się Hart.
-Maya nie wtrącaj się.- starałem się trzymać nerwy na wodzy.
-Ale ja chcę się zabawić.- moja blondynka zrobiła minkę zbitego szczeniaczka.- A z tobą się nie da.
-Maya proszę Cię.- spojrzałem na nią z blagalnie.- Ty już masz dość zabawy.
-Ale ja popieram ten pomys.- no i super. Dwie blondynki przeciwko mnie jednemu. Jestem na straconej pozycji.
-Słyszałeś Mathews?- Hartwig była już uśmiechnięta od ucha do ucha.- Ona zostaje. Polej gościowi. I mi.
-Tobie już wystarczy.- westchnąłem zrezygnowany. - Mary co byś chciała?
-Może być whisky.- moja znajoma usiadła kolo dziewczyny, która wiecznie krąży po mojej głowie.- Ale młodej też polej. Obie chcemy się zabawić.
Powiedzcie, że to jakiś głupi żart.  Mam już na głowie jedną pijaną. Za moment będę miał dwie. Cudowny sylwester. Nie ma co. Jednak z nie jasnych powodów miałem wrażenie, iż osóbka w postaci Mayi Hart. Maczała w tym wszystkim palce. I specjalnie doprowadziła do takiej sytuacji...

I don't know...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz