XI

23 5 1
                                    

Wszedłem do szatni w którym było pełno chłopaków, w tym ten dupek. Kiedy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się wrednie.

-O proszę, Romeo zaszczycił nas swoją obecnością. A gdzie masz swoją Julie? Czyżby już uciekła?

-Chyba mówisz o sobie.

-Przede mną nikt nie ucieka.

-Bo albo się nie rusza albo jest martwe.

Podszedł do mnie i wymierzył mi prawego sierpowego, jednak w porę zdążyłem się uchylić, blokując przy okazji jego rękę. Wykręciłem ją tak, aż zaczął jęczeć z bólu. 

-Na drugi raz dobrze się zastanów, zanim coś zrobisz. I dobrze ci radzę odpierdol się od niej bo następnym razem nie będę taki delikatny - warknąłem. - Jasne?!

-Aaaa... tak... - wyjęczał.

Puściłem jego rękę, na co reszta chłopaków zaczęła gwizdać, albo się śmiać.

-No proszę nowy, a już z tobą wygrał Jack. Jak się z tym czujesz? - zaczął się śmiać jeden z nich.

Nie obchodziło mnie co jeszcze mówili, czy go zlinczowali czy też mnie chwalili. Przebrany wyszedłem bez słowa i skierowałem się na salę. Na miejscu okazało się, że idziemy biegać razem z grupą dziewczyn. Miałem cichą nadzieję, że będzie tam ona, jednak szybko okazało się, że się nie zawiodłem. Stała z boku, w krótkich spodenkach odsłaniających jej zgrabne i długie nogi oraz obcisłej bokserce podkreślającej płaski brzuch. Zauważyłem też że nie tylko ja jej się  przyglądam, prawie wszyscy wpatrywali się w nią i szeptali między sobą co by z nią robili, a mnie krew zalewała... byłem cholernie zazdrosny. Odchrząknąłem na tyle głośno, aby mogli mnie usłyszeć, jednak na tyle cicho, że dziewczyny nie zwróciły na to uwagi. Chłopcy odwrócili się w moją stronę zdziwieni moim zachowaniem, jednak wystarczyło jedno moje spojrzenie, aby zrozumieli o co chodzi. Wiedzieli już na co mnie stać i chyba nie chcieli mieć na pieńku z moją osobą.

-Dobra panowie, spokój! - krzyknął trener - Dzisiaj sobie trochę pobiegacie. Biegamy z dziewczynami, także jeśli coś usłyszę, albo co gorsze, dojdą mnie skargi od którejś z dziewczyn, przysięgam, że do końca roku będziecie ćwiczyć na sali gimnastycznej. A teraz jazda na zewnątrz!

Po zachowaniu uczniów można było dostrzec wielki szacunek do nauczyciela i szczerze powiedziawszy ja, mimo, że dopiero go poznałem już zdążył zdobyć moją sympatię.

Znaleźliśmy się na bieżni, która swoją drogą bardziej przypominała jakąś zawiłą ścieżkę niż miejsce wyznaczone do biegania. W każdym bądź razie po krótkiej rozgrzewce, nauczyciele udali się do jakiejś knajpki z której mogli nas obserwować. 

   Moja ukochana ruszyła jako pierwsza, a z racji tego, że trener był w kafejce zaczęli gwizdać albo wołać za nią. Kolejny już raz zacząłem być zazdrosny, dlatego też starałem się ja dogonić. Nie umknęło mojej uwadze, to że była o wiele szybsza. Bez zastanowienia ruszyłem za nią, po chwili dobiegłem ją. Poczułem się dziwnie przez ten krótki bieg, ale nie zwracałem na to uwagi, najważniejsza jest ona i nic więcej. Uraczyła mnie jednym spojrzeniem. Nie chciałem rozpoczynać rozmowy, bo najwidoczniej nie miała na to ochoty. Coraz bardziej męczyłem się, przez te jej zmiany tępa, mimo to dotrzymywałem jej tępa. Po jakimś czasie zdała sobie sprawę, że nie przynosi to jej skutku, więc ruszyła jak najszybciej potrafiła. Oczywiście pobiegłem za nią, mimo tych dziwnych zwrotów głowy. Co jakiś czas musiałem jeszcze bardziej przyspieszać żeby dogonić ją, a przez takie szarpnięcia pojawiały się mroczki. Po chwili ciemnych plam było tak dużo że już praktycznie nic nie widziałem. Wiedziałem że jest daleko ode mnie, ale już nie dałem rady ją gonić. Czułem że byłem blady, a nogi miałem jak z waty.

HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz