XVII

12 2 0
                                    

Spędziłem na tym korytarzu kolejne 2 godziny, słońce zaczęło kryć się za horyzontem. Przyszła Lu która miała sprawdzić co z nią i słysząc śmiechy po drugiej stronie drzwi. Obudziła się.

-Możesz do niej wejść - usłyszałem głos pielęgniarki.

Uśmiechnęła się do mnie,  kiedy tylko mnie zobaczyła, chwilę później złączyłem nasze usta, w delikatnym pocałunku.

-Przepraszam... Nie powinienem był... - zacząłem przepraszać, w końcu to właśnie z mojej winy straciła przytomność.

-Jak możesz tak myśleć?! - przerwała mi głosem pełnym bólu.

-Bo to moja wina, gdybym cię nie zostawił...

-Nie. Jak możesz sądzić że kocham cię dlatego że jesteś przystojny? Uważasz że jestem taka płytka?

-Ja... Nie... Ja po prostu... Ja już nie mogę. To jest ponad moje siły... - usiadłem na krześle, nie mogąc spojrzeć jej w oczy.

Mężczyzna powinien wspierać kobietę w takich chwilach, nie przejmować się tym że za kilka miesięcy nie będzie go na tym świecie. Ja tak nie mogłem, sama świadomość opuszczenia jej i oddania jej w czyjeś ręce gdy już umrę... Może i byłem egoistą, ale na razie nie potrafiłem pogodzić się ze śmiercią i opuszczeniem szatynki.

Chwyciła mnie za rękę i przyłożyła do swojego serca.

-Kochanie spójrz na mnie bo to bardzo ważne - posłuchałem jej. - Czujesz to? - kiwnąłem głową. - Ono bije tylko dla ciebie. Bez względu na twój wygląd, pieniądze, czy popularność. Kocham w tobie wszystko twój charakter, to jak mnie traktujesz jak mnie całujesz, jak do mnie mówisz, kiedy mówisz mi sprośne słówka, to jak mnie przytulasz, to jak mówisz kocham cię, to że jestem Ci potrzebna, to że się o mnie troszczysz, to że jesteśmy do siebie podobni i jednocześnie tacy inni... Kocham cię nawet jeśli będziesz stary i pomarszczony, nawet jeśli mnie zranisz, nawet po śmierci. Kochałam cię już w pierwszych dniach kiedy się poznaliśmy, kiedy dołączyłeś do tych chłopaków, kiedy napisałeś mi ten list, kiedy zadzwoniła ten telefon, przez całe wakacje, przez co byłam na siebie cholernie zła, bo mimo tak wielu ran nadal cię kochałam. I teraz już wiesz, że kiedy mówię kocham cię to nie są to dla mnie tylko dwa słowa. To coś więcej, to deklaracja, przysięga i wyznanie, ale także wyrzeczenie, obawa i ból, bo gdy nie ma cię w pobliżu boli mnie serce. Poznałam to uczucie od podszewki, te złe strony i dobre. Nie wiem tylko jak wygląda odkochiwanie się i nie chcę poznawać tego uczucia.

Pocałowałem ją jakbym chciał spić każde jej słowo, albo próbował posmakować jej uczuć z ust, które wypowiedziały to wszystko.

-Kocham cię coraz bardziej i bardziej, wiesz?

-Wiem kochanie bo ja czuję dokładnie to samo.

-Mogę o coś zapytać? - zapytałem.

-Jasne.

-Czy możesz mi powiedzieć od jak dawna się we mnie kochasz?

Popatrzyła na mnie z nutką strachu w oczach.

-Pierwsze ty powiedz i dlaczego.

-Ja pierwszy zadałem pytanie...

-Ze mną i tak nie wygrasz więc jak będzie, kotku?

-Tak wiem i zastanawiam się czy kiedykolwiek się zmienisz.

-Ej! Bierzesz w pakiecie albo wcale - udała obrażoną.

-Wiem, wiem tak tylko się z tobą drażnię, kotku.

-No więc odpowiesz na moje pytanie?

HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz