-Nie ładnie nie odbierać telefonu Demetrio - zaśmiał się, odpalając papierosa.
Chciałam go minąć, ale jak się łatwo domyślić graniczyło to z cudem. To Joe on nie odpuszcza, a na pewno nie tak łatwo. Szarpnął mnie lekko, przez co automatycznie odległość która nas dzieliła niebezpiecznie się zmniejszyła. Wyrwałam rękę, robiąc krok do tyłu.
-Czego Ty znów chcesz? - spytałam spokojnie. Nie patrzyłam na niego, bo nie chciałam żeby znowu obdarował mnie tym swoim spojrzeniem, tym do którego tak strasznie mam słabość.
-Nie odzywasz się mała - złapał mnie za podbródek. Uniósł go tak, abym patrzyła wprost w jego oczy. Nerwowo zagryzłam wargę, mój oddech przyspieszył, ręce zaczęły się trząść, a w brzuchu przewracały mi się wszystkie wnętrzności. Jeden gest, a tak wiele emocji we mnie wzbudził, to było tak niesamowite, że aż prawie nierealne.
-Ty...Ty też nic nie pisałeś, nie dzwoniłeś - powiedziałam cicho, troszkę się plątałam w swoich słowach przez co musiałam brzmieć niesamowicie zabawnie. Na jego twarzy pojawił się pogodny uśmiech, zaciągnął się, żeby po chwili dmuchnąć mi dymem prosto w twarz.
-Nie jestem typem kochasia, nie będę o Ciebie zabiegał - jedną ręką złapał mnie w pasie przyciągając do siebie. Zanim zdążyłam jak kolwiek zareagować wpił się zachłannie w moje usta. Nie dałam rady się uwolnić, jego usta miażdżyły moje, co gorsze z każdą kolejną minutą zaczynało mi się to podobać. Rozchyliłam bardziej wargi, pozwalając mu tym samym na więcej. Jego pocałunki były coraz śmielsze, a mi powoli brakowało tchu. Zarzuciłam ręce na jego szyję, przyciągając go mocniej do siebie. Nie sądziłam, że to będzie mój błąd, ale niestety tak było. Wyrzucił papierosa, jego ręce znalazły się na moich pośladkach, za które podniósł mnie do góry, a ja mimowolnie oplotłam go nogami. Poczułam jak moje plecy spotykając się z zimnym jak cholera murem, przez co cicho jęknęłam między pocałunkami.
-Nie rób tak, bo on długo tego nie wytrzyma tam - powiedział cicho, przygryzł moją wargę, a ja zamiast go odepchnąć, dalej w to brnęłam. Nasz pocałunek ciągle wzbierał na sile, jedną ręką nadal mnie podtrzymywał, a druga powędrowała pod moją bluzkę zatrzymując się na moim staniku. Jego ręka zręcznie wsunęła się pod i ujęła moją pierś. Zacisnął dłoń, a ja wydałam z siebie głośniejszy niż wcześniej jęk.
-Kurwa Demi, chce Cię zerżnąć - wypowiedział te słowa tuż przy moich utach. Po raz już kolejny jego słowa wszystko zepsuły, znów ten kubeł zimnej wody. Otworzyłam oczy, stanęłam na ziemi i odepchnęłam go. Poprawiłam bluzkę, włosy i spojrzałam na niego zmieszany wzrokiem.
-Co to miało być? - spytałam patrząc na niego. Jego język oblizał dolną wargę, którą po chwili przygryzł. Nie wiem czemu, ale przez moją głowę przez chwilę przemknęła myśl, że chciałabym aby ten języczek znalazł się gdzie indziej.
-Ciebie do końca dziewczyno pojebało - moja pierwsza myśl, gdy dotarło do mnie, gdzie krążą moje myśli.
-Pocałunek, i małe macanko - zaśmiał się, wyjął kolejnego papierosa i znów podpalił. Ręką potargał sobie trochę włosy, które dzięki temu nabrały uroku.
-Nie rób tego, nigdy więcej - przeszłam obok niego.
-Jeszcze przyjdziesz i będziesz błagać o więcej kochanie - krzyknął za mną.
-Spierdalaj - odwróciłam się i pokazałam mu środkowy palec. Może dziecinne zachowanie, ale kompletnie nie miałam pomysłu jak inaczej skomentować to co mówił, jak się zachowywał. Wróciłam do domu żałując tego, że nie poprosiłam Adam i Any, żeby po prostu mnie odprowadzili. Weszłam i od progu już moje ciśnienie zostało znacznie podniesione.
-Demi chodź tutaj, szybko! - krzyk mojego ojca rozniósł się po domu tylko jak usłyszał, że zdejmuje kurtkę. Podniosłam torbę z ziemi i poszłam do salonu. Moja matka siedziała z laptopem na kolanach, a ojciec trzymał w ręku jakąś kartkę.
-Tak? - spytałam patrząc na nich. Wyjęłam z kieszeni telefon zerkając na ekran, na którym widniała wiadomość od Adama.
Głupek: Dotarłaś do domu?
Zanim zdążyłam co kolwiek odpisać mój telefon został mi drastycznie wyrwany z ręki. Uniosłam głowę i zobaczyłam mojego ojca, który swoją drogą przedostał się tutaj w tempie światła, przed chwilą jeszcze siedział na kanapie.
-Oddaj mi telefon - machnęłam ręką, chciałam złapać mojego skarba, ale nie wyszło, zastanawiałam się czemu w ogóle mi go zabrał. Jakoś zawsze rozmawiałam z nimi używając telefonu i nigdy im to nie przeszkadzało, a teraz jakieś specjalne wymagania?
-O co chodzi? - westchnęłam i spytałam, żeby mieć to szybciej z głowy.
-Co to jest? - wymachiwał mi przed oczami jakąś kartką, na której kompletnie nie miałam pojęcia co się znajduje.
-O ile się nie mylę kartka papieru - odpowiedziałam totalnie zlewając mojego ojca, przez co wiedziałam, że tylko pogarszam swoją sytuację, która już wydawała się być niezbyt dobra.
-To twoje oceny i godziny nieusprawiedliwione, powiedz mi jakim cudem nie pisałaś sprawdzianu z matematyki, ale na biologii już byłaś - krzyknął i rzucił kartką prosto we mnie, no i pięknie wpadłam. Mówiłam, że przez tego świra będę miała problemy, wiedziałam po prostu.
-Ja słabo się poczułam i musiałam usiąść i odpocząć jak szłam do szkoły - nie wpadłam na żadną lepszą wymówkę, wyglądało to niesamowicie żałośnie. Jak już kłamać to chociaż mądrze, a to było no poniżej przeciętnego poziomu głupoty.
-Nie kłam, byłaś na wagarach - krzyknął ponownie i usiadł obok mojej matki, która wydawała się być prawdziwą oazą spokoju.
-Przestańcie w końcu traktować mnie jak dziecko, którym możecie się wszędzie chwalić też mam prawo od czasu do czasu zrobić coś złego, jestem człowiekiem, popełniam błędy - również podniosłam głos, wyczekiwałam na reakcje zwrotną z ich strony.
-Dlatego postanowiliśmy potraktować Cię jak dorosłą. Jutro wyjeżdżamy z Emmą do babci, a Ty zostajesz w domu - nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. Nie mogli mi tego zrobić, dla niektórych byłaby to super opcja, ale nie dla mnie. Kochałam moją babcie najmocniej na świecie. Była już w dość podeszłym wieku przez co każde jedne odwiedziny u niej były prawdziwym skarbem, bo tak naprawdę żadne z nas nie wiedziało ile czasu jej jeszcze zostało. To ona jako jedyna wiedziała o moich problemach z przeszłości, to ona zawsze mi pomagała.
-Nie możecie mi tego zrobić - do moich oczu powoli zaczęły napływać łzy.
-Owszem możemy - mój ojciec ponownie wstał i podał mi telefon.
-Jesteście podli - krzyknęłam i wyrwałam telefon z jego ręki.
-Nie ma skutku bez przyczyny Demetrio - powiedziała moja matka.
-Wiecie co? Mam was wszystkich dość, pierdolcie się - wybiegłam z salonu, zanim ktoś zdążył mi odpowiedzieć zatrzasnęłam drzwi od swojego pokoju. Pierwszy raz odezwałam się tak do rodziców, ale zasłużyli na to. Nie czułam żadnej skruchy, a wręcz przeciwnie jakbym mogła dołożyłabym im jeszcze coś. Rzuciłam się na łóżko, twarz schowałam w poduszkę i zaczęłam płakać. Miałam ochotę rozwalić wszystkich i wszystko. Moje życie po prostu ssało, spojrzałam na biurko. Automatycznie wstałam i usiadłam obok niego, otworzyłam pierwszą półkę i wyjęłam z niej małą kosmetyczkę. To było silniejsze ode mnie, wyjęłam małą metalową żyletkę, która zawsze tutaj była. Podwinęłam rękaw i spojrzałam jeszcze raz na to, zastanawiałam się czy po tylu latach opłaca się znów wracać do tego, żeby ponownie poczuć tylko chwilę ulgi.
Dzień dobry wam wszystkim!
Wracam z rozdziałem szybko, bo zaczęłam pisać 22.
Jak wam się podoba rozdział?
CZYTASZ
Who's That Boy/Did You Forget ||D.Lovato
FanfictionHistoria na pozór banalna. Zwykła dziewczyna, która wiedzie całkiem normalne życie. Chłopak, łobuz, którego tak jak wszyscy kochają, tak też nienawidzą. Życie w szkole potrafi złamać nawet najtwardszych, potrzebujemy odskoczni od nauczycieli, cią...